Wielki społeczny eksperyment. Po co nam tysiące znajomych na Facebooku?
Badania socjologiczne mówią, że człowiek jest w stanie jednocześnie utrzymywać około 150 kontaktów międzyludzkich. Wielu z nas w mediach społecznościowych ma wielokrotnie więcej znajomych. Jedni setki, inni – nawet tysiące. Nikt jednak nie zamierza zachowywać ze wszystkimi, czy nawet z połową z nich, rzeczywistych relacji. Dwójka studentów, Martyna Kuc i Matt Kulesza, niezależnie od siebie, postanowiła to zmienić.
05.08.2015 | aktual.: 27.11.2015 23:57
Jeden człowiek, ponad tysiąc kaw, duży społeczny eksperyment. Australijczyk Matt Kulesza we wrześniu ubiegłego roku rozpoczął projekt „1000+ coffees”, w ramach którego zamierza wypić kawę z każdym z ponad tysiąca swoich znajomych z Facebooka.
Kolejne wspólne wyjścia dokumentuje w internecie, załączając za każdym razem zdjęcia oraz krótkie podsumowanie rozmowy. Na razie odbył 69 spotkań. Początkowo zakładał, że uda mu się zobaczyć ze wszystkimi w ciągu trzech lat, ostatnio jednak zmienił zdanie i stwierdził, że „potrwa to tak długo, jak będzie konieczne”. W jednym z wywiadów dla australijskiej gazety przyznał, że nie traktuje tych spotkań jako obowiązku. „Po prostu lubię umawiać się z ludźmi na kawę. Każdy ma w zanadrzu niesamowite historie, tylko musi otrzymać szansę na ich opowiedzenie” – dodaje Kulesza.
Martyna Kuc dopiero startuje. Niedawno ogłosiła początek swojego projektu „Bliżej”, w ramach którego zamierza spotkać się z każdym ze swoich facebookowych znajomych. A ma ich 758. Zakłada, że w ciągu dwóch lat uda jej się osiągnąć cel. „Najpierw myślałam, że po prostu spotkam się z tymi osobami, żeby mieć poczucie spełnionego obowiązku. Przecież nie tęsknię za wszystkimi, z którymi dzielę się moim życiem” pisze Kuc o swojej akcji. Dodaje także, że jej celem jest po prostu bycie bliżej ludzi. Wyrusza więc na kolejne spotkania, by urzeczywistnić wirtualne relacje.
Projekty „1000+ coffee” Matta Kuleszy i „Bliżej” Martyny Kuc potwierdzają smutną prawdę o współczesnym świecie i naszych relacjach. Mimo że wiemy, czy nasi znajomi są w związku, jakiej muzyki słuchają, gdzie jedzą burgery i piją kawę, tak naprawdę wcale ich nie znamy. „Dodajemy do znajomych osoby, z którymi raz wypiliśmy piwo, a prawdopodobieństwo ponownego spotkania oscyluje w okolicach zera. Nawet jeśli ich spotkamy, to w najlepszym przypadku się przywitamy i raczej nie zapytamy, co słychać” - pisała Kuc na stronie swojego projektu.
To nie przeszkadza nam zapraszać kolejnych znajomych do naszego internetowego świata. - Jest taka grupa internautów, która kolekcjonuje znajomych – mówi Wirtualnej Polsce dr hab. Mirosław Pęczak z Uniwersytetu Warszawskiego. Socjologowie przekonują, że potrzebujemy ich, bo potrzebujemy społecznej akceptacji, chcemy budować swój pozytywny wizerunek.
Po co nam tyle kontaktów na Facebooku? - Zwłaszcza wśród młodych użytkowników to, ilu ma się znajomych, jest pewnym znakiem prestiżu – komentuje Pęczak. Jego słowa potwierdza socjolog Dominik Batorski. - Dużo osób wykorzystuje serwisy społecznościowe jako narzędzie budowania własnego wizerunku – mówi WP.
Dr Konrad Maj, psycholog z Uniwersytetu SWPS zwraca uwagę na jeszcze inny aspekt tego zjawiska. - Portale społecznościowe poprzez swoją uniwersalność zaspokajają wiele potrzeb, w tym tkwi ich siła. Dla ludzi media społecznościowe stają się kolejną, tym razem wirtualną kawiarnią, w której mogą się spotykać. Kawiarnią, w której, jak mówi WP socjolog Polskiej Akademii Nauk profesor Henryk Domański, nie obowiązują praktycznie żadne reguły. Dlatego jest tak popularna.
Socjologowie przekonują, że jesteśmy połączeni bardziej niż kiedykolwiek, ale wcale nie na ludzkim poziomie. Kontakty w mediach społecznościowych są jedynie namiastką spotkań twarzą w twarz. - To naiwne myśleć, że media społecznościowe mogą zastąpić realny kontakt - konkluduje Pęczak. – To smutne zjawisko – dodaje doktor Maj.
Kuc i Kulesza rzucili wyzwanie nie tylko sobie, ale także nam. Pokazują, że nadszedł najwyższy czas, by oderwać się od komputerów oraz smartfonów i zacząć bardziej pielęgnować kontakty w prawdziwym życiu.
Amanda Siwek, Wirtualna Polska