Wiesław Kaczmarek: nie wiemy, na czym polega prywatyzacja PKO BP
Martwi mnie, że są sprzedawane akcje, transza 30%, a my tak naprawdę nie wiemy, na czym polega prywatyzacja tego banku, co jest na końcu ścieżki prywatyzacyjnej - powiedział były minister skarbu państwa Wiesław Kaczmarek w "Salonie Politycznym Trójki".
11.10.2004 | aktual.: 11.10.2004 13:32
Jolanta Pieńkowska: Panie ministrze, osiem minut temu ruszyła sprzedaż akcji PKO BP. Spodziewał się pan takiego szału, kolejek społecznych. Takiego zainteresowania, że to tak będzie?
Wiesław Kaczmarek: Przy tej metodzie wyboru sprzedaży akcji, no to minister skarbu sam wywołał ten problem.
Jolanta Pieńkowska: Znaczy metoda jest zła?
Wiesław Kaczmarek: Jeżeli się wybiera metodę, kto pierwszy ten lepszy, bo ona do tego się sprowadza, no to taki musi być efekt. No a do tego wystarczyło jeszcze trochę infromacji medialnych, które jak gdyby wzmocniły zainteresowania akcjami tego banku.
Jolanta Pieńkowska: Tak bardzo, że wczoraj w Gdańsku ludzie ustawiali się przed bankiem PKO S.A., a nie PKO BP.
Wiesław Kaczmarek: To się zdarza, to się zdarza. To świadzczy tylko o braku informacji, o zainteresowania wcześniej, czyje akcje banku są na prywatyzacyjnej tapecie, którego banku.
Jolanta Pieńkowska: No to PKO i tamto PKO.
Wiesław Kaczmarek: No, ale tutaj jest pewna różnica. Tam już prawie nie ma skarbu państwa, a tu jeszcze w 100 procentach skarb państwa jest obecny. Mnie martwi co innego, że są sprzedawane akcje, transza 30 procent, a my tak naprawdę nie wiemy, na czym polega prywatyzacja tego banku, co jest na końcu ścieżki prywatyzacyjnej.
Jolanta Pieńkowska: Czy to jest zła metoda prywatyzacji?
Wiesław Kaczmarek: Nie, nie. Ja mówię o planie prywatyzacyjnym, bo rozumiem, że to jest pierwszy etap. Sprzedajemy 30 procent akcji. To znaczy, że ci ludzie, którzy dzisiaj nabędą akcję, będą tymi współwłaścicielami banku, którzy będą też współdecydować o przyszłości banku, jeżeli to nie jest transakcja polegająca na tym, że każdy z kupujących dzisiaj w większości liczy, że uzyska jakąś szczególną korzyść z różnicy ceny zakupu i pierwszego notowania, czyli taki gorący pieniądz, żeby odnieść krótkotrwały sukces finansowy. Podjęta została operacja w stosunku do największej instytucji finansowej publicznej, a pamiętam wcześniej różne plany i dyskusje, kojarzenia PKO BP i PZU, o tym na razie cisza, może i dobrze, bo tamte pomysły były bez sensu.