Warszawa zna ją od ponad wieku. Teraz piekarnia przy Racławickiej znika. Zastąpi ją apartamentowiec
"Dziękujemy za wspólnie spędzone lata i zaufanie" – tymi słowami pracownicy słynnej w Warszawie piekarni żegnają się z klientami. Pod koniec stycznia przestaną wypiekać chleb.
A robili to niemal od 110 lat. Jak sami przyznają, z niewielkimi przerwami. Ale przetrwali II wojnę światową, Bieruta, Gierka, przełom początku lat 90. i prawie 20 lat nowego wieku.
"W 2012 r. umarł Tadeusz Kałasa, który prowadził firmę od 1936 r. Właścicielami działki zostało 5 osób, z których tylko jedna prowadziła piekarnię. Postanowiono sprzedać działkę, a na miejscu piekarni ma wkrótce powstać apartamentowiec" – czytamy w specjalnym oświadczeniu, które pojawiło się w piekarni "Kuracyjna" na początku stycznia.
O powodach tej decyzji mówi w rozmowie z WP Robert Szelągowski, zięć jednej z właścicielek piekarni.
Piekarnia przy Racławickiej znika z Warszawy. "Przegapiliśmy moment"
Rodzina zgodnie podjęła decyzję o sprzedaży swojej własności. Nasz rozmówca nie ukrywa, że głównym powodem była śmierć dziadka, czyli Tadeusza Kałasy. Ale innych argumentów również nie zabrakło.
Zobacz też: Kamil spłaca dług wobec Jurka Owsiaka. Jego historia chwyta za serce
- Przez teren naszej działki ma przebiegać obwodnica Śródmieścia. Jest planowana od ubiegłego wieku, więc przez wiele lat nie dostawaliśmy zgody od władz Warszawy, żeby inwestować w to miejsce – przyznaje Robert Szelągowski.
Do początku lat 90. piekarnia była upaństwowiona. – Ale nawet po jej odzyskaniu nie mogliśmy nic zrobić – dodaje nasz rozmówca.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Pan Robert szczerze przyznaje, że moment na doinwestowanie piekarni przegapiono.
- Technologicznie zmieniło się bardzo wiele, realia ekonomiczne także wyglądają teraz zupełnie inaczej. Kiedy dostaliśmy pozwolenie na zmiany, musielibyśmy zmienić zbyt wiele - powiedział nam jeden z właścicieli piekarni na Mokotowie.
Stąd decyzja o sprzedaży. Inwestor wie o planach budowy obwodnicy, apartamentowiec ma powstać w bezpiecznej odległości od granicy działki. Tam, gdzie według planu zagospodarowania terenu, nie powstanie droga.
Piekarnia przy Racławickiej znika z Warszawy. Rozczarowanie i sentyment
- Piekarnia działała nieprzerwanie aż do 1944 r., kiedy na Mokotowie trwało powstanie. Potem dziadek wypiekał pieczywo od lutego 1945, w ruinach, ale wypiekał – wspomina pan Robert.
Na pytanie o uczucia towarzyszą rozstaniu z tak wiekowym miejscem mówi wprost, że jest rozżalony. Pracował w piekarni przez ponad 20 lat.
- Znam każdy kąt, wiem, która cegła jest poluzowana. Teściowa opowiada mi, w którym miejscu odrabiała lekcję jako mała dziewczynka – uśmiecha się piekarz.
Rozczarowanie towarzyszy też klientom mokotowskiej piekarni. Tych stałych może być nawet kilkaset.
- Pamiętam, jak do drugiego punktu, na Polnej, który też już od kilku lat nie istnieje, chodziło się po chrupiące bułki jeszcze "za komuny" – przyznaje pan Marcin.
Stały klient i sąsiad piekarni "Kuracyjna" dodaje, że w okolicy zostaną już tylko sieciówki. - Panie, które sprzedają, muszą poszukać pracy. Mają swoje lata, więc kto wie jak im pójdzie – martwi się nasz rozmówca.
Sam jest stałym klientem od kilku lat. Nie brakuje takich z dłuższym stażem.
- Myślę, że zniknięcie tej piekarni może mieć też dla części klientów znaczenie ekonomiczne. Piekarnia "Kuracyjna" to pieczywo z tradycyjnego, na bieżąco przygotowywanego ciasta (nie mrożonego) i na zakwasie za tzw. "rozsądną" cenę. Gdzie indziej płaci się ponad 10 zł za kg – mówi pan Marcin.
Piekarnia przy Racławickiej znika z Warszawy. "Jak to?"
- Pierwsze słowa klientów: "Jak to? No ale jak to?" Mówią, że byliśmy od zawsze i teraz nagle znikamy? – opowiada pan Robert.
Właściciele wiedzieli już wcześniej, że będą zamykać piekarnię. Deweloper złożył w grudniu pismo o pozwolenie na budowę. Klientów jednak poinformowali w styczniu.
- Faktycznie, przychodzi teraz dużo takich osób, których od dawna u nas nie było. Bo się przeprowadzili, bo jakoś im było nie po drodze. Teraz wracają z sentymentem – mówi.
I dodaje, że z jednej strony to wzruszające i bardzo miłe. Ale z drugiej to jednak trochę za mało, jeśli ktoś zajrzy do nas raz w tygodniu i kupi jedną chałkę – zaznacza pan Robert.
Piekarnia znika z mapy. Ale historia rodziny będzie trwać. Pan Robert planuje spotkać się z rodziną, zebrać zdjęcia i opowieści związane z dziadkiem i podzielić się nimi.
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl