Wąsy Adolfa Hitlera
Kiedy człowiek ma 15 lat, jego natura i charakter jeszcze nie są ostateczne. Z kujona może wyrosnąć degenerat, a z łobuziaka laureat Nagrody Nobla. Z partiami jest już inaczej. Po 15 latach istnienia sporo da się o nich powiedzieć. Zwłaszcza o takiej, która jest przedłużeniem jednego tylko człowieka po pięćdziesiątce – przy czym nie chodzi tu o ilość wypitego alkoholu, ale liczbę przeżytych lat. Tak, w tym wieku niełatwo już o nagłe przewrotki.
Samoobrona – bo oczywiście o niej i Andrzeju Lepperze tu mowa – nie budzi już wielkiej trwogi. Kiedyś bito w dzwony na widok podchodzących pod stolicę barbarzyńców, ale barbarzyńcy stracili na znaczeniu, a ci, którzy najmocniej alarmują znaleźli groźniejsze straszaki niż opalony na solarium ludowy trybun, czy niezbyt kumata maturzystka w średnim wieku i kurwikami w oczach.
A przecież jeszcze nie tak dawno widziano w Samoobronie i jej liderze kolejne wcielenie faszystów i Adolfa Hitlera. W biało-czerwonych krawatach dopatrywano się brunatnych odcieni, na okładkach stylizowano Andrzeja Leppera na ponurego faceta z groźnym wąsikiem pod nosem. Apelowano, żeby nie lekceważyć populizmu o narodowo-socjalistycznym zabarwieniu.
Dzisiaj widać, że te diagnozy były chybione, jak większość „hitów” telewizji publicznej. Natura Leppera i Samoobrony okazała się zupełnie inna, niż wieściło wielu polskich publicystów. A powtarzało za nimi mnóstwo wystraszonych Polaków. Ideowa proweniencja Leppera nie ma nic wspólnego z faszyzmem z tego podstawowego powodu, że Samoobrona jest najzwyczajniej w świecie bezideowa. Politycznych antenatów i kuzynów trzeba jej szukać nie w Europie lat 20. Nie w weimarskich Niemczech, czy Włoszech po pierwszej wojnie światowej. Samoobrona wyrasta ze znacznie bardziej swojskiej gliny.
Przodków Samoobrony trzeba szukać nie za granica, ale w XIX wiecznej Galicji. Kształtujący się tam wówczas ruch ludowy miał wielu zacnych przedstawicieli. Ale miał też całkiem pokaźną galerie chłopskich radykałów, brutalnych i bezwzględnych, którzy w polityce mieli jeden cel – nachapać się. Gdy ów cel osiągali, radykalizm wietrzał, mętniał, a w końcu w ogóle znikał. Tak jak – zazwyczaj – i oni sami. Bo prędzej czy później dopadała ich kompromitacja i bujnie rozkwitająca kariera kończyła się infamią.
Lepper u władzy nie zachowuje się jak Hitler, który tą władzą nie chciał się z nikim dzielić i nie ustąpił w negocjacjach o krok, póki nie został kanclerzem. Samoobrona przypomina raczej owych chłopskich radykałów z ubogiej Galicji. Nic zresztą nie świadczy o naturze tej partii lepiej, niż afery, których jest bohaterem. Praca za seks, haracze wymuszane od własnych członków, fałszowanie podpisów poparcia… To nie jest kaliber „nocy długich noży”, to nie przesycone nieludzką nienawiścią paroksyzmy antysemityzmu. To zło z zupełnie innej, absolutnie bezideowej i półki.
Samoobrona jest formacją wystarczająco okropną sama w sobie. Ma wystarczająco dużo własnych grzechów i grzeszków. Nie było potrzeby szukać jej wydumanych powiązań z faszyzmem, ale Lepperowi domalowywać wąsów a la Adolf Hitler. Teraz zresztą te wąsy domalowywane są komu innemu, z równą łatwością i podobnie nikłym sensem.
Igor Zalewski dla Wirtualnej Polski