"Widzimy kandydatów wypicowanych przez specjalistów"
Zadziwiająca jest obecna kampania wyborcza. Główni pretendenci do prezydentury prowadzą ją z ukrycia, jak ognia unikając bezpośredniego starcia. Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński chcą podobno przedwyborczych debat, ale tak naprawdę mało kto w to wierzy. Bo jednocześnie słyszymy: niech druga strona wystąpi z inicjatywą. I tak trwa polskie gadanie o gadaniu, o tym czy warto i czy chce się rozmawiać z rywalami.
Media tej ściemie ochoczo przyklaskują, bo i one do debat serca nie mają. Lepiej przecież puścić materiał o kandydatach, którzy spierają się o debatę niż samą taką imprezę organizować czy choćby tylko relacjonować. Trudno bowiem wcisnąć w dłuższą dyskusję blok reklamowy.
W rezultacie mamy udawaną kampanię wyborczą, kandydatów widzimy wypicowanych przez specjalistów od wizerunku, ich poglądy otrzymujemy w postaci dokładnie spreparowanej papki, wiemy o nich, że jeden jest doświadczonym przez los eleganckim panem, drugi – myśliwym z zamiłowaniem do tradycji i licznej rodziny, trzeci zaś ma atut młodego wieku, dzięki czemu nie musi składać oświadczenia lustracyjnego.
A ja chciałbym zobaczyć kandydatów w ferworze żywej dyskusji, nie tylko poznać ich poglądy, ale także zobaczyć jak się sprawdzają w sytuacji ostrego sporu. Czy walą pięściami na oślep, czy też mają jakiś zestaw pomysłów, przygotowany program, bądź choćby cięte riposty. Bez debat tego się nie dowiemy. Przy czym chodzi nie tylko o potyczkę dwóch głównych kandydatów. Ta rzeczywiście może się odbyć po pierwszej turze wyborów. Szanse słownego starcia powinni otrzymać wszyscy pretendenci do Pałacu Prezydenckiego. Nie jest ich zresztą wielu, można więc zorganizować dwie debaty, każda z udziałem losowo dobranych pięciu kandydatów. Myślę, że warto to zrobić, z troski choćby o stan polskiej demokracji. Wszak dyskusja, wymiana argumentów to tej demokracji podstawa. A jeśli któryś z kandydatów uzna, że nie warto rozmawiać i na debatę nie przyjdzie? Bez łaski, puste krzesło z nazwiskiem aroganta też będzie miało dla publiczności swoje znaczenie.
Debaty powinna zorganizować oczywiście TVP, to jej misyjny obowiązek. Wiem, wiem, ważniejsze jest promowanie w „Wiadomościach” i innych programach jednego tylko kandydata. Ale może tym razem, choćby po to by uciszyć złe języki, warto od propagandy odsapnąć i zająć się czymś naprawdę ważnym. Przy okazji można pokazać, że traktuje się wyborców jak ludzi poważnych a nie głupi lud, który kota w worku kupi.
A przecież jest o czym rozmawiać. Prezydent nie jest tylko od rozdawania uśmiechów i popijania winka pod żyrandolem. Ma spore możliwości wpływania na bieg spraw w kraju – poprzez choćby weto. Chciałbym wiedzieć, jak zamierza z tego instrumentu korzystać. Czy w partyjnym interesie, czy w naszym wspólnym. Weźmy taki przykład: po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych będziemy mieli aż trzy lata bez żadnej elekcji. Rządzący nie będą musieli się nami przejmować, bez wyborczego bata zrobią co zechcą. Przede wszystkim z deficytem finansów publicznych. Można go ograniczać na różne sposoby. Ciąć wydatki na cele społeczne, obciążać kosztami najbiedniejszych i najsłabszych, bądź dzielić te koszty bardziej sprawiedliwie. Liberałowie powiedzą zapewne: ciąć wszystko co nie jest związane z produkcją. Lewica nawoływać będzie by zajrzeć do kieszeni najbogatszych. A prezydent? Czy poprze wszystko, co do niego wpłynie, czy też będzie hamował radosną twórczość rządu?
Chcę też wiedzieć jakie jest stanowisko kandydatów w toczącym się obecnie na świecie sporze o głębokość ingerencji państwa w gospodarkę? Albo co zrobić z polską biedą? Przecież w Unii Europejskiej są dwa tylko kraje biedniejsze od Polski: Bułgaria i Rumunia! Jak kandydaci - potencjalni zwierzchnicy sił zbrojnych - widzą przyszłość polskiej armii i naszego udziału w wojnie afgańskiej? Jakie – ich zdaniem – powinny być relacje Państwo – Kościół i co zrobić z cieszącą się złą sławą Komisją Majątkową? Jest więc o co się spierać!
Więc pogadajcie z nami ludkowie, bo jeśli nie, to przynajmniej niektórzy z nas mogą odpowiedzieć pięknym za nadobne i w wiadomym okresie pojechać wygrzewać swe kości na egipskich plażach. Bądź w Gabonie…
Wiesław Dębski dla Wirtualnej Polski