Warszawskie szkoły są gotowe na przyjęcie sześciolatków
Szkoły w Warszawie są przygotowane do
przyjęcia sześciolatków - oświadczył wiceprezydent m.st.
Warszawy Włodzimierz Paszyński. Tego samego zdania była dyrektor
biura edukacji m.st. Warszawy Jolanta Lipszyc.
Urzędnicy odnieśli się w ten sposób do wtorkowych informacji "Gazety Wyborczej", z których wynika, że dwie trzecie z 172 warszawskich szkół nie ma odpowiedniej infrastruktury, która spełniłaby kryteria objęcia sześciolatków obowiązkiem szkolnym.
Jak powiedziała Lipszyc na konferencji prasowej w Warszawie, dziennikarskie doniesienia nie opierają się na "twardych danych"._ Biuro edukacji ma pełne dane o liczbie szkół, uczniów na każdym poziomie kształcenia, a także wszystkie dane na temat demografii oraz obciążeń szkół i przedszkoli_ - mówiła dyrektor i podkreśliła, że w przypadku sześciolatków nie ma najmniejszego problemu, by stworzyć dla nich odpowiednie oddziały.
Jej zdaniem, szkoły już są dobrze przygotowane do przyjęcia sześciolatków, o czym świadczy m.in. fakt, że do tej pory nie pojawiła się ani jedna skarga ze strony rodziców, którzy w tym roku swoje sześcioletnie dzieci posłali do szkoły.
Ze 172 szkół podstawowych zaledwie w 20 są pewne techniczne trudności, których rozwiązanie ze strony miasta nie jest żadnym problemem - mówiła Lipszyc i dodała, że w tych placówkach są już przygotowane odpowiednie plany inwestycyjne.
Jak uspokajała, zmiany są już systematycznie prowadzone, w związku z czym nie ma powodu do alarmu w Warszawie. Lipszyc dodała, że o wiele większym problemem jest to, żeby najmłodsze dzieci, w wieku już 3 lat, były objęte edukacją przedszkolną.
Zamiast forum "Ratujmy maluchy" powinna powstać platforma "Dajcie szansę trzylatkom" - powiedziała Lipszyc i zapewniła, że tego rodzaju ruch zebrałby o wiele więcej podpisów niż inicjatywa na rzecz uniemożliwiania edukacji szkolnej sześciolatkom.
Z kolei wiceprezydent Paszyński stwierdził, że doniesienia o problemach z przyjęciem sześciolatków to kolejny etap niepotrzebnej histerii. Jak dodał, sprzeciw rodziców jest wywołany przez sztuczne polityczne czynniki. Nie zdziwiłbym się, gdyby część autorów tego projektu "Ratujmy maluchy" znalazła się na najbliższych listach wyborczych - mówił wiceprezydent i dodał, że w tym sporze dzieci są traktowane wyłącznie instrumentalnie.
Według Paszyńskiego, obecne niepokoje są także pokłosiem sporu o to czym jest dobre dzieciństwo. Jego zdaniem, w Polsce jest niemała gromadka osób, która uważa, że działanie opiekuńcze ze strony szkół to jest tak naprawdę rodzaj zła, czyli najlepiej jest wtedy, gdy dziecko jest z matką w domu.
Paszyński podkreślił, że warszawskie szkoły są dobrze przygotowane do objęcia edukacją sześciolatków, o czym - jego zdaniem - świadczy także i to, że kwalifikacje nauczycieli, którzy będą zajmować się najmłodszymi są w pełni sprawdzone.