Wielka demonstracja antyrepublikańska w Saint Paul
Wiele tysięcy ludzi przeszło w
poniedziałek, w dniu otwarcia konwencji Republikanów, ulicami
Minneapolis-Saint Paul, demonstrując przeciw administracji
prezydenta USA George'a W. Busha, republikańskiemu kandydatowi na
prezydenta Johnowi McCainowi, rasizmowi i wojnie w Iraku.
Według wstępnych ocen władz miasta demonstrantów było od pięciu do ośmiu tysięcy. Nie wyklucza się, że było ich więcej.
Demonstranci nosili transparenty: "Bush-kłamca, morderca, terrorysta", "Zaprzestać wojny, zaprzestać rasizmu". Ubrani byli też w szturmówki z napisami: "Bush to błąd", "McCain=Bush", "Precz z Iraku".
Demonstrację zorganizowała koalicja lewicowych ugrupowań "Stop the War". Jej uczestnicy skandowali: "Kiedy walczymy, zwyciężamy", "Pokój w Iraku", "Precz rasizmem", powiewali amerykańskimi flagami narodowymi. Jedna z grup niosła ogromne płótno z reprodukcją Deklaracji Niepodległości, kluczowego elementu credo politycznego USA.
Policja uzbrojona po zęby - w hełmach i z długimi pałkami - nie dopuszczała demonstrantów w pobliże Excel Energy Center, gdzie właśnie zaczęła się republikańska konwencja. Wstrzymywano ruch, aby manifestujący mogli przejść, lecz nie pozwalano im iść ulicami prowadzącymi do miejsca obrad.
Niektórzy demonstranci, przeważnie młodzi, byli poprzebierani jak na paradzie karnawałowej. Pochód, idący z różnych kierunków wieloma ulicami, doszedł do gmachu parlamentu stanowego stanu Minnesota. Tam odbył się wiec antywojenny i antyrepublikański.
Demonstracja miała charakter pokojowy, ale wcześniej doszło do sporadycznych starć grup anarchistów z policją. Przed konwencją policja w St.Paul prewencyjnie aresztowała kilkunastu członków tych ugrupowań.
Miejscowy komisarz policji prezentował w telewizji znalezione w miejscu aresztowania przedmioty, które miałby potwierdzać agresywne zamiary tych grup.
Tomasz Zalewski