Wielka ucieczka z poczty
- Dziś wielu wrocławian nie znajdzie w skrzynkach listów – doręczyciele zamierzają protestować.Tylko w trzech ostatnich miesiącach z pracy odeszło 50 wrocławskich listonoszy. Nie chcieli już pracować za tysiąc złotych miesięcznie. Poczta boi się, że wkrótce straci kolejnych pracowników.
21.11.2006 08:23
Na Krzykach ludzie od kilku tygodni nie widzieli listonosza. W skrzynkach ani śladu po listach. Na kartki z pozdrowieniami można poczekać, ale spóźnione rachunki trzeba będzie płacić z odsetkami. – Co dwa miesiące dostaję ponaglenie do zapłaty za telefon, co kosztuje mnie dodatkowo trzy złote – opowiada Katarzyna Kołacz z ul. Porannej. – To nie moja wina. Po prostu tak dostaję pocztę. Kiedyś stracę cierpliwość i przejdę się do naczelnika urzędu na Krzyckiej. Nie będzie miło – zapowiada. Inni mieszkańcy wypatrują listonosza codziennie z wielką nadzieją. I z drżeniem serca. – Spłacam raty za materiały budowlane – tłumaczy Anna Dydyna z ul. Skarbowców. – Ostatnio przelew na ratę dostałam długo po terminie. Tak samo z rachunkiem za komórkę. Przecież kiedyś mi ją wyłączą, choć to nie ja jestem winna – denerwuje się kobieta.
Poczta przyznaje, że na Krzykach miała spore kłopoty z doręczaniem przesyłek. Czterech listonoszy z placówki przy ul. Krzyckiej jest na długotrwałych zwolnieniach. Kilku kolejnych poszło na urlopy albo rozchorowało się. – Trzeba było sprowadzić następnych. A to trwało. Ale teraz na Krzykach nie ma już problemów. Mamy tam pełną obsadę – zapewnia Mariusz Ciechanowski, kierownik działu zarządzania siecią we wrocławskiej Poczcie Polskiej. We Wrocławiu pracuje 435 listonoszy. Potrzeba o 50 więcej. – Mamy 14 wolnych stanowisk. Dodatkowo, codziennie około 35 listonoszy nie przychodzi do pracy z powodu choroby albo urlopu – wylicza Ciechanowski.
Na ratunek studenci
Tylko w ciągu trzech ostatnich miesięcy z pracy we wrocławskiej poczcie odeszło 53 doręczycieli. W tym samym czasie zatrudniono 57 nowych, ale na biurka kierowników urzędów ciągle trafiają kolejne wypowiedzenia. Niektórzy świeżo przyjęci pracownicy składają je już po dwóch dniach pracy. – Boimy się kolejnych zwolnień. Ale na razie możemy być spokojni. Mamy 366 rejonów, a listonoszy jest prawie o stu więcej. To rezerwa, która pozwala na obsłużenie całego miasta – uspokaja Ciechanowski. Poczta w każdej chwili jest gotowa przyjąć nowych listonoszy. Kilkunastu może zatrudnić natychmiast. – Oferujemy całkiem sporo: stabilizację zawodową, możliwość awansu, fundusze socjalne, dodatki, nagrody jubileuszowe, ulgę na bilety kolejowe, urlopy na leczenie sanatoryjne – wylicza kierownik. Zniechęca tylko pensja. Doświadczony listonosz dostaje na rękę nieco ponad tysiąc zł. Początkujący – tylko 800 zł. Do pomocy przy doręczaniu listów pocztowcy chcą też namówić studentów. Na umowę zlecenie są w stanie przyjąć nawet
kilkadziesiąt osób. Płacą 7 zł za godzinę.
Listów nie doniosą
– Jeśli pójdzie tak dalej, wkrótce Wrocław zostanie bez listonoszy – obawia się Piotr Moniuszko z Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty. W piątek organizacja wezwała pocztowców z całego regionu do rozpoczęcia akcji protestacyjnej. Domaga się m.in. podwyżek płac, wstrzymania prac w sprawie prywatyzacji Poczty Polskiej i rezygnacji z dostarczania przez listonoszy przesyłek reklamowych. – Nie namawiamy nikogo do strajku. Chcemy po prostu, by pracownicy poczty bardzo skrupulatnie wykonywali swoje obowiązki, starannie wypełniali druki, kontrolowali opłaty i terminowość doręczeń – wyjaśnia Moniuszko. Wypełnianie dokumentów zajmie listonoszom tyle czasu, że większość z nich nie zdąży dostarczyć przesyłek do adresatów. W praktyce będzie to wyglądało jak strajk włoski. Zbigniew Trochimiak, listonosz z poczty przy ul. Nowowiejskiej w piątek przez kilka godzin sumiennie wykonywał papierkową pracę w urzędzie. Późnym popołudniem z innymi doręczycielami wyruszył z listami do mieszkańców. Ale większości przesyłek
nie donieśli. – Czterdzieści minut czekaliśmy na autobus. Nie przyjechał, a nasz czas pracy się skończył. Wróciliśmy więc z listami do urzędu – bezradnie rozkłada ręce. – W piątek do naszej akcji włączyło się około 200 osób z placówek we Wrocławiu i okolicach – mówi Moniuszko. Związkowcy przewidują, że dziś protestować będzie już większość wrocławskich listonoszy.
* Jacek Strzałkowski * Urząd Komunikacji Elektronicznej
– Jeśli poczta nie wywiązała się z obowiązku doręczenia przesyłki, klient ma prawo żądać odszkodowania. Reklamacje mogą dotyczyć przesyłek rejestrowanych, czyli listu poleconego albo paczki. W przypadku faktur i rachunków, które nie dotrą do nas w terminie, uzyskanie odszkodowania może być trudniejsze, bo to inny rodzaj przesyłki. Jeśli poczta sama dobrowolnie nie zgodzi się wypłacić odszkodowania, można ją jedynie pozwać do sądu z powództwa cywilnego.
Michał Gigołła (ANA, PRZEM)