Zdekomunizują ulice bohaterów ruchu oporu w getcie? "Nie zgadzamy się na próbę fałszowania historii"
"Nie tylko zasługują na upamiętnienie, ale powinni być wręcz wzorcem dla przyszłych pokoleń"
Na liście osób będących patronami warszawskich ulic, które zostały wskazane do dekomunizacji znalazły się nazwiska Edwarda Fondamińskiego i Józefa Lewartowskiego. Nie ma znaczenia, że patroni byli bohaterami ruchu oporu i zginęli podczas wojny. Historycy i społecznicy protestują przeciw tym zmianom. "Nie zgadzamy się na próbę fałszowania historii" - czytamy w przygotowanej przez nich petycji.
Przypomnijmy: Ustawa dekomunizacyjna z 1 kwietnia nakazuje zmianę nazw ulic, budynków czy mostów „propagujących komunizm”. Chodzi o nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989”.
Tymczasem Józef Lewartowski, przedwojenny działacz społeczny, współtwórca i przywódca Bloku Antyfaszystowskiego w Getcie Warszawskim, zginął z rąk gestapo w 1942 roku, natomiast Edward Fondamiński, przed wojną inżynier i polityk, członek Żydowskiej Organizacji Bojowej zginął w bunkrze przy ul. Miłej 18 w roku 1943. Żaden z nich nie był zatem zaangażowany w propagowanie ustroju totalitarnego, szczególnie w czasie, o którym mowa w ustawie.
"Nie licują z szacunkiem"
Dlaczego więc nazwiska obu działaczy znalazły się na liście ulic przeznaczonych do dekomunizacji ? Obaj działali w przedwojennych organizacjach komunistycznych. Lewartowski był również jednym z organizatorów komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej w getcie, Fondamiński przed wojną był aktywnym członkiem Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, a potem Komunistycznej Partii Polski. Ich działalność społeczna czy zbrojna walka z okupantem to jednak za mało.
Jak przypomina serwis Oko.press, w grudniu 2016 roku Maciej Wyrzykowski, warszawski radny PiS usunął z budynku przy ul. Ogrodowej tablicę poświęconą Lewartowskiemu, zastrzelonemu w sierpniu 1942 przez gestapo (tablica po interwencji wróciła) oraz że już w 2007 roku ówczesny szef IPN, Janusz Kurtyka, zaapelował do władz Warszawy, by zmienić te nazwy ulic, „które nie licują z szacunkiem dla pamięci o ofiarach komunizmu”. To wówczas po raz pierwszy pojawiły się oba nazwiska jako "niepoprawne politycznie".
Czy petycja pomoże?
Zarówno Lewartowski, jak i Fondamiński w 1941 roku trafili do Warszawy i znaleźli się w getcie (ten drugi miał możliwość zostania p stronie aryjskiej, ale z niej nie skorzystał). Obaj brali udział w konspiracji i tworzyli organizacje ruchu oporu, za co zostali pośmiertnie odznaczeni. Józef Lewartowski Krzyżem Grunwaldu III klasy za udział w Powstaniu w getcie warszawskim, Fondamiński - najwyższym polskim odznaczeniem wojskowym - Orderem Virtuti Militari (zginął wraz z 120 osobami w Bunkrze Anielewicza). Lewartowski, jako działacz był przed wojną wielokrotnie skazywany za swoją działalność, co nie zmienia faktu, że po 1 września 1939 i brał udział w organizacji obrony Warszawy oraz samej obronie miasta.
Na stronach Naszademokracja.pl znaleźć można petycję w sprawie zachowania nazw ich ulic. Napisał ją historyk i pedagog Piotr Laskowski. "Nie zgadzamy się na próbę fałszowania historii w imię ideologicznych celów partii rządzących. Uważamy, że ludzie o takich życiorysach, jak Lewartowski i Fondamiński, nie tylko zasługują na upamiętnienie, ale powinni być wręcz wzorcem dla przyszłych pokoleń. Nie dopuśćmy, by pamięć o nich została wymazana” - czytamy m.in w petycji.
Ulicę Lewartowskiego znajdziemy na warszawskim Muranowie, Fondamiński ma swoją ulicę w Śródmieściu. "Obaj swoim życiem i śmiercią dali świadectwo prawości i determinacji w walce z hitlerowskim okupantem" - podkreśla się w petycji. Tylko czy to wystarczy, skoro obaj działali w organizacjach, mających w nazwie słowo "komunizm"? Według ustawy, „dekomunizacja” ma być zakończona do września 2017 roku.