Windows 95 ma już 10 lat

Dokładnie dziesięć lat temu odbyła się premiera Windows 95. W porównaniu do konkurencji system miał być rewolucyjny pod każdym względem. Zdaniem Billa Gatesa zapewniał on wielozadaniowość z wywłaszczaniem, prawdziwą 32-bitowość, współpracę z urządzeniami Plug & Play. To wszystko jednak siedziało w środku systemu i było trudno dostrzegalne z zewnątrz. Dlatego Windows 95 uznaje się za rewolucję pod innym względem: interfejsu użytkownika. Choć niektórzy narzekali, że jest on dużo mniej wygodny i intuicyjny niż podręczny pasek w OS/2. Przycisk Start jednak rewolucjonizuje świat.

Windows 95 ma już 10 lat

Obraz
© Windows 95 BOX

Rok 1995. Cena procesora Pentium staje się na tyle niska, że posiadacze komputerów z procesorami i386 i i486 decydują się na powolny upgrade. Wszystkie nowe komputery kosztujące powyżej 3000 zł wyposażone są przynajmniej w Pentium 66. Standardowym wyposażeniem sprzedawanych w sklepach maszyn staje się dysk twardy o pojemności 500-1000 MB, 8 MB RAM-u i karta graficzna PCI z 1 MB pamięci.

Nikt jeszcze nie wie, który z systemów operacyjnych wygra batalię na rynku komputerów domowych i biurowych. Microsoft atakuje z DOS-em i Windows 3.x, IBM jednak nie poddaje się z promocją OS/2 Warp 3. Co ciekawe, specjaliści z branży IT przyznają zwykle palmę pierwszeństwa systemowi Big Blue: jest w pełni 32-bitowy, w pełni wielozadaniowy i ma całkiem rozsądne wymagania sprzętowe. Wszyscy obśmiewają natomiast Windows NT jako system przerośnięty i nie nadający się do niczego. Nic dziwnego - do instalacji Windows NT Microsoft zaleca przynajmniej 8 MB RAM-u!

Skoro Warp rzeczywiście wydaje się lepszy, skąd niepokój IBM-a i akcje rozdawania 30-dniowych trialowych wersji OS/2? Powód jest jeden: od przynajmniej 1993 roku słychać o nastepcy Windows 3.x, noszącym kodową nazwę Chicago. Bill Gates nie wątpi, że nowy system operacyjny ma być lepszy pod każdym względem. Podkreśla również, że system rozwinie skrzydła na lepszym i nowocześniejszym sprzęcie, zwłaszcza na 32-bitowych procesorach Pentium. Producenci komputerów się cieszą, użytkownicy spoglądają w zadumie na swoje "blaszaki" napędzane procesorami i486 i już planują wydatki... Nic dziwnego, że nowy system chcą mieć wszyscy, Microsoft wydał ponad 2 miliardy dolarów na jego promocję jeszcze przed światową premierą. I wreszcie nadchodzi "dzień 0" - 24 sierpnia 1995 roku. Czy Chicago - przemianowane teraz na Windows 95 - rzeczywiście jest tak rewolucyjne?

Zmiany w interfejsie

Obraz
© Windows 95 screen. Źródło: Wikipedia

Przycisk StartMicrosoft mówi: "Wszystko w zasięgu ręki". Koniec z przestarzałym Menedżerem Programów i niewygodnym dodawaniem programów do poszczególnych grup. Od 24 sierpnia wszystko dostępne jest pod jednym przyciskiem noszącym nazwę "Start". Malkontenci od razu narzekają, że wyłączanie komputera przy pomocy przycisku Start jest bezsensowne, ale szybko zostają zakrzyczeni. I nic dziwnego. Początkujący użytkownik nie radzi sobie z grupami w Windows 3.x, natomiast w Windows 95 przycisk Start natychmiast przyciąga jego uwagę...

Pasek zadań
Microsoft mówi: "Teraz praca z zadaniami stała się naprawdę wygodna". Każdy uruchomiony program pojawia się na belce znajdującej się u dołu ekranu, między przyciskiem Start i zegarkiem. Aby do niego przejść, wystarczy w niego kliknąć i... gotowe. To znacząca zmiana w porównaniu do Menedżera Programów w Windows 3.x, gdzie zminimalizowane aplikacje chowały się zwykle pod wszystkimi możliwymi oknami. Jeśli ktoś nie był guru i nie znał skrótu klawiszowego [Alt]+[Tab], musiał odpowiednio rozlokować okna z aplikacjami na ekranie.

