"Widziałem kobietę bez nóg, krzyczała: chcę żyć!"
Paweł Karpowicz (31 l.) wracał pociągiem z Krakowa od siostry. Jechał do Warszawy. To co wydarzyło się podczas podróży zapamięta do końca życia. Widział zmasakrowane ciała i jęczących z bólu pasażerów. Krzyczeli, że chcą żyć. Jego opowieść jest przerażająca.
05.03.2012 | aktual.: 05.03.2012 13:47
Pan Paweł podróżował w ostatnim wagonie, dokładnie w trzecim przedziale. Tuż przed wypadkiem postanowił zjeść obiad. Wyszedł do Warsu. Stanął przy ladzie. Już miał składać zamówienie gdy poczuł potworne szarpnięcie. – Nagle zrobiło się ciemno - opowiada. – Rzuciło mną. Znalazłem się na końcu wagonu. Potem było kolejne uderzenie... – wspomina.
Spojrzał przed siebie, przez okno. Składy stały w poprzek na torach. Zszokowany wyszedł z wagonu i od razu ujrzał makabryczny widok. Przy torach leżał 60-letni mężczyzna. Nie ruszał się. – Zbadałem mu tętno. Chciałem go ratować. Zrobiłem mu kilka ucisków na klatkę piersiową, ale jakbym poduszkę nacisnął, miał połamane żebra... Rzuciło mną... Nie żył – opowiada wstrząśnięty.
Poszedł dalej. Zobaczył ciało na nasypie, potwornie zmasakrowane. – Po ubraniu stwierdziłem, że to kobieta. Dla niej nie było ratunku – relacjonuje dramatyczne chwile. Minął kolejny wagon. Dobiegał z niego przeraźliwy krzyk młodej dziewczyny. – Pomóżcie mi, dłużej nie mogę! - błagała. – Przygniotła ją masa żelastwa. Próbowałem ruszyć to, ale byłem bezradny... - mówi pan Paweł.
Przy torach leżała kolejna kobieta, potwornie okaleczona. Miała urwane nogi poniżej kolan. – Była przytomna. Poprosiła, by zadzwonić do jej męża. Z nóg lały się strumienie krwi. Wyjąłem sznurek z bluzy, okręciłem jej nogę, na drugą jakaś kobieta oddała swój szal - opowiada mężczyzna. - Krzyczała, że ma małą córeczkę, że che żyć! Zaczęliśmy wołać strażaków. Zabrali ją.
Wokół było coraz więcej ludzi. Strażacy, ratownicy, miejscowi przyszli z pomocą. Pan Paweł dostał od nich herbatę, ciepły koc. Potem trafił do szkoły w Goleniowach. Tam z Krakowa w nocy przyjechała do niego siostra i rzucili się sobie w ramiona. – Dziękuję Bogu, że brat żyje - mówi ze łzami w oczach Anna Karpowicz...
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Rodzice Madzi na urlopie. FOTY>Miejsce katastrofy. Masakra na torach!