PolskaWe Wrocławiu działa gang złodziei milionów?

We Wrocławiu działa gang złodziei milionów?

Być może Wrocław powinien być traktowany jako miasto podwyższonego ryzyka. Należy się zastanowić, czy nie działa tu zorganizowana grupa przestępcza - mówi "Polsce-Gazecie Wrocławskiej" rzecznik firmy ochroniarskiej Solid Security Krzysztof Lenard.

Firma Solid otarła się co najmniej o dwie spektakularne kradzieże gotówki w naszym mieście. To pod jej ochroniarzy podszyli się złodzieje, którzy w poniedziałek ukradli ponad pięć milionów złotych z liczarni pieniędzy przy ul. Międzyleskiej we Wrocławiu. Wcześniej, w 2008 roku, nieznani do dziś sprawcy zabrali trzy miliony z wrzutni banku BRE przy ulicy Strzegomskiej. Wrzutnię obsługiwała firma Solid. Czy to czysty przypadek?

- Jesteśmy ogólnopolską firmą - wyjaśnia nam Krzysztof Lenard. - Świadczymy usługi w największych polskich miastach i nigdzie podobne zdarzenie nie miało miejsca.

Stąd właśnie hipoteza, według której właśnie w stolicy Dolnego Śląska działa gang wyspecjalizowany w kradzieżach gotówki konwojowanej przez ochroniarzy. Prokuratura i policja od poniedziałku poszukują sprawców ostatniego skoku. Przypomnijmy - gotówka miała być przewieziona do banku Raiffeisen z liczarni pieniędzy przy ulicy Międzyleskiej. Liczarnia należy do firmy Brinks Polska. To polska filia znanej amerykańskiej firmy.

W poniedziałek rano po gotówkę podjechał samochód wyglądający jak auto firmy Solid. Ochroniarze zabrali gotówkę i przepadli bez śladu. - Prokuratura Rejonowa Wrocław-Krzyki Wschód wszczęła śledztwo w tej sprawie. Nie możemy ujawnić żadnych szczegółów - ucina rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus.

Komendant Wojewódzki Policji powołał specjalną grupę dochodzeniowo-śledczą. Na razie nic nie wiadomo o jej sukcesach. Złodzieje przepadli bez wieści. - Jesteśmy pewni, że to nie byli pracownicy naszej firmy - mówi Krzysztof Lenard. - Owszem, był przewidziany konwój gotówki do banku. Nie wiemy, jakimi dokumentami dysponowali przestępcy i czy te fałszywe dokumenty zawierały personalia naszych pracowników.

Jak to się więc stało, że zamiast prawdziwych konwojentów pojawili się przebierańcy? - W wielu firmach panuje bałagan - mówi doświadczony pracownik kilku wrocławskich agencji ochrony. Przypomina, że teoretycznie informację o tym, iż jest konwój, skąd i dokąd oraz jaką gotówkę trzeba zabrać, powinien dostawać dowódca konwoju pół godziny przed wyjazdem. A często tego typu informacje wiszą na tablicy ogłoszeń z harmonogramem wyjazdów kilka dni wcześniej. Każdy może to przeczytać.

- Bardzo często nie przestrzega się podstawowych zasad bezpieczeństwa. Zatrudnia ludzi źle przeszkolonych, źle się im płaci. Miliony złotych konwojują ludzie zarabiający 11 złotych na godzinę - dodaje nasz rozmówca.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)