Warszawa. Czerwone światło, czyli... przyspiesz, żeby zdążyć. "Mandat powinien wynosić 1000 zł"
Prawo serii czy ignorancja? To w zasadzie jedyny sposób, w jaki można skomentować nagranie z początku tygodnia z Wału Miedzeszyńskiego w Warszawie. Od niebezpiecznego, może nawet śmiertelnego wypadku zabrakło centymetrów i kilku sekund. Nagranie dostaliśmy od czytelnika na platformę dziejesie.wp.pl.
28.11.2019 | aktual.: 28.11.2019 19:04
Czytelnik WP wysłał nam półminutowy film. Prowadził samochód i, zbliżając się do zjazdu z Wału Miedzeszyńskiego na Gocławiu, ustawił się na pasie, z którego możliwy jest skręt w lewo.
Przed nim było kilka innych samochodów, które przejeżdżały i skręcały w przecznicę Wału. Kiedy światło zmieniło się na żółte, samochody nie zaczęły hamować, tylko nadal przejeżdżały przez skrzyżowanie. Na czerwonym świetle zdążyły przejechać jeszcze dwa auta, które zamiast się zatrzymać - przyspieszyły.
- Prawo serii czy ignoranci? - zastanawia się Arkadiusz Kuzio z Akademii Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, którego poprosiliśmy o skomentowanie nagrania.
Ekspert, widząc jak obaj kierowcy wjeżdżają na czerwonym świetle (pomimo że sygnał żółty, a później czerwony wyświetlany jest od 6 sekund), przypomina podstawowe zasady ruchu drogowego.
- Sygnały świetlne nadawane przez sygnalizator S-1 oznaczają: sygnał żółty - zakaz wjazdu za sygnalizator, chyba że w chwili zapalenia się tego sygnału pojazd znajduje się tak blisko sygnalizatora, że nie może być zatrzymany przed nim bez gwałtownego hamowania; sygnał ten oznacza jednocześnie, iż za chwilę zapali się sygnał czerwony - mówi Kuzio. Dodaje, dla porządku, że "sygnał czerwony to bezwzględny zakaz wjazdu za sygnalizator".
Za wykroczenie, które widzimy na nagraniu czytelnika WP, grozi mandat od 300 do 500 zł i 6 punktów karnych.
- Oglądając ten materiał, wyobrażam sobie obu panów na drodze w Niemczech, gdzie za wjazdy na czerwonym świetle utraciliby uprawnienia do kierowania pojazdami na miesiąc - komentuje ekspert szczecińskiej Akademii BRD.
Arkadiusz Kuzio podkreśla, że obowiązuje tam pewna tolerancja. - Dokument możemy oddać w dowolnym czasie. Ale kiedy kierujący nie zwróci uprawnień do wystawcy dokumentu we wskazanym okresie - utraci uprawnienia do prowadzenia pojazdów dożywotnio. Może właśnie takich rozwiązań w prawie o ruchu drogowym brakuje w naszym kraju - zastanawia się nasz rozmówca.
Dodaje, że skutecznym "hamulcem" w takich sytuacjach mógłby okazać się odpowiednio wyższy mandat, np. w wysokości 1000 zł.
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl