Witold Orłowski: ekonomiści wiedzą jak dziwne rzeczy robią partie przed wyborami
Witold Orłowski (RadioZet)
25.10.2004 | aktual.: 25.10.2004 10:09
Gościem Radia Zet jest doradca ekonomiczny Prezydenta RP, Witold Orłowski. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Co da naszej gospodarce 50 proc. podatek dla najbogatszych? Nic. To po co został wprowadzony przez Sejm? O to trzeba zapytać Sejm, nie mnie. Z punktu widzenia gospodarczego da groszowe zyski. Ćwierć miliarda z punktu widzenia budżetu to nie są wielkie pieniądze. Wpływy dodatkowe mogą być znacznie mniejsze, a kto wie czy nie nastąpi spadek z tego tytułu, dlatego że każda wyższa stawka zachęca np. menedżerów do przechodzenia na kontrakty menedżerskie oprocentowane w skali 19 proc., a nie samodzielną działalność gospodarczą czy pobieranie pensji. Jest to stawka tylko dla tych, którzy są na etatach? Praktycznie tak. Mogą to być prawa autorskie, może jest trochę artystów w Polsce, sportowców, ale oni też mogą przerejestrować się na działalność gospodarczą i też unikną...Nie wykluczone więc, że efekt będzie w ogóle zerowy, bądź ujemny dla budżetu. Z punktu widzenia obrazu polskiego systemu
podatkowego, nie ukrywajmy, nie jest to żadna wielka strata, ani żadna wielka korzyść. Kraj nie zyskuje oczywiście, gdy wszyscy widzą, że na kilka miesięcy przed wyborami Sejm może zrobić dosłownie wszystko. Gdyby przyszło do głowy zaproponować 120 proc. stawki, to też pewnie by przegłosował. Rachunek strat i zysków jest w związku z tym minimalnie na minus, ale to nie są żadne wielkie rzeczy. SLD twierdzi, że jest to przejaw sprawiedliwości społecznej. W takim razie można – ale wtedy nie rozmawiamy już o gospodarce – decyzja jest czysto polityczna. Jest to gest, którym chce się pokazać, że chce się ulżyć biednym w ten sposób, że bogaci zapłacą więcej. O tym, że jest to gest, świadczy fakt, o którym słyszałem dzisiaj rano w wiadomościach, że UP zastanawia się dopiero na co te pieniądze wydać. Mowa jest o bardzo słusznych rozwiązaniach... Fundusz stypendialny dla najuboższych... Tylko że to w jasny sposób pokazuje, że decyzja o podniesieniu była niezależna od pomysłów czy na cokolwiek potrzeba więcej pieniędzy
i na co je wydać. Chodziło o to, żeby pokazać, że się potrafi dopaść tych zamożniejszych. Kwota jest ustawiona rzeczywiście bardzo wysoko, bo nie są to pomysły, które były poprzednio. Obejmuje parę tysięcy osób, z których część sobie znakomicie poradzi zmniejszając jeszcze podatki. Ekonomiści patrzą z takim pewnym rozbawieniem na zachowania polityków na kilka miesięcy przed wyborami. A gdy pan patrzy na SLD? Bo UP zawsze była za wprowadzeniem 50 proc. podatku. Te partie, które zawsze za tym były, nawet za znacznie ostrzejszymi rozwiązaniami, więc PSL, UP – to nie powinno dziwić. Bardziej dziwi, jeżeli za stawką głosuje SLD, a jeszcze bardziej gdy PiS, które ma zapisane zniesienie podatku od dochodów osobistych i zastąpienie jakimiś linearnymi podatkami od wynagrodzeń. PiS mówi, że jest to bicz na wielkie odprawy. Jest znacznie prostszy sposób na stworzenie bicza na wielkie odprawy. Przepraszam. To mówi UP, a PiS, że nie jest to grupa zasługująca na to, by doceniać ich talenty. Jest na to prostsza metoda.
Można liniowo opodatkować, w wysokości 60 czy 70 proc. odprawy. Po co majstrować przy systemie podatkowym jako takim, wprowadzać dodatkową stawkę? No, chyba że głównym celem jest by wszyscy usłyszeli, że oto wprowadza się stawkę podatkową 50 proc. i wreszcie dopadło się i puści się w skarpetkach tych, którzy zarabiają... Czyli SLD zmienia jednak poglądy. Pamiętamy, że premier Leszek Miller był przeciwny, pamiętamy co mówił minister finansów w rządzie Marka Belki Mirosław Gronicki z SLD... No tak, ale ekonomiści, jak powiedziałem, patrzą z rozbawieniem na polityków, ci z kolei patrzą też czasem z rozbawieniem na ekonomistów. Ekonomiści dobrze wiedzą, jakie dziwne rzeczy mogą się zdarzyć w kraju na kilka miesięcy przed wyborami, jak dziwne rzeczy robią wszystkie partie. To jest pewien syndrom. W gruncie rzeczy chodzi o to, że w momencie głosowania takiej ustawy zaczyna się myślenie, już nie o tym czy popieramy czy nie, tylko co pomyślą sobie nasi wyborcy, jeśli zagłosujemy w taki czy inny sposób. Populizm
zmusza innych do pójścia tą samą drogą. Czy ta stawka przejdzie? Raczej przejdzie. Co by pan poradził prezydentowi? Ekonomicznie rzecz jest bez większego znaczenia. Politycznie może to bawić, natomiast w gruncie rzeczy nie jest to decyzja ekonomiczna. Ustami premiera Belki rząd wypowiedział się. Premier powiedział, że nie potrafi wykrzesać dla siebie współczucia. Premierowi może nie wypada powiedzieć, że rozbawiło go zachowanie posłów, ale ewidentnie rodzaj kwaśnego uśmiechu pojawił się. Nikt nie będzie kruszyć kopii z Sejmem o rzecz tak marginalną z punktu widzenia ekonomicznego. Jeżeli rząd nie będzie wnioskował o zmianę tego, to sądzę, że prezydent podpisze, ale to będzie jego decyzja. Będzie pan radził? Zapytany powiem: ekonomicznie to jest bez znaczenia, a decyzja ma charakter polityczny. W „Rzeczpospolitej” przeczytałam takie zdanie: „W Senacie koalicja rządząca ma większość, a prezydent musi podpisać ustawę, bo zawiera ona zmiany, które nakazał wprowadzić TK.” To jest nieporozumienie. Prezydent musi
podpisać tylko jedną ustawę, ustawę budżetową. Jest natomiast prawdą, że z powodu wymogów TK rząd i parlament mają obowiązek zmienić istniejący stan prawny. Jeżeli robią to w sposób nieodpowiedni prezydent może odmówić podpisania. Z drugiej strony mamy takie nastroje społeczne, że gdy słyszy się o wielkich zarobkach prezesów banków, to wszyscy popadają w zdumienie: jak tak może być? Stąd chęć wprowadzenia 50 proc. podatku. Tak. Można to zrozumieć. Trzeba pamiętać, że jest to minimalna grupa osób w Polsce. Cóż, tak jest. Są nierówności. A jakie są światowe tendencje? W krajach OECD jest opodatkowanie progresywne, ale trzeba uważać, żeby nie przesadzić z najwyższą stawką. Nie różnimy się wiele od świata. Podatek liniowy został wprowadzony w kilku krajach, w małych gospodarkach w Europie Środkowej, czyli u naszych bałtyckich sąsiadów i na Słowacji. Nie zmienia to faktu, że na świecie te najwyższe dochody rzeczywiście się opodatkowuje.