Warszawa, 31 lipca. Dzień przed godziną W
Powstanie Warszawskie zaskoczyło większość mieszkańców. Ale napięcie wisiało w powietrzu. Nerwowe działania niemieckiego okupanta i zbliżający się front. Co działo się na dzień przed godziną, która odmieni miasto na zawsze?
31.07.2021 11:05
Od tego dnia rozpoczyna się powstańcze kalendarium. Decyzja o tym, co wydarzy się 1 sierpnia 1944, zapadła ostatniego dnia lipca, choć przygotowania do niej rozpoczęły się znacznie wcześniej. Wówczas, o godzinie 17.45, generał Tadeusz Bór Komorowski wydał rozkaz rozpoczęcia powstania następnego dnia. Bo ktoś dostarczył raport, że czołgi rosyjskie widziano na Pradze. Dojechały zaledwie do Międzylesia i Radością, ale machina ruszyła.
Wydając ten rozkaz, który zadecydował o życiu tysięcy ludzi, generał nie podjął innej, rodzinnej i osobistej decyzji. W Warszawie w czasie walk przebywała cały czas z małym dzieckiem jego żona, będąca w ósmym miesiącu ciąży. Po wojnie zapytał go o to Jan Nowak-Jeziorański, dlaczego nie zdradził żonie terminu wybuchu powstania, dlaczego nie nalegał na wyjazd żony z Warszawy. Bór odpowiedział, że skoro nie mógł ostrzec wszystkich ciężarnych w Warszawie, to nie mógł robić wyjątku wobec żony. Był prawym, szlachetnym i dobrym człowiekiem, ale całe życie będzie musiał mierzyć się z zarzutem zdrajcy i kata tysięcy warszawiaków. Irena Lamazan-Saris i ich dzieci - Adam, urodzony w 1942 i Jerzy, urodzony w 1944, obciążony zespołem Downa, przeżyli upadek powstania, po okupacji żyli w Londynie, gdzie Bór Komorowski, nadal działał w fasadowych emigracyjnych strukturach rządu. Zakończył życie w 1966 roku, gdy doznał ataku serca na polowaniu.
Warszawa, 31 lipca. Dzień przed godziną W
Ale tymczasem generał stawia na nogi całą Warszawę, lub też raczej zrobi to nazajutrz. Nie jest jednak sam. W naradzie Komendy Głównej przy ulicy Pańskiej 67 w Warszawie wzięli udział także, oprócz komendanta głównego, szef sztabu generał Tadeusz Pełczyński, szef operacji generał Leopold Okulicki, a także Józef Szostak ps. "Filip”, szef oddziału operacyjnego, Kazimierz Iranek - Osmecki, szef oddziału wywiadowczego oraz pułkownik Kazimierz Pluta-Czachowski, szef wydziału łączności.
Plan wojskowych jest taki, że walka zbrojna potrwa najwyżej 4-5 dni, maksymalnie tydzień. Armia Czerwona miała wkroczyć lada chwila. Broni i żywności powstańcy mieli na kilka dni.cztery, pięć co najwyżej na siedem dni.
"Dobrze więc - zaczynać" - miał powiedzieć delegat Rządu RP na Kraj, wicepremier Jan Stanisław Jankowski "Sobol”. "Zwróciłem się wtedy do pułkownika 'Montera', dowódcy armii Krajowej w Warszawie słowami: "Jutro punktualnie o godz. 17.00 rozpocznie Pan operację "Burzy" w Warszawie" - wspominał Komorowski.
Rozkaz trafił do oddziałów następnego dnia. O 20 następowała godzina policyjna. Dla wielu mieszkańców, nawet po południu, wybuch Powstania Warszawskiego i misja, na jaką wyruszały ich dzieci, sąsiedzi i bliscy, była zaskoczeniem.