Watykan przestrzenią pojednania? Wciąż wątpliwe [OPINIA]
"Papież zamierza ewentualnie udostępnić Watykan, Stolicę Apostolską, na bezpośrednie spotkanie obu stron" - zapowiedział kardynał Pietro Parolin. Zaś Donald Trump po rozmowach z Putinem zasugerował, że to Watykan mógłby odegrać kluczową rolę w rozmowach Ukrainy i Rosji - pisze dla WP Tomasz P. Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Leon XIV, można powiedzieć z całą otwartością, już zmienił postawę Watykanu wobec wojny Rosji z Ukrainą. I nie chodzi nawet o słowa, bowiem te pozostają ukierunkowane na uzyskanie pokoju i odrzuceniu czarno-białego postrzegania wojny, a bardziej o znaczące przesunięcie akcentów symbolicznych.
Nowy papież nie wspomina o rosyjskich ofiarach tej wojny, akcentuje ofiary ukraińskie (i to już w pierwszej modlitwie "Regina coelli"), a w pierwszym tygodniu swojego pontyfikatu najpierw rozmawiał z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, a potem spotkał się ze zwierzchnikiem Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej arcybiskupem Światosławem.
Kolejnym elementem tej układanki jest - to wprawdzie przeciek, który ujawniła "Le Repubblica", ale nie zdementowany - dotyczący możliwej pielgrzymki papieskiej do Kijowa. I choć tu wkroczył kardynał Parolin i podkreślił, że to wymaga dalszych ustaleń, wytyczony kierunek jest oczywisty. Watykan delikatnie, ale jednoznacznie skorygował swoje stanowisko, by na koniec - ustami Parolina - zaproponować Watykan jako miejsce negocjacji pokojowych Rosja-Ukraina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Leon XIV nowym papieżem. Pierwsze oceny Polaków
Pierwszy i Trzeci Rzym
Czy jednak jest do propozycja realna? Czy rzeczywiście możliwe jest, by to Rzym stał się miejscem takich rozmów? USA, ustami amerykańskiego sekretarza stanu Marco Rubio, tego nie wykluczyło, a polityk pytany o to, czy Watykan mógłby prowadzić pokojowe mediacje odpowiedział: "Nie nazwałbym tego mediacjami, ale z pewnością jest to miejsce, w którym obie strony czułyby się komfortowo". Ukraina, i co do tego też nie ma wątpliwości, szczególnie teraz, gdy bardziej przychylny jej Leon XIV zajął miejsce Franciszka, także nie będzie miała raczej nic przeciwko. Jeśli gdzieś jest problem, to tkwi on raczej w Rosji. To ona pozostaje głównym powodem, dla którego mediacje w Watykanie są mało prawdopodobne.
Powód jest zaś związany z deklarowaną przez Putina i jego otoczenie ideologią. U jej podstaw leży - niekoniecznie szczerze wyznawane, ale głęboko uwewnętrznione - rosyjskie prawosławie, przekonanie o szczególnej roli Moskwy i jej ortodoksyjnej wiary, która sprawia, że to właśnie to miasto jest "Trzecim Rzymem" i gwarantem zachowania tradycyjnych wartości chrześcijańskich.
I choć oczywiście Rosyjska Cerkiew Prawosławna nieustannie uśmiecha się do Zachodu, wciąż sugeruje otwarcie na dialog ekumeniczny, to w jej najgłębszej istocie (a wystarczy poczytać współczesnych liderów prawosławnej rosyjskiej opinii publicznej, o teologach rosyjskiego odrodzenia religijnego z przełomu XIX i XX wieku, by to wiedzieć) leży głęboki sprzeciw wobec Rzymu i zachodniego chrześcijaństwa. Moskwa swoją religijną tożsamość opiera na odrzuceniu pojednania, jakie zostało ustanowione na Soborze Florenckim przez patriarchat Konstatynopola (wspierany przez Kijów) i przez Rzym.
Moskwa i jej metropolita unię florencką odrzucili i to właśnie jest fundamentem przekonania, że to właśnie Rosja jest gwarantem czystości prawosławia i wiary. To myślenie leży zaś nie tylko u podstaw samopostrzegania Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, ale i ideologii państwowej współczesnej Rosji.
Wewnętrzna sprawa Rosji?
