Wiceprokurator ws. Olewnika: "kret" wśród policjantów
Sprawa Krzysztofa Olewnika to szkoleniowy przykład, jak nie prowadzić śledztw; jeden wielki dramat, kompromitacja policji i prokuratury, wręcz niewyobrażalna liczba błędów i niewłaściwych zachowań - powiedział przed sejmową komisją śledczą ds. Olewnika b. wiceprokurator generalny Kazimierz Olejnik. Potwierdził, że w grupie policjantów z Centralnego Biura Śledczego działał "kret", czyli osoba przekazująca na zewnątrz informacje o prowadzonych działaniach.
To Olejnik doprowadził do natychmiastowego przeniesienia w sierpniu 2004 r. śledztwa z wydziału śledczego stołecznej prokuratury, do wydziału ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej i do odebrania sprawy policjantom z Płocka i Radomia i przekazania sprawy CBŚ. Zrobił to po telefonie od gen. Adama Rapackiego, który był wtedy oficerem łącznikowym polskiej policji w Wilnie (tam pojechała do niego rodzina Olewników).
- Spotkałem się z państwem Olewnikami. Ich relacja była tak wstrząsająca, że postanowiłem osobiście zapoznać się z aktami sprawy. Po ich przeczytaniu doszedłem do wniosku, że nie przesadzali, a nawet, że ich konkluzje były łagodniejsze od moich - relacjonował Olejnik członkom komisji.
Dodał, że rozmawiał o sprawie z ówczesnym wiceszefem policji Kazimierzem Szczerbakiem. Powiedział mu, że Olewnik może wygrać w sądzie, jeśli zaskarży policję o zwrot nieodzyskanych pieniędzy z okupu wręczonego porywaczom, bo tak źle były zabezpieczone.
Olejnik powiedział, że na przełomie lat 2004-2005 ówczesny szef CBŚ Janusz Gołębiewski poinformował go, że w grupie jest "kret". "Gołębiewski przybliżył, że +kret+ na bieżąco przekazuje informacje z działań, posiedzeń, ustaleń i czynności jednemu z detektywów" - powiedział świadek. Dodał, że podjęte zostały działania w celu ujęcia tej osoby - ostatecznie "kret" został zatrzymany i toczyło się wobec niego postępowanie karne.
Prokurator zeznał też, że w czasie kiedy pełnił funkcję wiceprokuratora generalnego, nie dążył do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec winnych zaniedbań w śledztwie. Jak wyjaśnił, w jego ocenie mogłoby to wówczas narazić główne postępowanie w sprawie porwania i zwiększyć ryzyko wycieków informacji z tego śledztwa. "Dlatego uznałem, że takie działania jeśli chodzi o przewinienia dyscyplinarne powinny być wdrożone później, po pozytywnym zakończeniu tej sprawy" - powiedział.
Świadek zeznał również, że aż do czerwca 2005 r., kiedy pełnił funkcję wiceprokuratora generalnego, otrzymywał od grupy policyjnej informacje o możliwości uratowania porwanego. Jak dodał, jesienią otrzymywał sygnały od tej grupy, że Olewnik może ciągle być żywy. "W czerwcu 2005 r. miałem wypadek i sprawa wymknęła się spod mojej kontroli" - zaznaczył. Krzysztof Olewnik - jak później ustalono - został zamordowany po ponad dwóch latach więzienia od porwania w 2001 r.