Wielkanocne szukanie "zajączka" na Śląsku
W wielu domach na Górnym Śląsku dzieci w Wielkanoc będą szukały "zajączka", czyli słodyczy i innych prezentów schowanych przez rodziców w różnych zakątkach. Wręczanie prezentów w Wielkanoc to zwyczaj pochodzenia niemieckiego, który pojawił się na Śląsku na przełomie XIX i XX wieku.
"Zajączek" należy do tradycji kultywowanych także w innych częściach Polski - na Opolszczyźnie i w Wielkopolsce. Najczęściej ofiarowuje się słodycze. "Zajączków" czy jaj z czekolady dzieci szukają w ogrodzie albo wśród kwiatów.
Śląskie dzieci są uprzywilejowane pod tym względem. W wielu innych częściach Polski "zajączek" nie jest w ogóle znany - przypomniała Krystyna Pieronkiewicz-Pieczko z działu etnografii Muzeum Śląskiego w Katowicach.
W przeszłości zasadą było obdarowywanie dzieci niezbyt wyszukanymi prezentami, zwykle łakociami. Rodzice przygotowywali w Wielkanoc gniazdko ze słodyczami. Zadaniem dzieci było je znaleźć. Czasem łakocie chowało się w ogródku, a czasem nawet na łące czy w pobliskim lesie - powiedziała Krystyna Pieronkiewicz- Pieczko.
Przed Wielkanocą szło się całymi rodzinami do kościoła i całowało się krzyż - zresztą całowanie krzyża praktykuje się w naszych kościołach do dnia dzisiejszego. Dzieci niechętnie to robiły, bały się brody Chrystusa, więc za pocałowanie krzyża, co widzimy na starych fotografiach, obok krzyża rodzice podkładali paczuszki z drobnymi słodyczami. Ten zwyczaj też czasami nazywano "zajączkiem" - dodała.
Jednak dziś "zajączkiem" nazywa się szukanie prezentów - zazwyczaj w świąteczną niedzielę, rzadziej w Wielką Sobotę. W ostatnich latach obok słodyczy pojawiają się bardziej wyszukane prezenty. "Zajączek" coraz częściej podrzuca też prezenty dorosłym. Natomiast kryjówki, w których można znaleźć podarunki, są z roku na rok coraz mniej wyrafinowane - słodycze znajduje się dziś w szafce czy w doniczce z kwiatkami.
Jak dodała Pieronkiewicz-Pieczko, na tle tej tradycji dochodzi czasem do nieporozumień. Była świadkiem sytuacji, w której mieszkaniec Śląska, jadąc w Wielkanoc w odwiedziny do narzeczonej w Małopolsce, zabrał ze sobą słodycze.
Dla wszystkich członków rodziny przywiózł łakocie i wszyscy byli tym faktem bardzo zaskoczeni, a dla niego był to po prostu Zajączek, którym chciał obdarować bliskie sobie osoby - powiedziała Krystyna Pieronkiewicz-Pieczko.