Wizja lokalna w kopalni "Borynia" ws. tragicznego wypadku w 2008 roku
Członkowie specjalnej komisji, wyjaśniającej
okoliczności ubiegłorocznej katastrofy w kopalni "Borynia" w
Jastrzębiu Zdroju, zjechali w piątek pod ziemię, by przeprowadzić
wizję lokalną w miejscu wypadku.
16.01.2009 | aktual.: 16.01.2009 10:43
4 czerwca 2008 roku wybuch i zapalenie metanu zabiły tam sześciu i raniły 17 innych górników. Czterech pracowników zginęło na miejscu, dwaj inni zmarli później w szpitalu na skutek doznanych poparzeń. Była to największa górnicza tragedia w ubiegłym roku. Górników zabiła wysoka temperatura i fala uderzeniowa, jaka powstała po wybuchu.
Wizja lokalna była możliwa dopiero teraz, ponad siedem miesięcy po wypadku, ponieważ ze względów bezpieczeństwa wyrobisko 838 m pod ziemią długo było odizolowane od pozostałej części kopalni. Podejrzewano, że w tzw. zrobach, czyli miejscach po eksploatacji węgla, doszło do pożaru.
- Wizja lokalna jest niezwykle ważna dla ustalenia przyczyn tragedii. Członkowie komisji i eksperci, którzy w niej uczestniczą, zamierzają ocenić stan wyrobiska w miejscu wybuchu metanu i pobrać próby do badań laboratoryjnych - powiedziała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), Edyta Tomaszewska.
Dodała, że po pierwszej, piątkowej wizji, w przyszłym tygodniu zaplanowano kolejne dwie wizyty ekspertów w tym rejonie. Chodzi o to, by możliwie wszechstronnie i skrupulatnie ocenić skutki, jakie wybuch spowodował w wyrobisku, i na tej podstawie dojść przyczyny katastrofy.
Do wybuchu i zapalania metanu doszło na nocnej zmianie z 4 na 5 czerwca ub. roku. W zagrożonym rejonie pracowało wówczas 36 górników (sześciu z nich zginęło, 17 zostało rannych). Większość pracowała przy przebudowie przenośnika zgrzebłowego.
Po katastrofie rejon kopalni został odizolowany od pozostałych wyrobisk tamami przeciwwybuchowymi. Tłoczono tam azot, aby zminimalizować zagrożenie pożarowe. O tym, że ono istnieje, świadczyły podwyższone stężenia tlenku węgla, sugerujące, że w zrobach był pożar.
Jedną z przyjętych w toku prac komisji hipotez był wybuch metanu w następstwie samozagrzania się węgla w zrobach ściany. Ale badane są także inne możliwości. Do badań laboratoryjnych zabrano m.in. stosowane w kopalni lampy, odzież roboczą górników, a także używane przez nich do prac pod ziemią pianki, kleje, płótna itp. Chodziło o sprawdzenie, czy któraś z tych rzeczy mogła przyczynić się do pojawienia się iskry, zapalającej metan.
Efekty wizji lokalnej mogą być kluczowe dla wyjaśnienia przyczyn wypadku. Latem ubiegłego roku, po wykonaniu pierwszych czynności, przedstawiciele nadzoru górniczego mówili, że na razie nic nie wskazuje, by do tragedii w kopalni "Borynia" przyczyniły się ludzkie błędy lub nieprawidłowości.
Inspektorzy prowadzącego postępowanie Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku przesłuchali m.in. górników, którzy byli w chwili wybuchu metanu pod ziemią, ratowników górniczych, dozór i kierownictwo kopalni. Przeanalizowano też całą dokumentację prowadzonych na dole prac. Osobne śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach.