Warszawskie bary mleczne przeżywają renesans
Piętnaście barów mlecznych, które pozostały
w stolicy przeżywa swój renesans. Bary są pachnące i czyste, a
ceny są w nich bajecznie niskie - donosi "Życie Warszawy".
25.06.2008 | aktual.: 25.06.2008 05:02
"W Karaluchu przy Krakowskim Przedmieściu o miejsce trudno przez cały dzień. W Familijnym na Nowym Świecie kolejka do drzwi. A w Złotej Kurce, choć szefowa narzeka, że ciężko z baru wyżyć, klient goni klienta" - czytamy w gazecie.
W większości bary są odnowione, czyste i pachnące świeżymi potrawami. Ceny za potrawy są jak w bajce - pomidorowa kosztuje 1,60 zł, naleśniki niecałe 3 zł, podobnie jak barszcz ukraiński. Za 10 zł zjemy dwudaniowy obiad z deserem.
Najwięcej przychodzi starszych ludzi i podopiecznych pomocy społecznej z talonami na obiady. Ale prawie drugie tyle stanowią studenci. No i oczywiście wycieczki szkolne - opowiada Krystyna Kościelniakowska, która od 30 lat pracuje w barze Familijnym.
O wyborze baru mlecznego decyduje nie tylko cena, ale także, zwłaszcza w przypadku starszych osób, przyzwyczajenie do normalnych, polskich dań.
Więcej: *Życie Warszawy – Druga młodość mlecznych barówŻycie Warszawy – Druga młodość mlecznych barów*