Pulpit i nowe zarządzanie plikami
Microsoft mówi: "Teraz pliki można przechowywać również na pulpicie". I rzeczywiście: w czasach Windows 3.x dostęp do plików możliwy był tylko przy pomocy Menedżera plików ( winfile.exe ), o pulpicie - rozwiązaniu znanym już z innych środowisk graficznych, np. z OS/2 - nikt nawet nie marzył. Bo, owszem, był on, ale nadawał się najwyżej do umieszczenia na nim tapety. Oprócz wiszących ikonek z programami czy zasłaniających go aplikacji nie mogło się na nim pojawić nic innego. W Windows 95 każdy plik użytkownika może zostać skopiowany na Pulpit ( pisany już wielką literą ), nic nie stoi również na przeszkodzie, by tworzyć na nim foldery grupujące rozmaite dokumenty. A jeśli skończymy pracę nad nimi, zawsze możemy je przenieść w inne miejsce ( ułatwiając sobie poszukiwania przy pomocy ikonki "Mój komputer" ) albo po prostu przesunąć do Kosza. Nazwy plików również mogą mieć więcej niż 8+3 znaki - do dyspozycji użytkownika dano aż 255 znaków, przy czym znaki diakrytyczne w nazwach jak zwykle mogą sprawiać pewne
problemy.Praca z Menedżerem plików w Windows 3.x przyprawia o ból głowy wszystkich. Największą rewolucją wynikającą z wprowadzenia nowego menedżera plików - czyli Eksploratora Windows ( Windows Explorer ) - jest... jego usunięcie w cień. Użytkownicy uruchamiają go zwykle z przyzwyczajenia, kiedy chcą szybko przejrzeć pełną dysku. Najczęściej jednak wolą otworzyć foldery w dwóch osobnych oknach i skopiować pliki między nimi. Mało kto zdaje sobie wtedy sprawę, że również korzysta z Eksploratora ( explorer.exe ) i że bez niego nie wyświetlałyby się ikonki programów i folderów.

Inny wygląd
Microsoft mówi: "Interfejs jest ładniejszy i bardziej przejrzysty". W istocie, znikają niezbyt atrakcyjne dwuwymiarowe okienka programów znane z Windows 3.x, Microsoft stawia bowiem na pseudo-3D. Windows 95 domyślnie ma szary, trójwymiarowy interfejs. Olbrzymią większość przycisków można nacisnąć, ramki okien wyraźnie wystają w stronę użytkownika, suwaki wiszą nad okienkiem ( i długością informują o pozostałym miejscu! ). Wygląda na to, że trendu do uprzestrzennienia obiektów nikt nie jest w stanie powstrzymać: podobne trójwymiarowe obiekty znajdziemy zarówno w systemach uniksowych, jak i w OS/2. Dodatkowo każdy plik i program reprezentowany jest przez swoją ikonkę. Użytkownik na pierwszy rzut oka jest w stanie odróżnić pliki tekstowe i dokumenty Worda - nawet jeśli rozszerzenia nie są wyświetlane.Środek, czyli wnętrze systemu operacyjnegoKampanie reklamowe pokazują przede wszystkim nowocześniejszy interfejs Windows 95. Bill Gates jednak ani myśli zakończyć swoją opowieść o najmłodszym dziecku
Microsoftu. Pod maską zmieniło się bowiem równie dużo jak na zewnątrz. I tak:

32-bitowa ofensywa
Zdaniem Microsoftu 32-bitowa wersja systemu pracuje lepiej i wydajniej, gdyż "wykorzystuje potencjał nowych procesorów". Testy raczej tego nie potwierdzają, ale równość "32 bity = szybciej" na stałe zadomawia się w umysłach użytkowników. Dlatego wszystkim posiadaczom procesora Pentium zaleca się korzystanie z Windows 95 - i odwrotnie. Słychać także głosy, że warto dołożyć kilkaset złotych na dodatkowe 8 MB RAM-u. Z pierwszych przecieków wynika bowiem, że 8 MB należy traktować raczej jako konfigurację minimalną - dużo większą wygodę pracy uzyskuje się przy 16 MB. Oczywiście najlepiej byłoby wyposażyć maszynę w niebotyczną ilość 24 czy - ojej! - 32 MB RAM-u, ale to nie jest ilość, na którą stać przeciętnego użytkownika komputera.

