Warszawskie pogotowie: nie handlujemy informacjami o zwłokach
Od marca tego roku warszawskie pogotowie musi - w przypadku zgonów - odebrać od rodziny zmarłego oświadczenie, że zespół pogotowia nie proponował usług żadnej firmy pogrzebowej - informuje pogotowie.
Środowa "Gazeta Wyborcza" napisała, że w warszawskim pogotowiu występuje proceder handlu informacjami o zwłokach. Informacje te potwierdzali w "Gazecie" właściciele stołecznych zakładów pogrzebowych.
W warszawskim pogotowiu obowiązuje kategoryczny zakaz współpracy z zakładami pogrzebowymi, a osoby podejrzane o taką współpracę natychmiast straciłyby pracę - utrzymuje warszawskie pogotowie.
Od kilku lat przedstawiciele firm pogrzebowych nie kontaktowali się z nami ani nie informowali o rzekomym procederze handlu informacjami o zwłokach. Nie zrobili tego również po aferze łódzkiej - napisała Edyta Grabowska-Woźniak, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Warszawie w oświadczeniu.
Pogotowie zaprzecza, jakoby do zgonów jeździły specjalne załogi. Taka sytuacja jest niemożliwa ze względu na zmianowość pracy zespołów pogotowia ratunkowego oraz na różnorodność wezwań (...). Wezwania do stwierdzenia zgonów są bardzo rzadkie - zapewnia pogotowie.
W oświadczeniu podkreślono, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat do pogotowia nie dotarły informacje o wystawianiu - jak napisała "Gazeta" - przez lekarzy kart zgonów in blanco. Gdyby taka sytuacja zaistniała, natychmiast trafiłaby do prokuratury, ponieważ nosi znamiona przestępstwa. Lekarz, który podpisałby się pod taką kartą, odpowiada za to osobiście - podkreślono w oświadczeniu.
Pogotowie poinformowało również, że w 1994 r. Stołeczne Stowarzyszenie Przedsiębiorstw Pogrzebowych poinformowało je o procederze handlu informacjami o zwłokach. Po tych informacjach wszczęliśmy wnikliwe postępowanie, w wyniku którego kilka osób straciło pracę. Od 1 marca 1994 r. w warszawskim pogotowiu obowiązuje zarządzenie wewnętrzne o kategorycznym zakazie współpracy z zakładami pogrzebowymi, które było wielokrotnie przypominane - napisała rzeczniczka stołecznego pogotowia w oświadczeniu.
Na początku tego roku o procederze handlu informacjami o zwłokach zrobiło się głośno po artykule w "GW", w którym opisano ten proceder w łódzkim pogotowiu. Gazeta sugerowała też, że niektórzy lekarze pogotowia mogli celowo zabijać pacjentów, by "sprzedać zwłoki" niektórym zakładom. W sprawie trwa śledztwo. (aka)
Zobacz także:
w Przeglądzie prasy - "Skóry" warszawskie