Wizyta premiera Liechtensteinu w Niemczech w cieniu afery podatkowej
Wizytę szefa rządu maleńkiego
Liechtensteinu w Niemczech media zapewne odnotowałyby tylko
zdawkowo, gdyby nie afera podatkowa i związana z nią wymiana
oskarżeń między obu krajami.
Teraz Otmar Hasler może być pewien, że gdy w środę spotka się z kanclerz Angelą Merkel, o jego wizycie będzie głośno w Niemczech, w całej Europie i na innych kontynentach.
Liechtenstein jest w Berlinie na cenzurowanym jako "raj podatkowy" umożliwiający wielu Niemcom bezpieczne "zaparkowanie" pieniędzy poza zasięgiem rodzimego fiskusa. W Niemczech prowadzone są właśnie w tej sprawie setki postępowań. Szef Poczty Niemieckiej Klaus Zumwinkel, który korzystał z "gościnności finansowej" Liechtensteinu, musiał już podać się do dymisji.
Premier Otmar Hasler odpierał w środę na łamach "Financial Timesa" niemieckie zarzuty, twierdząc, że niemiecka afera podatkowa jest sprawa samych Niemców, a oskarżenia pod adresem Liechtensteinu są "zupełnie nie na miejscu".
Książę Alois, następca tronu w Liechtensteinie, posunął się nawet nieco dalej, uznając za "afront" rozpętanie afery podatkowej na kilka dni przed wizytą premiera Haslera w Berlinie.
Niemcy nie rozwiążą w ten sposób problemu ze swoimi podatnikami - uważa książę i radzi Berlinowi, by zainwestował w nowy system podatkowy, zamiast wydawać miliony na informacje, których przydatność jest, od strony formalnoprawnej, co najmniej wątpliwa.
Książę Alois nawiązał w ten sposób do faktu, że służby niemieckie zapłaciły podobno byłemu pracownikowi jednego z banków w Liechtensteinie ponad 4 miliony euro za dane o niemieckich pieniądzach w tym księstwie.
Liechtenstein bardzo poważnie podchodzi do tajemnicy bankowej i nie zamierza iść na rękę Niemcom, ścigającym swoich "podatkowych grzeszników". Władze księstwa dobrze wiedzą także, iż mają bardzo wiele do stracenia - w dosłownym, finansowym sensie, gdyby za sprawą afery podatkowej w Niemczech klienci zaczęli tracić zaufanie do jego banków.
Gazeta "Handelsblatt" informuje w środę, że Liechtenstein zwrócił się już do kilku niemieckich kancelarii prawniczych i wybitnych prawników o ekspertyzę w sprawie legalności zakupu informacji o grzesznikach podatkowych.
Z kolei niemiecki resort finansów zarzuca księstwu "oferowanie warunków, umożliwiających cudzoziemcom unikanie płacenia podatków w swoich krajach bez większego ryzyka" - tak przynajmniej wynika z resortowego dokumentu, który "przeciekł" do kilku niemieckich gazet.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel i minister finansów Peer Steinbrueck będą nalegać na Otmara Haslera o zapewnienie przez Liechtenstein większej przejrzystości w transgranicznych sprawach podatkowych.
Liechtenstein tradycyjnie już reaguje na takie postulaty powołaniem się na wysiłki, jakich nie szczędzi w ostatnich latach, by zwalczać pranie brudnych pieniędzy, finansowanie terroryzmu oraz korupcję. Natomiast podatki, to dla Vaduz zupełnie inna sprawa, a kupowanie przez niemiecki wywiad BND informacji wykradzionych z jednego z banków w Liechtensteinie - to dopiero prawdziwy skandal...