Wielka Brytania: nie wszyscy Polacy są przestępcami

Ipswich to miasto położone we wschodniej Anglii, w którym nowe życie rozpoczęło wielu polskich imigrantów. Polacy szanują lokalnych mieszkańców i tego samego oczekują od nich. - Jednakże, w dzisiejszych czasach, zawsze znajdzie się 'element', który stara się zniszczyć całą tę ciężką pracę i podejmowane przez większość wysiłki - uważa Andrzej Sołtysik, poważany obywatel miasta, który od urodzenia mieszka na Wyspach.

Tymi słowami nawiązał do sprawy czwórki polskich obywateli, skazanych za prowadzenie domów publicznych m.in. w Ipswich oraz Bristolu. "Interesem" zarządzał 41-letni Przemysław W., który otrzymał karę ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok i ma dwunastomiesięczny zakaz wstępu do Ipswich, Norwich oraz Colchester.

Zdaniem Sołtysika przestępcy narazili tutejszą Polonię na utratę reputacji wśród lokalnej społeczności. - W ciągu ostatnich siedmiu lat tysiące Polaków przybyło na Wyspy w poszukiwaniu nowych możliwości. Prawie zawsze emigracja okazywała się dla nich słusznym wyborem - tak jak dla Wielkiej Brytanii, która ponownie ich przyjęła - podkreśla Sołtysik, nawiązując w ten sposób do historii i Polaków, którzy w obronie Brytyjczyków ryzykowali życie w czasie II wojny światowej, a później schronili się w Zjednoczonym Królestwie, aby uniknąć represji w komunistycznym kraju.

- Tylko Polak może wiedzieć, jak to jest być zaakceptowanym przez Wielką Brytanię. I nadal ma to dla nas wielkie znaczenie - podkreśla Sołtysik, cytowany przez serwis informacyjny East Anglian Daily Times.

Ponadto przyznaje, że Przemysław W. był dobrze znany polskiej społeczności, która - jak zaznacza - nie chciała mieć z nim nic wspólnego. - Psuł dobre imię tutejszej Polonii - dodaje.

(A.C.)