Wirtualny miliard na Narodowe Centrum Sportu
Mamy 1 mld zł na Narodowe Centrum Sportu - ogłosiła wicepremier Zyta Gilowska. To dobra wiadomość. A zła? To
miliard czysto wirtualny - uważa "Puls Biznesu".
23.04.2007 | aktual.: 23.04.2007 09:24
Zdaniem gazety euforia, związana z przyznaniem Polsce i Ukrainie organizacji Euro 2012, udzieliła się też Zycie Gilowskiej, wicepremier i minister finansów. Znaleźliśmy już 1 mld zł na najistotniejszy obiekt, czyli Narodowe Centrum Sportu (NCS) w Warszawie. Dzięki zmianom w ustawie o grach i zakładach wzajemnych w latach 2008-11 wygospodarujemy na ten cel po 250 mln zł rocznie - zapewniła na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej zaraz po ogłoszeniu werdyktu UEFA.
Gazeta zauważa, że nad nowelizacją ustawy hazardowej od listopada 2006 r. pracuje zespół, powołany przez Gilowską, a składający się z przedstawicieli resortów finansów, skarbu państwa i sportu.
Najnowsza wersja projektu nie pozostawia wątpliwości: pieniądze na NCS, które ma powstać w miejscu stadionu 10-lecia, ma przynieść nałożenie na cały prywatny hazard quasi podatku - specjalnych 10-proc. dopłat.
Zdaniem podległych Zycie Gilowskiej urzędników resortu finansów, dopłaty mogłyby w przybliżeniu dać nie 250 mln zł, a 200- 220 mln zł rocznie. Dodatkowo projekt zakłada, że 20 proc. tej kwoty miałoby pójść na Fundusz Promocji Kultury. Na Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej, z którego ma być finansowany warszawski stadion, trafiłoby pozostałe 80 proc., a więc 160-176 mln zł rocznie. Nie jest to 250 mln zł, ale i tak niezła sumka. Szkoda tylko, że czysto wirtualna.
Pomysł wprowadzenia dopłat do gier hazardowych "PB" ujawnił trzy tygodnie temu. Nie tylko właściciele kasyn, salonów gier, automatów o niskich wygranych i zakładów bukmacherskich, ale i eksperci nie mieli wątpliwości: to absurd, który może zabić prywatny hazard. (PAP)