Władze Izraela: przyczyna śmierci więźnia nie jest jeszcze znana
Przyczyna zgonu zmarłego w izraelskim więzieniu Palestyńczyka nie jest jeszcze znana. - Pierwsze wyniki autopsji niczego nie wyjaśniły - oświadczyły władze Izraela.
24.02.2013 | aktual.: 25.02.2013 03:56
Według nich, trzeba jeszcze poczekać na wyniki bardziej szczegółowych badań, między innymi toksykologicznych. Nie wykluczone, jak sugerują izraelskie władze, że drobne obrażenia na ciele Palestyńczyka powstały podczas próby jego reanimacji.
- Śledztwo w tej sprawie jest trudne i na jego przeprowadzenie potrzeba będzie czasu - powiedział rzecznik izraelskiej policji Mickey Rosenfeld.
Wcześniej izraelskie służby więzienne twierdziły, że 30-letni Arafat Dżaradat, aresztowany tydzień wcześniej, zmarł w sobotę na zawał w więzieniu Megiddo.
- Dowody potwierdzają nasze wcześniejsze podejrzenia, że zmarł on w wyniku tortur"- powiedział podczas niedzielnej konferencji prasowej palestyński minister ds. więźniów Issa Karake. Jego słowa potwierdził także szef palestyńskich patologów Saber Alul.
Śmierć ojca dwójki dzieci z palestyńskiej wioski pod Hebronem na Zachodnim Brzegu, podejrzanego o rzucanie kamieniami, wywołała w niedzielę nową falę protestów. W Hebronie, pod Nablusem i pod Betlejem demonstracje przerodziły się w zamieszki; Palestyńczycy obrzucili żołnierzy kamieniami. Izraelska armia użyła przeciwko protestującym gazu łzawiącego, grantów hukowych i w niektórych miejscach ostrej amunicji.
- Sytuacja jest bardzo napięta. Palestyńczycy są wściekli, rzucają kamieniami, żołnierze odpowiadają gazem łzawiącym i metalowymi kulami obleczonymi gumą. Od rana wiele osób zostało rannych, zamieszki trwają praktycznie przez cały dzień. Na ulicach nie ma życia, Hebron strajkuje, sklepy są pozamykane. Planujemy kolejne demonstracje i spodziewamy się, że w najbliższych dniach będzie jeszcze więcej żołnierzy - powiedział w rozmowie z PAP działacz z oddolnej organizacji Komitet Obrony Hebronu, Sami Natszeh.
W ostatnim tygodniu trwały protesty w związku z nagłym pogorszeniem stanu zdrowia niektórych Palestyńczyków prowadzących strajk głodowy w izraelskich więzieniach.
Jednym z czterech długoterminowo głodujących więźniów jest Samer Issałi z Jerozolimy Wschodniej, który od ponad 200 dni odmawia przyjmowania posiłków. Aresztowany po raz pierwszy w czasie drugiej intifady, skazany na 26 lat więzienia za strzelanie i dostarczanie broni, został zwolniony przedterminowo w 2011 roku w ramach wymiany tysiąca palestyńskich więźniów za izraelskiego żołnierza Gilada Szalita, więzionego w Gazie przez Hamas.
Issałi został ponownie aresztowany przez izraelską policję w zeszłym roku za naruszenie warunków zwolnienia. Miał zakaz wyjeżdżania poza Jerozolimę, odwiedził jednak sąsiednią palestyńską miejscowość; został zatrzymany w izraelskim punkcie kontrolnym i odesłany do izraelskiego więzienia.
Napięcie rośnie
Napięcie na Zachodnim Brzegu rośnie również ze względu na coraz częstsze ataki izraelskich osadników na Palestyńczyków lub ich własność. W sobotę sześć osób zostało rannych w położonej na północy palestyńskiej wiosce Kusra, gdy przyszli tam uzbrojeni osadnicy z pobliskiego osiedla Esz Kodesz.
Nie był to pierwszy taki incydent, Kusra od lat jest celem ataków Izraelczyków z Esz Kodesz. O obronę jej mieszkańców przed osadnikami upomniała się niedawno pozarządowa organizacja broniąca praw człowieka Jesz Din. Według jej statystyk 91 proc. śledztw prowadzonych przeciwko osadnikom w związku z atakami na Palestyńczyków kończy się zamknięciem spraw bez wyroków.
W piątek izraelskie wojsko użyło gazu łzawiącego wobec Palestyńczyków protestujących po modlitwach w meczecie Al-Aksa w Jerozolimie.
Trzydniowy strajk głodowy ogłosiło w niedzielę 4,5 tys. palestyńskich więźniów przebywających w izraelskich więzieniach. Palestyńscy prawnicy przeprowadzą w poniedziałek strajk w formie bojkotu izraelskich sądów.
Izrael zażądał od władz Autonomii Palestyńskiej, by opanowały sytuację. Izraelski dziennik "Haarec" doniósł, że palestyńska policja odmówiła rozbijania protestów poświęconych pamięci Arafata Dżaradata.
Sceny z niedzielnych protestów wielu Palestyńczykom przypominają czasy drugiej intifady. Komentatorzy tradycyjnie przy takich eskalacjach napięcia zaczynają rozważać możliwość wybuchu trzeciego palestyńskiego powstania.
- Wybuch intifady to nie jest kwestia podjęcia decyzji. Intifada przychodzi automatycznie, w odpowiedzi na krzywdy wyrządzane nam przez izraelską okupację. Jeśli prezydent Obama chce odwiedzić ten region w okresie spokoju, powinien wywrzeć presję na Izrael, by zwolnił więźniów, szczególnie tych prowadzących strajk głodowy" - powiedział w niedzielę na konferencji prasowej palestyński minister Issa Karake.