Wielkie prześwietlanie urzędników
Polskie sądy zapchały wnioski urzędników
starających się o zaświadczenia o niekaralności. Jeśli ich szybko
nie zdobędą, mogą nawet stracić pracę. A do tej pory nie ma ich
połowa - pisze dziennik "Metro"
Zgodnie z uchwaloną jesienią nowelizacją ustawy o pracownikach samorządowych wszyscy urzędnicy - od referenta do dyrektora wydziału - muszą być dokładnie sprawdzeni, czy nie byli w przeszłości karani. Ci z wyrokami pożegnają się z pracą. Reszta musi udowodnić nieskazitelność i przedstawić pracodawcy zaświadczenie o niekaralności. Jeśli nie zrobią tego do 11 stycznia, też mogą zostać zwolnieni albo zapłacić karę.
Sęk w tym, że na zdobycie zaświadczenia politycy dali niemal 150 tys. polskich urzędnikom tylko trzy miesiące. Już teraz Krajowe Rejestry Karne nie wyrabiają się z realizacją zadań. Tylko we Wrocławiu w listopadzie wydano 6 tys. zaświadczeń o niekaralności. Podobnie w Warszawie. W Poznaniu od początku grudnia złożono ponad tysiąc wniosków. I ciągle ich przybywa - potwierdza Agnieszka Weichert z poznańskiego sądu okręgowego. W całej Polsce zaświadczeń nie ma jeszcze połowa urzędników.
Skąd te opóźnienia? Samorządowcy mówią, że nie mają na nie pieniędzy. Koszty każdego zaświadczenia pokrywa urząd, a jedno kosztuje 50 zł. W skali całego kraju urzędy wydadzą nawet 7,5 mln zł. To dużo. Pod koniec roku wielu nie ma takich pieniędzy - twierdzi Marek Olszewski ze Związku Gmin Wiejskich. (PAP)