"Warszawscy prokuratorzy nie otrzymali polecenia przeszukania PZU"
Zastępca warszawskiego prokuratora apelacyjnego Konrad Kornatowski zaprzeczył informacji, że wydał polecenie dokonania przeszukania w PZU. Dodał też, że warszawscy prokuratorzy, udający się do siedziby PZU w celu zabezpieczenia dokumentów związanych z bilbordami, nie żądali od przełożonych polecenia na piśmie w tej sprawie. Kornatowski zaprzecza w ten sposób doniesieniom "Rzeczpospolitej".
17.06.2006 16:17
Konrad Kornatowski ujawnił, że sam zadzwonił do prezesa PZU Jaromira Netzla i poinformował, że prokuratorzy i CBŚ przyjdą do spółki po dokumenty. Trwało właśnie posiedzenie zarządu, wszystko odbyło się w sposób cywilizowany i bezkonfliktowy. Już w siedzibie spółki przesłuchano kilka osób - wyjaśnił.
Sobotnia "Rzeczpospolita" podała, że warszawscy prokuratorzy nie chcieli przeszukiwać siedziby PZU po doniesieniu Jacka Kurskiego. Poseł PiS informował o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pośrednie sfinansowanie przez PZU bilbordów Donalda Tuska w czasie kampanii prezydenckiej. Prokuratorzy rzekomo tłumaczyli, że nie chcieli "powtórki z zatrzymania Andrzeja Modrzejewskiego", byłego prezesa PKN Orlen, które polegało na "realizacji politycznego zamówienia". Zażądali wydania polecenia na piśmie, które Kornatowski miał wydać.
Przykro mi, że tak opiniotwórcza gazeta pisze nieprawdę - skomentował artykuł "Rzeczpospolitej" Kornatowski.
Według niego, ekspresowe działanie prokuratury wynikało z "wagi sprawy, dotyczącej przecież kampanii prezydenckiej". Zapowiedział, że formalne śledztwo będzie wszczęte w poniedziałek.
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa poseł PiS Jacek Kurski złożył w środę. We wtorek wieczorem mówił o tej sprawie w programie TVN "Teraz my".
Kornatowski zaznaczył, że Kurski, który składał zawiadomienie w Prokuraturze Krajowej, został formalnie uprzedzony o odpowiedzialności karnej grożącej za fałszywe zeznania i fałszywe oskarżenie. Jeszcze w środę zawiadomienie Kurskiego do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie przywiózł z "krajowej" kierowca wysłany tam przez Kornatowskiego.
Wiceprokurator apelacyjny oświadczył, że to z treści zawiadomienia Kurskiego i jego zeznań, a także wobec zbliżającego się długiego weekendu, wynikała konieczność szybkiego działania w trybie nadzwyczajnym, ale przewidzianym przez procedurę karną.
Pozwala ona w przypadkach nie cierpiących zwłoki wykonywać określone czynności jeszcze przed formalną decyzją o wszczęciu postępowania. Zabezpieczenie dokumentów to jedna z takich czynności - wyjaśnił Kornatowski.
Dlatego Kornatowski poprosił w środę prokuratora okręgowego w Warszawie Andrzeja Szeligę o "zabezpieczenie", w związku z długim weekendem, grupy kilku prokuratorów, gotowych do pracy przy tym postępowaniu. Przez telefon powiedziałem mu, że trzeba będzie zająć się sprawą PZU. O zapewnienie funkcjonariuszy zadzwoniłem też do szefa CBŚ, by zameldowali się oni w prokuraturze - tłumaczył Kornatowski.
Kornatowski relacjonował, że jeszcze tego samego dnia, do jego biura przyszedł prok. Szeliga i dwóch innych prokuratorów. Pokazałem im zawiadomienie. Została z niego sporządzona kopia i prok. Szeliga wysłał ją faksem do Prokuratury Okręgowej, by tam prokuratorzy mogli sporządzić "Postanowienie o wydaniu rzeczy" - powiedział, zaprzeczając zarazem, by chodziło o przeszukanie. Nie było mojego polecenia w tej sprawie - powtórzył.
Według prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka, którego cytuje sobotnia "Rz", jako pierwszy o nieprawidłowościach przy kampanii prezydenckiej zawiadomił prokuraturę były poseł Zbigniew Nowak. Nie znam losów tego zawiadomienia - czy odmówiono wszczęcia śledztwa, czy też ono było i je umorzono. Niewykluczone, że trzeba będzie wrócić do tej sprawy. Prokuraot Szeliga ma ją wyjąć z archiwum i mi ją przedstawić - powiedział Kornatowski.