Wielkie ambicje Chin - siłą rozszerzą swe wpływy na morzach i oceanach?
Pretendujące do roli światowego mocarstwa Chiny chcą rozszerzać swe wpływy na morzach, również kosztem najbliższych sąsiadów - pisze francuski tygodnik "Le Nouvel Observateur". Pytanie tylko, czy są gotowe uczynić to za wszelką cenę?
26.02.2013 | aktual.: 26.02.2013 10:10
Chiny od strony morza otoczone są przez ogromny łuk, złożony z wysp i wód terytorialnych, które stanowią swoistą "zaporę", która zagradza im swobodny dostęp do Pacyfiku i blokuje Państwo Środka przed możliwością stania się największym światowym mocarstwem. Z powodu swoich roszczeń, z wieloma sąsiadami Pekin od lat uwikłany jest w spory terytorialne.
Trzy dekady dynamicznego rozwoju sprawiły, że komunistyczne władze nie ukrywają już swych ambicji i chęci zmiany mapy regionu, nawet siłą. W ostatnich miesiącach na wodach pomiędzy wybrzeżem Chin a "zaporą" zanotowano wzmożoną liczbę incydentów, a na celowniku znalazły się praktycznie wszystkie nabrzeżne kraje - pisze "Le Nouvel Observateur".
Państwo Środka rości sobie prawo do niemal całego obszaru Morza Południowochińskiego - na tym akwenie spór toczy się z Wietnamem o wyspy Paracel i z Filipinami o archipelag Spratly. Z kolei na Morzu Wschodniochińskim Pekin wysuwa swoje żądania w stosunku do kontrolowanych przez Japonię wysp Senkaku, przez Chińczyków nazywanych Diaoyu. I właśnie ten ostatni spór pociąga za sobą największą eskalację działań, a eksperci nie wykluczają w tym przypadku nawet ograniczonego konfliktu zbrojnego.
Jak wskazuje francuski tygodnik, Państwo Środka od strony morza otoczone jest przez kraje w większości będące sojusznikami USA, a Morze Południowochińskie, przez które przebiegają strategiczne szlaki transportowe, znajduje się de facto pod kontrolą potężnej amerykańskiej VII Floty.
Dlatego w odpowiedzi Chińczycy na przełomie lat 80. i 90. opracowali śmiałą, składającą się z trzech etapów doktrynę, która ma zmienić ten stan rzeczy. Pierwszy etap, właśnie realizowany, ma doprowadzić do przejęcia kontroli nad morzami wewnętrznymi wyznaczanymi przez pierwszy łańcuch wysp.
Drugi etap, przewidziany na lata 2020-2030, zakłada rozmieszczenie okrętów na akwenie wyznaczonym przez tzw. drugi łańcuch wysp, obejmujących zwłaszcza będące pod kontrolą USA Mariany i Guam. Dzięki temu chińskie jednostki rywalizowałyby z amerykańską flotą na jej własnym terenie.
Trzeci etap ma być już narzuceniem obecności chińskiej marynarki wojennej na wszystkich oceanach świata - pisze "Le Nouvel Observateur".
Dlatego Pekin w szybkim tempie rozbudowuje swoją flotę, a dzięki trzem dekadom boomu gospodarczego ma na to odpowiednie środki. Eksperci uspokajają jednak, że mimo forsownych zbrojeń, nawet przez kolejnych 20 lat Chiny nie będą w stanie dogonić połączonych sił swoich przeciwników, czyli USA i ich azjatyckich sojuszników. Poza tym chińska marynarka nie ma żadnego doświadczenia operacyjnego.
Na podstawie tygodnika "Forum".