PolskaWidzowie podzieleni po premierze "Miasta44". Scena seksu wzbudziła największe kontrowersje

Widzowie podzieleni po premierze "Miasta44". Scena seksu wzbudziła największe kontrowersje

To z pewnością film dla osób o mocnych nerwach, bo nagromadzenie potworności, jakie oglądamy na ekranie, poraża. "Miasto44" Jana Komasy, którego specjalny pokaz odbył się w środowy wieczór na Stadionie Narodowym powstańcom się spodobał, pozostałych widzów jednak podzielił. W seansie uczestniczyło 10 tys. osób, w tym m.in. prezydent Bronisław Komorowski.

31.07.2014 | aktual.: 31.07.2014 17:05

W komentarzach publicystów na Twitterze dominuje ton klęski i rozczarowania. "Film dramat, przy okazji wojenny. 'Sala samobójców' w wojennej scenerii plus odrobina 'Matrixa'" - pisze Daniel Adamski. Mieszane odczucia po obejrzeniu "Miasta44" ma Sławomir Wikariak: "Film efektowny, ale momentami niestety efekciarski. Chyba niepotrzebnie". Maciej Wąsik: "Nie mogę podnieść się po wczorajszym pokazie #Miasto44. Czy wszystko, co można obejrzeć na Narodowym jest w naszym wykonaniu tak fatalne?". Yeshivagrl jest bezlitosna: "Kolejna masakracja. Spodziewałam się groteski, ale nie aż takiej - dubstep w tle. LOL".

Recenzenci zwracają uwagę na hollywoodzki poziom filmu, co jednak wielu postrzega jako wadę. Komentują, że "Miasto44" to film dla amatorów gier komputerowych. Razi ich też ścieżka dźwiękowa. "Jedna z początkowych scen na cmentarzu rodem z 'Matrixa' a w tle Czesław Niemen 'Dziwny jest ten świat' - bez komentarza. Scena w kanałach - zwolnione tempo, a w tle muzyka w stylu Skrillexa. Jako wnuk Powstańca, który usłyszał od dziadka sporo o historii, nie tak sobie to wyobrażałem i z pewnością nie tak to wyglądało. Jeżeli autor nie chciał się trzymać prawdy historycznej, a zrobić miks powstania z 'Matrixem', to nie należało robić premiery przy okazji rocznicy, mieszać w to kombatantów i prezydenta" - zwraca uwagę "Mr Brooks Filmaniak".

Zupełnie inne odczucia po obejrzeniu filmu ma "BWaldorf". Internautka obraz Komasy przedstawia w samych superlatywach. "Od ponad roku nic nie robię tylko zajmuję się tematyką PW, miałam więc ogromne oczekiwania, byłam nastawiona bardzo sceptycznie po sesjach z dziewczynami a la blogerki modowe wystylizowane na lata 50. i trailerze z Laną del Rey w tle. A tu proszę, film genialny; pokazał wszystkie stadia powstania, od euforii po właściwie zobojętnienie przychodzące po niewymownej dozie cierpienia. Pokazano prawie wszystkie dzielnice, pobieżnie, ale w każdej z nich przedstawione były aspekty PW, wydarzenia; szpitale polowe, jeńcy niemieccy, znalazło się nawet miejsce na armię Berlinga. Aktorstwo wspaniałe, nie przesadzam - ci moi rówieśnicy (a od nich to już oczekiwałam niemożliwego, strasznie byłam uprzedzona) byli po prostu niesłychanie przekonujący, zupełnie niepretensjonalni, bałam się jakiejś pseudoheroicznej maniery - nie było tego. Nie było też zbytniego 'uwspółcześniania', żeby przypodobać się
dzisiejszej młodzieży. (...) Obawiałam się fabuły, po tym jak przeczytałam zarys - o miłości powstańca do dwóch dziewczyn. Zemdliło mnie, że będzie ckliwie na zasadzie powstańczy 'Zmierzch' z dwiema Bellami i jednym Edwardem. Nie, postaci nie były czarno-białe. Emocje bijące z ekranu są nie do opisania. (...) Naprawdę nie mogę się po tym filmie pozbierać. Arcydzieło to słowo, które jest tu adekwatne". "Podpisuje się rękami i nogami pod wypowiedzią... Wbija w fotel i tyle" - zgadza się kolejny internauta. Neta Aneta Staszczyk: "To jest wielkie kino, nie żadna imitacja... Pokażcie mi drugi taki film - z efektami na światowym poziomie, trzymający w napięciu do samego końca, a do tego bez lukrowej martyrologii. Wielki szacunek!".

