Wielkopolanin z nowym sercem jest już w domu
Wielkopolanin, który został pierwszym pacjentem poznańskich transplantologów serca, wczoraj opuścił Szpital Przemienienia Pańskiego. Dla Pawła Skorlińskiego z Grodziska Wielkopolskiego, będzie to pierwszy po przeszczepie weekend, który spędzi wśród najbliższej rodziny - żony i dzieci.
23.04.2010 | aktual.: 26.04.2010 09:50
- Już nie jestem tym samym człowiekiem, który tutaj przyjechał w nocy 19 marca - mówi pacjent, który dziś pewnie stoi na nogach.
Siedem lat czekał na taki dzień jak ten. Gehenna pana Pawła zaczęła się od nagłego bólu w brzuchu, nawet nie w klatce piersiowej. Trochę zwlekał z pójściem do lekarza: samo przyszło, samo przejdzie. Dopiero kiedy nie udało się, tak po męsku, zlekceważyć dolegliwości, odszukał gabinet rodzinnego medyka. Rutynowe badanie EKG było tak złe, że nie oponował, gdy dostał skierowanie do szpitala.
- To był początek końca mojego serca: renta, niezdolność do pracy, ataki duszności, co 3-4 miesiące szpital... - opisuje siedem lat wyczekiwania na cud.
Marek Jemielity kierujący Kliniką Kardiochirurgii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu nie ukrywał przed chorym prawdy:
- Pana choroba jest bardzo poważna i powinien pan wziąć pod uwagę przeszczep - radził.
- Nie zapomnę piątku 19 marca. Pierwszy telefon ze szpitala był o godzinie 9 wieczorem. Dr Tomasz Urbanowicz pytał, czy może po mnie przysłać karetkę - opowiada.
A więc jest serce! Jednak zamiast euforii, oczekiwana i niosąca nadzieję wiadomość spowodowała, że znów dopadły go wątpliwości. W chwili zwątpienia podszedł do żony i powiedział, aby wszystko odwołała. Kinga Skorlińska była jednak nieugięta i nie ustąpiła mężowi. Minuty oczekiwania karetki z Poznania wlokły się w nieskończoność, a on czuł, że ostatni raz widzi dzieci... O godzinie 22.30 pędził już na sygnale po nowe serce. Gdy pierwszy raz otworzyłem oczy, to zobaczyłem doktora Tomasza Urbanowicza, który czuwał nade mną - mówi pan Paweł.
Nowe życie będzie miało poważne ograniczenia, bo nowe serce wymaga szczególnego traktowania. Pan Paweł jest jednak pewien, że wytrzyma ono w jego 40-letnim organizmie. Jest wdzięczny nieznanym ludziom, którzy podjęli heroiczną decyzję, by obdarować go takim prezentem.