ŚwiatWatykan potępia profanację; rozbito Matkę Boską

Watykan potępia profanację; rozbito Matkę Boską

W sobotnich starciach w Rzymie, w jakie przekształciła się z winy chuliganów manifestacja "oburzonych", rannych zostało 135 osób - wynika z opublikowanego najnowszego bilansu. Obrażenia odniosło 105 policjantów i karabinierów oraz 30 demonstrantów. Dwanaście osób zatrzymano. Straty szacowane są na miliony euro. W rejonie Lateranu doszło do profanacji Kościoła, co potępił Watykan.

Watykan potępia profanację; rozbito Matkę Boską
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

16.10.2011 | aktual.: 16.10.2011 21:24

Watykan potępił zajścia, jakich widownią był wczoraj Rzym podczas marszu tzw. oburzonych. Zakłóciły go bojówki anarchistów, którzy nie cofnęli się przed atakiem kościół, gdzie zniszczono figurę Matki Boskiej i krucyfiks.

Ubolewanie z tego powodu wyraził rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej ksiądz Federico Lombardi. Jego zdaniem, obrażono w ten sposób poważnie uczucia wiernych. - Czyn ten był jednym z licznych tego dnia przejawów niczym nieuzasadnionej przemocy - dodał.

O tym, co wydarzyło się w kościele świętych Marcelina i Piotra, w pobliżu Placu św. Jana na Lateranie, który był; widownią regularnej bitwy chuliganów z policją, opowiedział jego proboszcz, ksiądz Pino Ciucci. Kiedy wszedł do kościoła, nie zobaczył figury Matki Bożej z Lourdes. - Zobaczyłem ją wyrzuconą na ulice, kompletnie rozbitą na tysiąc kawałków. Podobny los spotkał krucyfiks wiszący w sali katechetycznej - opisywał. Przeciwko temu świętokradztwu - jak je określił - zaprotestował już w sobotę kardynał Agostino Vallini, wikariusz papieski dla diecezji Rzymu.

Niedziela minęła w Rzymie pod znakiem wielkich porządków po gwałtownych zamieszkach oraz w atmosferze gorącej dyskusji nad niespotykaną skalą tych starć.

Przedstawiciele władz, potępiając wandali i ekstremistów, którzy zakłócili pokojowy w intencjach wiec, z uznaniem wypowiadają się o siłach porządkowych, które zapobiegły jeszcze większej tragedii.

Równocześnie słowa najwyższego uznania kierowane są też pod adresem uczestników pochodu "oburzonych", którzy sami usiłowali spacyfikować chuliganów i pomagali policjantom oraz innym służbom posprzątać zdewastowane ulice. Niektórzy z nich w zemście zostali zaatakowani przez prowokatorów i odnieśli obrażenia. Ale udało im się także schwytać i oddać w ręce policji trzech agresywnych sprawców.

Komentatorzy zadają pytanie, dlaczego - w przeciwieństwie do setek innych sobotnich manifestacji "oburzonych" na świecie - tylko w Rzymie wiec zakończył się taką falą przemocy i wandalizmu.

To, co wydarzyło się w Rzymie i przed czym już kilka dni wcześniej przestrzegali przedstawiciele władz, określane jest przez komentatorów mianem klęski aparatu państwa, który nie był w stanie temu zapobiec.

Tę hipotezę odrzucają jednak szefowie policji i resortu spraw wewnętrznych, którzy wyrażają przekonanie, że dzięki wzorowej postawie i opanowaniu funkcjonariuszy udało się w ciągu kilku godzin przywrócić spokój i nie dopuścić do ponownej eksplozji przemocy.

- To dzięki siłom porządkowym udało się uniknąć ofiar śmiertelnych - ocenił szef MSW Roberto Maroni. Jego zdaniem ryzyko było bezpośrednie. - Chcę, by sprawcy tej przemocy, prawdziwi kryminaliści, zapłacili za to w przykładny sposób - powiedział minister, który we wtorek w senacie przedstawi informację na temat sobotnich wydarzeń we włoskiej stolicy.

Prefekt Wiecznego Miasta Giuseppe Pecoraro oświadczył, że sprawcami tej "bestialskiej przemocy" było 3-4 tysiące doskonale przygotowanych wandali, którzy przybyli do Rzymu, by siać strach i zniszczenie. - Mieliśmy do czynienia z zorganizowanymi przestępcami - stwierdził odnosząc się do ekstremistów.

Przytaczane są ekspertyzy MSW, według których - wbrew opiniom niektórych polityków prawicy - anarchiści ci nie są związani ze środowiskami skrajnej lewicy i nie mają ideologicznego zaplecza.

Burmistrz Rzymu Gianni Alemanno podsumowując niedzielną akcję przywracania porządku w mieście poinformował, że wandale zerwali 20 metrów sześciennych kostki ulicznej, by zamienić ją w "pociski", którymi atakowali policjantów. Alemanno przyznał: "Nie podjęto środków prewencyjnych, ponieważ panuje zbyt duże pobłażanie".

- Życzyłbym sobie, by z tym skończyć; trzeba uderzyć ze stosowną surowością w te zwierzęta - stwierdził burmistrz Wiecznego Miasta.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1102)