Wiec w obronie ks. Henryka Jankowskiego
Tłumy zagorzałych obrońców ks. prałata Henryka Jankowskiego pojawiły się wczoraj na sumie w bazylice św. Brygidy. - Nie oddamy księdza Jankowskiego, nie oddamy parafii! - deklarował Wojciech Podjacki z Ligi Obrony Suwerenności.
04.10.2004 | aktual.: 04.10.2004 08:26
- To jest wartość dla nas wszystkich najważniejsza! Sam prałat do swoich sympatyków nie przemówił. Jest w Rzymie. Mszę w jego zastępstwie odprawił ks. dr Józef Paner, rezydent w bazylice św. Brygidy. W kazaniu nie było mowy o sprawie prałata. Burzliwe dyskusje trwały za to na wiecu przed kościołem. Co chwila pojawiało się w nich nazwisko abpa. Tadeusza Gocłowskiego. Właśnie on w ubiegłym tygodniu zażądał odejścia ks. Jankowskiego. - Żądamy odejścia arcybiskupa Gocłowskiego! - krzyczał Teodor Kudła ze Stowarzyszenia "Świadomość Polska".
- Jeśli odejdzie ks. prałat, a nie arcybiskup, ja nie będę należał do tego Kościoła! Po tych zdaniach pojedyncze osoby zaczęły klaskać, niektóre kiwały głowami, ale inne stały w milczeniu. - Ten pan przesadza - mówi Piotr Nowacki, który przyszedł na mszę. - Arcybiskup to człowiek, który podejmuje rozważne decyzje. Trzeba je szanować.
Deszcz nie odstraszył zwolenników księdza Jankowskiego, którzy wczoraj zebrali się przed kościołem św. Brygidy. Po mszy św. tłum gorąco dyskutował o procedurze odwołania księdza z funkcji proboszcza parafii. - Skandalem jest to, co dzieje się ostatnio wokół prałata i jego parafii - mówił podczas przemówienia Wojciech Podjacki, przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności. - Ksiądz Jankowski i parafia św. Brygidy to dla nas wartość najważniejsza. To jest symbol wiary i polskości. Prawda musi zwyciężyć. Musimy wierzyć, że wszystko się dobrze skończy.
Ksiądz Jankowski mówi tylko prawdę i za tę prawdę chcą go ukarać. My musimy być przy nim. Przypomnijmy, że abp Gocłowski zaproponował ks. Jankowskiemu zrzeczenie się probostwa parafii św. Brygidy i podjęcie pracy w Centrum Ekumenicznym św. Brygidy. W obronie proboszcza wystąpił także przewodniczący Komitetu Obrony Polskości, Kościoła i ks. Prałata Henryka Jankowskiego. - Decyzja ks. arcybiskupa wywołała znaczne rozgoryczenie i wielki niepokój w środowisku wiernych parafii św. Brygidy - mówił do zebranych Bogusław Duffek. - Złożyliśmy na ręce księdza arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego protest, wyrażający nasz zdecydowany sprzeciw przeciwko tej szokującej i niegodziwej decyzji.
Domagamy się również podjęcia dialogu z wyłonionymi przedstawicielami wspólnoty parafialnej w celu uspokojenia wzburzonych nastrojów wśród wiernych tej parafii, wywołanych decyzją księdza arcybiskupa. Przedstawiciele kilkudziesięciu mediów, nie tylko polskich, którzy zjawili się wczoraj w kościele św. Brygidy, nie mieli okazji porozmawiać z księdzem Jankowskim, ponieważ w zeszłym tygodniu udał się do Rzymu, oficjalnie na zaproszenie Szwedzkiego Instytutu Studiów Klasycznych. Protestujący ludzie, którzy przyszli na wiec, zawzięcie komentowali całą sprawę. Na koniec przemówień, pokazując znak zwycięstwa, skandowali: "Zwyciężymy, zwyciężymy...".
