Wdowa po J. Kurtyce oskarża: to mistyfikacja śledztwa
Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN Januszu Kurtyce, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem ocenia na łamach "Naszego Dziennika", że postępowanie polskiej prokuratury w tej sprawie jest "mistyfikacją śledztwa".
18.08.2010 | aktual.: 18.08.2010 11:20
- To właściwie z postępowaniem śledczym prowadzonym w sposób porządny, merytoryczny i z intencją, aby cokolwiek wyjaśnić, nie ma chyba nic wspólnego - mówi Zuzanna Kurtyka. I dodaje, że "ktoś z prokuratury powszechnej" wytłumaczył jej, że "prokuratorzy pracują według zasady, a zwłaszcza prokuratura wojskowa tak pracuje, iż prokuratorzy wyczuwają, czy jest intencja odgórna przeprowadzenia porządnego śledztwa czy jej nie ma. Jeśli okazuje się, że tej intencji nie ma, to śledztwo się wlecze i nic się nie robi w tej kwestii".
Rozmówczyni "Naszego Dziennika" ma "wrażenie, że tych sześciu prokuratorów oddelegowanych do śledztwa bardzo precyzyjnie wyczuwa intencje odgórne i nie robi nic".
Zapytana czy będzie się starała o status osoby pokrzywdzonej na terenie Federacji Rosyjskiej, odpowiedziała, że do tej pory nie udało się uzyskać żadnej odpowiedzi na ten temat od osób, które pytała.
- Zadawałam to pytanie adwokatom, prokuratorom prokuratury powszechnej. Na spotkaniu z prokuratorami prokuratury wojskowej z rodzinami, które odbyło się pod koniec lipca, prokuratorzy ci odpowiadali, że oni nie mają pojęcia o systemie prawnym, jaki obowiązuje w Rosji. Pytaliśmy, czy potrafią nam coś doradzić, ale oni odpowiadali, że tą kwestią nie będą się zajmowali. Moim zdaniem, w tym momencie zostaliśmy potraktowani według zasady: radźcie sobie sami i zbierajcie informacje, ewentualnie przygotowujcie się do kontaktów z Rosjanami. A tam jest warunek, że pełnomocnikiem może być tylko i wyłącznie osoba posiadająca prawo wykonywania zawodu adwokata na terenie Rosji. Z tego wynika, że musi to być adwokat rosyjski. Proszę sobie wyobrazić, jaki to jest problem w tym momencie dla nas. Przecież takiemu pełnomocnikowi trzeba zaufać i mu zapłacić. Nikt nie zrobi tego dobrowolnie. Dlatego nie potrafię odpowiedzieć na postawione pytanie i przez jakiś czas na pewno żadna z rodzin nie udzieli w tej kwestii jasnej
odpowiedzi - twierdzi Z. Kurtyka.