PolskaWawrzecki był kozłem ofiarnym. Jego głowy zażądał Gomułka

Wawrzecki był kozłem ofiarnym. Jego głowy zażądał Gomułka

W "aferze mięsnej" aresztowano ponad 300 osób, skazano 10, powieszono jedną – Stanisława Wawrzeckiego, dyrektora warszawskiego Miejskiego Handlu Mięsem. Był kozłem ofiarnym w pokazowym procesie, w którym wyroki ustalono dużo wcześniej.

Wawrzecki był kozłem ofiarnym. Jego głowy zażądał Gomułka
Źródło zdjęć: © PAP | CAF/Bolesław Miedza

19.03.2012 | aktual.: 19.03.2012 08:38

Stanisław Wawrzecki do końca nie wierzył, że zostanie powieszony. Bo czy za przyjęcie tak dużej sumy pieniędzy do jakiej się przyznał - 3,5 mln złotych - należy się kara śmierci? Pomiędzy procesem a wyrokiem czekał półtora miesiąca w celi na ułaskawienie, lecz Rada Państwa odrzuciła jego wniosek. O rewizję procesu nie wniósł ani prezes Sądu Najwyższego, ani Prokurator Generalny, ani Minister Sprawiedliwości. Wawrzecki po prostu miał być skazany. Tak zdecydowano na najwyższych szczeblach władzy. Mówiono, że tej głowy zażądał Władysław Gomułka. Kiedy strażnicy przyszli po Wawrzeckiego do celi, podobno w jednej chwili osiwiał z przerażenia.

Dramatyczny, niezrozumiały i absurdalny brak mięsa w sklepach był charakterystyczny dla czasów PRL. Normą były puste haki na ścianach, wysoka pozycja społeczna kierowników sklepów i wieczne kolejki przed drzwiami. Ogromny popyt na mięso przy jego znikomej podaży stanowił doskonałą okazję do wszelkiego rodzaju nadużyć - dyrektorzy Miejskiego Handlu Mięsem przyjmowali łapówki od kierowników sklepów w zamian za co przyznawali im więcej towaru, handlowano kradzionym mięsem, przerabiano tańsze mięso na mielone, żądając wyższej ceny, spekulowano ubytkami mięs. Proceder trwał wiele lat, był akceptowany przez władze aż do procesu, w którym zamierzano poświęcić kilka osób.

Partia powołała specjalną komisję, która badała "aferę mięsną” i zebrała dowody przeciwko 1300 osobom! Przy takiej liczbie podejrzanych zapowiadał się długi i żmudny proces. Ostatecznie zarzuty przedstawiono tylko 10 z nich: trzem dyrektorom Miejskiego Handlu Mięsem, kierownikom sklepów mięsnych, kierownikowi ubojni, dyrektorowi Stołecznego Zjednoczenia Przedsiębiorstw Handlu Artykułami Spożywczymi, naczelnikowi Państwowej Inspekcji Handlowej.

Proces miał przede wszystkim tuszować nieudolność władzy i systemu socjalistycznego, wskazywać winnych braku mięsa na półkach, przykładnie karać skazanych. Dlatego starannie dobrano skład sędziowski, który wbrew zasadom ściągnięto z innych wydziałów. Przewodniczącym został sędzia Sądu Najwyższego Roman Kryże, o którym mówiło się: "sądzi Kryże, będą krzyże”. Kryże był znany z bezwzględnych wyroków, skazał na karę śmierci m.in. Witolda Pileckiego. Aresztowanych oskarżono o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i zagarnianiu mienia społecznego. Nie powołano ławników. Proces przeprowadzano w trybie doraźnym w oparciu o dekret z roku 1945, co już wtedy budziło sprzeciw adwokatów. Od wyroku nie było odwołania, groziły wysokie wyroki.

Obrońcy skazanych mieli bardzo mało czasu na przejrzenie akt sprawy. Ich wniosek o zrezygnowanie z trybu doraźnego został odrzucony na dzień przed rozprawą, więc niewiele mogli już zrobić. Obrońca Wawrzeckiego Krzysztof Bieńkowski zasłynął tym, że w czasie mowy kilkakrotnie wykrzyczał do sędziów: "pamiętajcie, że ja byłem przeciw, przeciw” (karze śmierci - przyp.).

Proces mięsiarzy, który rozpoczął się 20 listopada 1964 roku ujawnił, że dyrektorzy MHM przyjęli od kierowników sklepów mięsnych 9 mln zł. Prokuratorzy domagali się trzech kar śmierci, ale sąd zasądził jedną, pozostali otrzymali wyroki dożywotniego więzienia lub kilkunastu lat pozbawienia wolności. Orzeczono też konfiskatę mienia. 19 marca 1965 roku Stanisława Wawrzeckiego powieszono. Rozprawa i schwytanie winnych nie zmieniło sytuacji w sklepach mięsnych – półki nadal były puste, a w kolejnych latach podnoszono tylko ceny produktów spożywczych.

W 2004 roku, kiedy żaden z oskarżonych już nie żył, Sąd Najwyższy uchylił wyrok na Stanisławie Wawrzeckim z uzasadnieniem, że zapadł on z rażącym naruszeniem prawa. Rodzina Wawrzeckiego wystąpiła o odszkodowanie za skonfiskowany majątek, a sąd częściowo je przyznał żonie i jednemu z trzech synów. Sprawą afery mięsnej zajął się IPN. Oskarżył jedynego z żyjących prokuratorów i sędziów - prokuratora Eugeniusza Wojnara o przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Sąd jednak umorzył ten proces.

Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (709)