Widzowie zwracają uwagę, że film wręcz epatuje makabrą. Natłok drastycznych scen sprawia, że obraz nie nadaje się dla widzów o słabych nerwach. Małgorzata Szamocka: "Ten film pomógł mi zrozumieć moją mamę, która w Powstaniu miała kilka lat i z babcią kryła się po piwnicach, a dziadek walczył. Zginął na fortach Żoliborza 30 września w dzień siódmych urodzin córki. Mama o Powstaniu mówiła mało, babcia jeszcze mniej. Do dziś nie ogląda żadnych filmów z tego okresu. Mówi, że obrazy z Powstania są w niej nadal. Rozumiem to, bo ja dziś też nie mogłam spać, a kadry z filmu 'Miasto44', pozostaną we mnie chyba na zawsze. Świetnie, że film pokazywał tak różne trony i punkty widzenia, nie był dydaktyczną powiastką i tylko działał (na mnie) jak walnięcie 'obuchem w głowę'. Rozumiem powstańców, którzy 'chcieli być wolni i wolność sobie zawdzięczać', a cena którą zapłaciła Warszawa, cena była straszna... Dopiero teraz to do mnie dotarło. Dzięki!'. Również zdaniem internauty posługującego się nickiem "Bartek_Bartek" film
Komasy jest bardzo mocny: "Miejscami przeraża realizmem (...) jednocześnie zero patosu - to zdecydowanie nie 'Katyń', 'Wałęsa' czy 'W ciemności'. To film dla młodego widza, wychowanego na amerykańskim kinie. No i seks, ten wątek też się pojawia i jest dość przekonujący".

To jednak właśnie sceny pocałunku i seksu młodych uczestników powstania wzbudziły najwięcej kontrowersji. Martyna Sawa: "Chyba miał na celu tylko wykończenie kombatantów. Pociski latające w kokardkę i pocałunek w odłamkach. Tania Ameryka". Mikołaj Wróbelek: "Strzelają, a oni się całują... jak w amerykańskim filmie - Gimbaza będzie zachwycona". "Z filmu wynika, że powstańcy zamiast walczyć... kopulowali" - stwierdza inny oburzony internauta. Na co otrzymuje trzeźwą odpowiedź: "Każda mocno stresowa sytuacja powoduje rozluźnienie seksualne. Nie trzeba studiów psychologicznych, żeby to wiedzieć. Tak było choćby podczas stanu wojennego. Seks nie jest niczym niezwykłym w tym filmie, bo taka była rzeczywistość. Tworzenie fałszywych post-etosów jest zupełnie zbyteczne".

Te sceny wzbudziły jednak zażenowanie także zdecydowanych orędowników filmu. "Nie chcę zdradzać szczegółów osobom, które filmu jeszcze nie oglądały, ale przy scenie pocałunku pod ostrzałem z pięknymi fajerwerkami rodem z Disneya, nie wiedziałam jak się zachować. Parsknęłam śmiechem, podobnie jak ludzie wokół mnie. Ubolewam strasznie, bo sceny te podobno miały przemówić do mojego pokolenia. Dla mnie (jak i młodych, 20-letnich ludzi, którzy ze mną byli) były one kompletnie niepotrzebne i 'zepsuły' mi film" - pisze "Oli939". Te sceny, tak nie pasujące do reszty filmu, najbardziej drażniły. "Wiadomo, ze pewnie był to celowy zabieg reżysera, który miał coś podkreślić, ale do mnie to nie trafiło" - zgadza się inna internautka. "Scena z Bollywood - taniec-pocałunek w ogniu pocisków w zwolnionym tempie - nie do wybaczenia. Nie spodziewałem się po Janie Komasie braku kultury filmowej i gustu, choć dzięki Bogu to tylko moment. Całość robi WIELKIE wrażenie. Ciągle trzyma w napięciu jakbyśmy mieli (jakby oni -
20-latkowie w kinach) mieli poczuć, jak to naprawdę było: bez chwili wytchnienia. Trójka młodych aktorów gra świetnie i naturalnie" - to kolejny głos widza środowej projekcji.

Przed projekcją filmu 32-letni reżyser Jan Komasa zwrócił się do obecnych powstańców. - Jestem szczęśliwy i zaszczycony, mogąc stać tu przed wami, powstańcy warszawscy. Niech ten film będzie naszym "dziękuję" dla was od całej ekipy. 3,5 tys. osób pracowało nad tym filmem - powiedział. Bohaterzy Warszawy otrzymali owacje na stojąco od 10 tys. gości. - Chciałbym, żeby ten film zmienił coś na lepsze w świecie. Ważne, by ideę walki o wolność i godność nieść dalej - dodał po chwili reżyser.

Projekcja filmu była częścią programu obchodów 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Do kin "Miasto 44" trafi 19 września, wtedy też odbędzie się oficjalna premiera dramatu wojennego. Od 15 do 20 września film weźmie udział w konkursie głównym 39. festiwalu w Gdyni, gdzie walczyć będzie o nagrodę Złotych Lwów.

(js)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)