Watykan potępia profanację; rozbito Matkę Boską
W sobotnich starciach w Rzymie, w jakie przekształciła się z winy chuliganów manifestacja "oburzonych", rannych zostało 135 osób - wynika z opublikowanego najnowszego bilansu. Obrażenia odniosło 105 policjantów i karabinierów oraz 30 demonstrantów. Dwanaście osób zatrzymano. Straty szacowane są na miliony euro. W rejonie Lateranu doszło do profanacji Kościoła, co potępił Watykan.
Watykan potępił zajścia, jakich widownią był wczoraj Rzym podczas marszu tzw. oburzonych. Zakłóciły go bojówki anarchistów, którzy nie cofnęli się przed atakiem kościół, gdzie zniszczono figurę Matki Boskiej i krucyfiks.
Ubolewanie z tego powodu wyraził rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej ksiądz Federico Lombardi. Jego zdaniem, obrażono w ten sposób poważnie uczucia wiernych. - Czyn ten był jednym z licznych tego dnia przejawów niczym nieuzasadnionej przemocy - dodał.
O tym, co wydarzyło się w kościele świętych Marcelina i Piotra, w pobliżu Placu św. Jana na Lateranie, który był; widownią regularnej bitwy chuliganów z policją, opowiedział jego proboszcz, ksiądz Pino Ciucci. Kiedy wszedł do kościoła, nie zobaczył figury Matki Bożej z Lourdes. - Zobaczyłem ją wyrzuconą na ulice, kompletnie rozbitą na tysiąc kawałków. Podobny los spotkał krucyfiks wiszący w sali katechetycznej - opisywał. Przeciwko temu świętokradztwu - jak je określił - zaprotestował już w sobotę kardynał Agostino Vallini, wikariusz papieski dla diecezji Rzymu.
Niedziela minęła w Rzymie pod znakiem wielkich porządków po gwałtownych zamieszkach oraz w atmosferze gorącej dyskusji nad niespotykaną skalą tych starć.
Przedstawiciele władz, potępiając wandali i ekstremistów, którzy zakłócili pokojowy w intencjach wiec, z uznaniem wypowiadają się o siłach porządkowych, które zapobiegły jeszcze większej tragedii.
Równocześnie słowa najwyższego uznania kierowane są też pod adresem uczestników pochodu "oburzonych", którzy sami usiłowali spacyfikować chuliganów i pomagali policjantom oraz innym służbom posprzątać zdewastowane ulice. Niektórzy z nich w zemście zostali zaatakowani przez prowokatorów i odnieśli obrażenia. Ale udało im się także schwytać i oddać w ręce policji trzech agresywnych sprawców.
Komentatorzy zadają pytanie, dlaczego - w przeciwieństwie do setek innych sobotnich manifestacji "oburzonych" na świecie - tylko w Rzymie wiec zakończył się taką falą przemocy i wandalizmu.
To, co wydarzyło się w Rzymie i przed czym już kilka dni wcześniej przestrzegali przedstawiciele władz, określane jest przez komentatorów mianem klęski aparatu państwa, który nie był w stanie temu zapobiec.
Tę hipotezę odrzucają jednak szefowie policji i resortu spraw wewnętrznych, którzy wyrażają przekonanie, że dzięki wzorowej postawie i opanowaniu funkcjonariuszy udało się w ciągu kilku godzin przywrócić spokój i nie dopuścić do ponownej eksplozji przemocy.
- To dzięki siłom porządkowym udało się uniknąć ofiar śmiertelnych - ocenił szef MSW Roberto Maroni. Jego zdaniem ryzyko było bezpośrednie. - Chcę, by sprawcy tej przemocy, prawdziwi kryminaliści, zapłacili za to w przykładny sposób - powiedział minister, który we wtorek w senacie przedstawi informację na temat sobotnich wydarzeń we włoskiej stolicy.
Prefekt Wiecznego Miasta Giuseppe Pecoraro oświadczył, że sprawcami tej "bestialskiej przemocy" było 3-4 tysiące doskonale przygotowanych wandali, którzy przybyli do Rzymu, by siać strach i zniszczenie. - Mieliśmy do czynienia z zorganizowanymi przestępcami - stwierdził odnosząc się do ekstremistów.
Przytaczane są ekspertyzy MSW, według których - wbrew opiniom niektórych polityków prawicy - anarchiści ci nie są związani ze środowiskami skrajnej lewicy i nie mają ideologicznego zaplecza.
Burmistrz Rzymu Gianni Alemanno podsumowując niedzielną akcję przywracania porządku w mieście poinformował, że wandale zerwali 20 metrów sześciennych kostki ulicznej, by zamienić ją w "pociski", którymi atakowali policjantów. Alemanno przyznał: "Nie podjęto środków prewencyjnych, ponieważ panuje zbyt duże pobłażanie".
- Życzyłbym sobie, by z tym skończyć; trzeba uderzyć ze stosowną surowością w te zwierzęta - stwierdził burmistrz Wiecznego Miasta.