Warszawa. Zaopiekował się "porzuconą" hulajnogą na ulicy Alternatywy. Trafił do aresztu
Mężczyźnie, któremu z racji prowadzonych prac budowlanych gospodarze remontowanego domu udostępnili swój garaż, żal się zrobiło hulajnogi, zaparkowanej w boksie. Uznał ją za porzuconą, przeciął linkę, którą była przypięta i zabrał do auta podczas pakowania sprzętu po zakończeniu prac.
Kiedy elektryczna hulajnoga, warta 1500 złotych zniknęła z podziemnego miejsca parkingowego z budynku mieszkalnego przy ul. Alternatywy na ursynowskim osiedlu, właściciel zawiadomił policję. Podejrzenie padło na pracowników, którzy wykonywali prace remontowo-budowlane w jednym z mieszkań. Swój samochód bowiem parkowali w garażu i tam trzymali potrzebne elektronarzędzia i materiały.
Okazało się, że jeden z robotników, 32-latek, przy okazji pakowania sprzętu do samochodu dostawczego zabrał także elektryczny pojazd, stojący w sąsiednim boksie. Wystarczyło tylko przeciąć linkę zabezpieczającą hulajnogę zaparkowaną w sąsiednim boksie i wrzucić skradzioną własność do auta.
- Kolega podejrzanego kierujący busem twierdził, że nie widział, co jego współpracownik wkładał do samochodu. Zawiózł podejrzanego pod budynek, w którym mieszkał i tam się pożegnali.
Warszawa. Zaopiekował się "porzuconą" hulajnogą na ulicy Alternatywy. Trafił do aresztu
Podjęte przez kryminalnych czynności wskazywały na to, że kradzieży dopuścił się 32-latek - informuje podkomisarz Robert Koniuszy.
Mężczyzna nie przyznawał się do przestępstwa. Ale realia świadczyły przeciwko niemu. Gdy policjanci znaleźli hulajnogę na balkonie w jego mieszkaniu, zaczął tłumaczyć się, że faktycznie zabrał ją z garażu, ale myślał, że ktoś ją porzucił, bo była zepsuta.
Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Następnego dnia usłyszał zarzuty kradzieży mienia. Sąd może go za to skazać nawet na 5 lat więzienia.