Z premierą Windows 95 jeszcze wyraźniejszy staje się rozłam między graczami i pracownikami. Ci pierwsi korzystają przede wszystkim z DOS-a i ani myślą zajmować sobie cenne megabajty pamięci operacyjnej Windows. Ci drudzy stopniowo zupełnie rezygnują z DOS-a, gdyż w Windows 95 jest wszystko, czego mogą potrzebować: programy biurowe, odtwarzacze muzyki, oprogramowanie graficzne itd. Microsoft robi wszystko, żeby przekonać użytkowników do pracy wyłącznie w nowym systemie operacyjnym: uruchamia się on domyślnie tuż po instalacji, nie ma potrzeby wpisywania win.com w linii poleceń, stare menu umożliwiające startowanie DOS-a przestaje działać ( ale łatwo je przywrócić ). Komputerowi znawcy są oburzeni, że ktoś ( czytaj: Microsoft ) pozwala sobie na tak głęboką ingerencję w ich maszyny. Nie zdają sobie jednak sprawy, że w ciągu najbliższych 5 lat uruchamianie DOS-a stanie się niepotrzebne, bo wszystkie gry będą korzystać z DirectX działającego wyłącznie pod kontrolą Windows.

Plug & PlayWindows 95 wprowadza zupełnie nowy mechanizm instalowania sprzętu: system sam wykrywa włożoną kartę i prosi o sterowniki do niej. Microsoft nie obiecuje jednak gruszek na wierzbie. Zdaniem firmy bez współpracy producentów sprzętu nie ma mowy o prawdziwym Plug & Play, dlatego wczesne implementacje Plug & Play nazywane są żartobliwie Plug & Pray ( czyli "Podepnij i módl się" ), gdyż wiele kart zamiast informować system o swojej obecności, samowolnie wchodzi na wykorzystane już przerwania powodując tym samym zawieszenie się systemu operacyjnego. Nikogo nie dziwią niebieskie ekrany podczas instalacji sprzętu, wszyscy na P'n'P narzekają, ale... wszystkim się ono podoba. Nic dziwnego. Kończy się era każdorazowego wyjmowania karty i zmieniania zworek w celu uruchomienia karty w komputerze. Jednak dopiero z wolna pojawiająca się w komputerach magistrala PCI ( opracowana przez Intela i bardzo promowana przy okazji procesorów Pentium ) ostatecznie załatwia problem z konfliktami urządzeń.

Obsługa sieci
Największa zaleta i największa zmora Windows 95. Po raz pierwszy bowiem w systemie klienckim pojawia się stos TCP/IP, dzięki czemu OS może pracować przy bezpośrednim połączeniu z Internetem. Wcześniejsze wersje Windows 3.x, zwane "Windows for Workgroups" również obsługują pracę w sieci, ale wyłącznie z pomocą protokołu NetBEUI/NetBIOS. TCP/IP musi zostać dodatkowo zainstalowany. Nikt się jednak o to nie kłopocze, Bill Gates ponoć mówi "Internet? Nie, to nas nie interesuje". Bardzo szybko jednak Internet staje się najważniejszym medium, a Windows - ulubionym celem ataków hakerów.

A gdzie Linux?

Premiera Windows 95 ma miejsce 24 sierpnia 1995 roku. Dokładnie dzień później ( 25 sierpnia 1995 roku ) ma miejsce czwarta rocznica ogłoszenia przez Linusa Torvaldsa informacji o rozwijanym przez niego alternatywnym systemie operacyjnym. W chwili, gdy Torvalds wysyła swojego e-maila ( 25.08.1991 ), Richard Stallman pracuje nad systemem GNU - efektów ciągle jeszcze nie widać. Dlatego system momentalnie przyciąga do siebie rzesze zainteresowanych użytkowników. Przez kolejne lata jego rozwój jest tym szybszy, że systemy opracowywane w Berkeley ( nazwane później BSD ) przeżywają swój najtrudniejszy okres.

Choć w dniu premiery Windows 95 istnieje już kilka dystrybucji Linuksa ( przypomnijmy: "Linux" to nazwa samego jądra. Cały system operacyjny z dodatkowymi programami to "dystrybucja Linuksa" ) - w tym te znane do dziś, czyli Debian i Slackware - to jednak żadna nie może konkurować z Windows. Ich instalacja to prawdziwy tor przeszkód, graficzne nakładki uprzyjemniające pracę z systemem są w powijakach, a brak powszechnego dostępu do Internetu bardzo utrudnia rozwiązywanie problemów. Nikogo nie dziwi fakt, że entuzjaści instalują Linuksa tygodniami albo miesiącami - tyle to czasem trwa, żeby możliwe było uruchomienie kart dźwiękowych i graficznych.

Mało kto spodziewa się nadchodzącej rewolucji. Pod koniec 1995 roku wszystkim wiadomo, że jeśli poważne serwery, to Unix, jeśli komputery biurkowe, to Windows, a jeśli sieci - to tylko i wyłącznie Novell.

A dziś? Dziś świat wygląda zupełnie inaczej...

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (2)