PolskaWielbiciel dziecięcego porno... pracuje z dziećmi

Wielbiciel dziecięcego porno... pracuje z dziećmi

W komputerze Stanisława S. (47 l.) śledczy znaleźli ohydne filmy pornograficzne, w których występowali nieletni i zwierzęta. Mężczyzna pracuje jako wykładowca wyższej uczelni i psycholog prowadzący zajęcia terapeutyczne z dziećmi w olsztyńskim szpitalu psychiatrycznym.

Wielbiciel dziecięcego porno... pracuje z dziećmi
Źródło zdjęć: © PAP

06.02.2010 | aktual.: 08.02.2010 11:14

To jakiś chory pomysł, żeby maniak dziecięcej pornografii pracował z dziećmi. Stanisław S. (47 l.), olsztyński psycholog i wykładowca, prowadzi dla nich terapeutyczne zajęcia. I przez rok nikomu to nie przeszkadzało. Aż do czasu, gdy "Fakt" zainteresował się tą bulwersującą sprawą.

Na trop tej sprawy trafili śledczy, którzy co jakiś czas przeszukują Internet, namierzając komputery osób, ściągających filmy z dziecięcą pornografią. Jakież było ich zdziwienie, gdy ustalili adres mieszkania, w którym działał taki komputer – okazało się, że to mieszkanie ich koleżanki, policyjnej psycholog w stopniu komisarza.

Gdy weszli do mieszkania z prokuratorskim nakazem przeszukania, rzeczywiście znaleźli komputer, na którego twardym dysku znaleźli kilka filmów z dziecięcą pornografią i jeden ohydny film z udziałem zwierząt. – Filmy zawierały twardą pornografię dziecięcą – wyjaśnia prokurator Mieczysław Orzechowski z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

Użytkownikiem komputera był mąż policjantki Stanisław S., wykładowca wyższej uczelni i psycholog prowadzący zajęcia terapeutyczne z dziećmi w olsztyńskim szpitalu psychiatrycznym. Postawiono mu wówczas zarzuty posiadania i udostępniania treści zawierającej pornografię. Prokuratura nie miała wątpliwości, że Stanisław S. popełnił przestępstwo. – W kwietniu 2009 r. skierowaliśmy w tej sprawie akt oskarżenia do sądu – dodaje prokurator Orzechowski. Największą grozę budzi jednak fakt, że psycholog, na którym ciążą tak poważne oskarżenia, nadal prowadzi zajęcia z dziećmi i młodzieżą. Ani prokuratura, ani sąd, ani dyrekcja szpitala nie odsunęły pornomaniaka od tej pracy. Dlaczego?

– Stanisław S. nie był funkcjonariuszem publicznym, nie mieliśmy obowiązku informowania o zarzutach w jego miejscu pracy – tłumaczy rzecznik prokuratury Mieczysław Orzechowski. – Nie wchodził tu też, w ocenie prokuratora prowadzącego sprawę, wysoki interes społeczny – dodaje. Wagę problemu dyrekcja szpitala dostrzegła dopiero teraz. – Dowiedzieliśmy się o tym dopiero z doniesień prasowych – mówi Andrzej Błaszczyk, rzecznik szpitala psychiatrycznego. – Psycholog przebywa obecnie na urlopie wypoczynkowym, a kiedy wróci, zostanie odsunięty od pracy z dziećmi – obiecuje.

Stanisław S. nie chce rozmawiać z dziennikarzami. W czwartek spakował kilka walizek i wyjechał. Po doniesieniach prasowych stracił też pracę w jednej z olsztyńskich prywatnych uczelni.

Sprawą zainteresował się prokurator krajowy. Zażądał od śledczych dokumentacji i wyjaśnień w tej bulwersującej sprawie. Stanisławowi S. grozi do 10 lat więzienia.

Polecamy w wydaniu internetowym eFakt.pl:
Uratowali mu obie nogi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)