List do biskupa i jego riposta Posłanka koła poselskiego "Dom Ojczysty" Gertruda Szumska rozpoczęła akcję zbierania podpisów w obronie ks. Henryka Jankowskiego. - Dostałem taki list, gdzie są 62 podpisy posłów - byłem zdumiony. Na litość boską, przecież macie wolną możliwość działania w parlamencie, w komisjach. Macie możliwość wypowiadania tych spraw poprzez prasę, poprzez media. Natomiast piszecie list do biskupa z 62 podpisami parlamentarzystów, którzy nie mają nic wspólnego z parafią św. Brygidy - tak skomentował list metropolita gdański Tadeusz Gocłowski w wypowiedzi dla Radia Plus.
- Jak sądzę, żaden z tych posłów nie jest członkiem wspólnoty parafialnej. To jest tylko jak gdyby chęć zaistnienia? - Jesteśmy zainteresowani silnym Kościołem. Prosimy, by arcybiskup nie działał pod wpływem mediów - wyjaśniała Szumska. Jej zdaniem ks. Jankowski to "symbol księdza Polaka, który współdziałał ze światem ludzi pracy i wszystkimi potrzebującymi". Według Szumskiej, pod listem do metropolity gdańskiego podpisali się posłowie koła "Dom Ojczysty", Samoobrony, Ligi Polskich Rodzin, Ruchu Katolicko-Narodowego, ROP oraz posłowie niezrzeszeni. Posłanka Szumska nie chciała powiedzieć, jakie działania podejmą autorzy listu w przypadku nieuwzględnienia go przez arcybiskupa.
Kolejne sensacje Piotra J. Groźby i szantaż Piotr J., chłopak, który od kilku tygodni stara się o możliwość wystąpienia przed prokuratorem i przedstawienia tam swoich doświadczeń z kontaktów z księdzem Henrykiem Jankowskim, twierdzi, że chciał popełnić samobójstwo. Powód - człowiek z otoczenia księdza Jankowskiego miał grozić mu śmiercią, gdy ujawni cokolwiek prokuraturze. O Piotrze J. pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Zgłosił się on do redakcji "Gazety Poznańskiej", by opowiedzieć o swoich kontaktach z prałatem. Jak twierdził bowiem, mimo zgłoszenia chęci zeznań prokuraturze, nikt do tej pory z nim nie rozmawiał.
21-letni Piotr J. już 12 sierpnia wysłał do prokuratury zawiadomienie w sprawie dotyczącej ks. Henryka Jankowskiego. Twierdzi on, że bardzo dobrze zna księdza. Mężczyzna pochodzi z Łęga pod Starogardem. Od kilku miesięcy mieszka i pracuje w Warszawie. Prokurator z prokuratury w Elblągu, która prowadzi śledztwo w sprawie ks. Jankowskiego, Zbigniew Więckiewicz powiedział nam, że Piotr J. będzie przesłuchiwany. Wczoraj Piotr J. zadzwonił do naszej redakcji. Opowiedział kolejną historię. - W piątek, około godz. 20, gdy wychodziłem ze swojego mieszkania w Warszawie, podjechał samochód. Podszedł do mnie człowiek, którego znam z pobytów w parafii kościoła św. Brygidy i zagroził mi, że jeżeli zeznam coś w sprawie księdza, stanie mi się krzywda - opowiada. Stres miał spowodować to, że Piotr J. próbował skoczyć z jednego z warszawskich mostów.
- Odwiedli mnie od tego przyjaciele. By zapewnić mi bezpieczeństwo, zawieźli mnie do szpitala psychiatrycznego, gdzie teraz przebywam - mówi Piotr J. Mężczyzna przekazał nam informacje na temat tego, kto konkretnie miał mu grozić. Sprawdziliśmy. Taka osoba pracuje na plebanii kościoła św. Brygidy. Jednak żadnego zawiadomienia w tej sprawie, ani w sprawie domniemanej próby samobójczej nie ma policja. Lekarze z warszawskiego szpitala także nie chcą nic powiedzieć nam telefonicznie. Do sprawy wrócimy. Anna Lorek