Władze zabiorą dzieciom szpital
Komfortowe sale dla chorych dzieci, w każdej
osobne łóżko dla matki - marszałek uznał, że to zbyt duży luksus i
planuje zamknąć Szpital im. Dzieci Warszawy przy Siennej - pisze
"Gazeta Wyborcza".
Szpital dziecięcy przy Siennej jest wyjątkowy: w zabytkowym budynku jest czysto, kameralnie, w salach leży co najwyżej dwóch małych pacjentów. Sensacyjna wiadomość o zamiarze likwidacji lecznicy i przeniesienia oddziałów do szpitala w Dziekanowie Leśnym (Sienna administracyjnie mu podlega) gruchnęła w połowie maja na zebraniu załogi. Kilka dni później wypowiedzenia dostali wicedyrektor ds. medycznych Eugenia Stafiej i lekarz naczelny Włodzimierz Borowski. "Decyzja o przeniesieniu naszych oddziałów do Dziekanowa oznacza koniec szpitala przy Siennej i poradni" - twierdzi dr Borowski - czytamy w gazecie.
Szpital leczy dzieci z infekcjami, krztuścem, szkarlatyną i zapaleniem płuc. Nie mogą leżeć wraz z innymi chorymi maluchami, bo są dla nich zagrożeniem. Teraz stracą idealne warunki.
Zbulwersowani są też pracownicy szpitala. "To nieracjonalna decyzja. Nasz szpital jest potrzebny, bo chorych dzieci jest naprawdę bardzo dużo. Wierzę, że władze się wycofają" - mówi dr Agnieszka Kasprzycka. Lekarze są tym bardziej rozżaleni, że pracownicy urzędu marszałkowskiego, któremu podlega szpital, wielokrotnie zapewniali, że żadnej likwidacji nie będzie.
Według "Gazety Wyborczej", lekarze wysłali już dwa listy z prośbą o wyjaśnienia do marszałka Adama Struzika. Nie dostali odpowiedzi. Jego rzecznik Wiesława Lipińska tłumaczy, że połączone szpitale przynoszą straty (zadłużenie wynosi 9,4 mln zł), więc konieczna jest likwidacja części łóżek. Nie chce powiedzieć, czy oznacza to likwidację szpitala przy Siennej.