Uznanie, że to Watykan miałby być miejscem, któremu Moskwa cokolwiek zawdzięcza, które jest nośnikiem pokoju i to w wojnie, którą obecne władze Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej uznają za "świętą wojnę", zwyczajnie nie wchodzi w grę. To byłoby poniżenie Trzeciego Rzymu, sprowadzenie go do poziomu Rzymu, który przecież ostatecznie jest nie w pełni ortodoksyjny, a do tego ulega liberalnym wpływom.
A to nie wszystko. Istotne dla Moskwy jest także to, że wojnę Rosji z Ukrainą Rosyjska Cerkiew Prawosławna i sam Putin uznają za starcie toczone wewnątrz "russkiego miru" (jeśli ujmować rzecz politycznie) albo (jeśli traktować rzecz religijnie) w rejonie kanonicznej władzy patriarchatu moskiewskiego. A to oznacza, że nie ma żadnego powodu, by w rozmowach toczonych wewnątrz jednego etnosu rosyjskiego (a takie myślenie deklaruje zarówno patriarcha Cyryl, jak i Władimir Putin, którzy Ukraińców uznają za Małorusów) uczestniczył Rzym, który zresztą z perspektywy partriarchatu moskiewskiego jest źródłem zła za sprawą uznawania Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej, będącej jednym z nośników - przynajmniej na zachodzie Ukrainy - tożsamości narodowej niechętnej Rosji.
A i ukraińskie prawosławie nie jest wolne od wpływów zachodnich, co także nie jest dobrze widziane w Moskwie. I już tylko to - z perspektywy rosyjskiej - wystarczy, żeby nie angażować Watykanu w te rozmowy.
Ucieczka Trumpa od problemu
Jest i zestaw powodów wprost politycznych, dla których angażowanie Watykanu w te rozmowy nie jest dobrym pomysłem ani dla Ukrainy, ani dla Kościoła. Warto zwrócić uwagę na to, że propozycja zaangażowania Watykanu w rozmowy została złożona przez Trumpa po kolejnej jego rozmowie z Władimirem Putinem. Co z niej wynika?
Niewiele, poza tym, że - jak się zdaje - USA jest gotowa na ustępstwa terytorialne Ukrainy, i niezdolna do wymuszenia czegokolwiek na Rosji. Trump po raz kolejny zasugerował, że jeśli dalej nic nie osiągnie, to… - nie, nic nie powiedział o mocniejszych sankcjach czy nacisku, ale o wycofaniu się z rozmów. I wtedy pomóc miałby Watykan. Tyle, że w odróżnieniu od USA Watykan nie ma żadnych środków nacisku, nie jest w stanie nakładać sankcji czy wymuszać decyzji. Jedyne, co ma Watykan to autorytet moralny i religijny, ale… on w przypadku Rosji (z wyżej wspomnianych powodów) nie działa, a zaangażowanie w takie rozmowy może sprawić, że zostanie jeszcze bardziej osłabiony.
I stanie się tak nawet jeśli - z jakichś nieprzewidywalnych powodów - Rosja (co bardzo mało prawdopodobne) zdecyduje się przyjąć Watykan jako miejsce rozmów. Dlaczego? Bo tak się składa, że rosyjskie służby bardzo sprawnie grają od debat na watykańskiej potrzebie dialogu i rozmów z prawosławiem, ale też i przekonaniu, że z Rosją można rozmawiać. Ceną za uczestnictwo obserwatorów z Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej w Soborze Watykańskim II było zapewnienie, że Sobór nie potępi komunizmu i Związku Sowieckiego…
Co może być ceną za rozmowy w Watykanie? Trudno ocenić, ale można być pewnym, że z pewnością nic, co przyniosłoby korzyść Ukrainie. Leon XIV daje wprawdzie nadzieję, że nikt w Stolicy Apostolskiej na takie ustępstwa się nie zdecyduje, ale to oznacza, że rozmów w Watykanie nie będzie. Rosji Watykan nie jest bowiem potrzebny jako partner czy autorytet, ale jako narzędzie do realizacji swoich celów. W innej roli - z perspektywy Moskwy - jego udział nie jest przewidziany. Co sprowadza się do wniosku, że jest bardzo mało prawdopodobne, by Watykan w rozmowach wziął udział.
Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".