We Włoszech nie będzie rządu populistów i prawicy. W Rzymie może nie być żadnego rządu
Włoscy politycy znowu pogrążają kraj w kryzysie. Z koalicji została już tylko kłótnia o odwołanie prezydenta. Obawy, że UE będzie przymykać oko na populistyczny rząd w Rzymie okazały się przedwczesne. Możliwe, że nie będzie żadnego.
Na scenę wkroczył prezydent Sergio Mattarella, który jednym posunięciem zniweczył 11 tygodni prac nad zbudowaniem koalicji. Polityk zawetował nominację eurosceptycznego polityka Paolo Savony na stanowisko ministra finansów. W rezultacie Giuseppe Conte, kandydat na premiera zaskakującej koalicji populistów z Ruchu 5 Gwiazd i prawicowej Ligii, "rzucił papierami", a niedawni partnerzy skoczyli sobie do gardeł.
Poglądy 81-letniego Savony były wygodnym pretekstem dla storpedowania prób utworzenia rządu. Polityk i ekonomista uważa wejście Włoch do strefy euro za "historyczny błąd" i zamierzał przygotowywać kraj do odejścia od wspólnej waluty. To stanowisko stawiało go w otwartym konflikcie z Mattarellą, który za cel stawia sobie ochronę euro, i europejskimi partnerami Włoch.
Łatwość, z jaką odmowa powierzenia Savonie teki ministra finansów spowodowała rozpad koalicji pokazuje, że nikt do końca jej nie chciał. Prawicowa Liga Matteo Salviniego popierała kontrowersyjnego ekonomistę, ale sojusz z lewicowymi populistami z Ruchu Pięciu Gwiazd od początku wyglądał karkołomnie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jedne co jest pewne, to chaos
Oba ugrupowania łączy niewiele więcej poza sceptycznym podejściem do Unii Europejskiej. Poglądy liderów i sympatyków Ruchu Pięciu Gwiazd i Ligii dzieli tak wiele, że przed wyborami 4 marca sojusz między nimi wyglądał na bardzo mało prawdopodobny. Na wieść o decyzji prezydenta lider lewicowego ugrupowania Luigi Di Maio zagroził zdymisjonowaniem głowy państwa przez parlament. Natychmiast przeciwstawiła się temu prawicowa Liga, która zgłosiła kandydaturę Savony.
Prezydent Mattarella wezwał do siebie 64-letniego ekonomistę i byłego dyrektora w Międzynarodowym Funduszu Walutowym Carlo Cottarellego z zamiarem powierzenia mu misji stworzenia rządu technicznego. Wiadomość o szansie utworzenia ponadpartyjnego gabinetu fachowców, zarządzającego trzecią gospodarką strefy euro, została dobrze przyjęta przez rynki i zagranicznych partnerów Włoch. Znacznie gorzej w samym Rzymie.
Zobacz także: Antoni Macierewicz o decyzji prezydenta: "To cios serce"
- Dlaczego nie powiemy po prostu, że wybory w tym kraju nie mają sensu, gdyż to agencja ratingowe i lobby finansowe wybierają rządy? – pytał Di Maio, lider Ruchu 5 Gwiazd w przemówieniu opublikowanym w mediach społecznościowych. Cottarellego zapewne nie poprze też cała centro-prawica.
W rezultacie Włosi mogą zostać znowu poproszeni o wybranie parlamentu. Kolejne, przyspieszone wybory mogą odbyć się już jesienią. Ciągły kryzys polityczny, albo przynajmniej brak stabilności, są charakterystyczne dla Rzymu. Od zakończenia drugiej wojny światowej Włosi mili już 65 rządów, nigdy nie zdarzyło się jednak, aby parlamentarzyści nie zdołali porozumieć się i poprzeć żadnego gabinetu, przynajmniej na kilkanaście miesięcy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl