Wandale zniszczyli papierową łódeczkę dryfującą na Wiśle
W tym roku charakterystyczna rzeźba zacumowała między Mostem Poniatowskiego, a mostem średnicowym (kolejowym). Po kilku tygodniach spokojnego dryfowania, ktoś postanowił ją zniszczyć.
Nowy symbol warszawskiej Wisły nie wszystkim przypadł do gustu. Wczoraj późnym wieczorem ta oryginalna rzeźba stała się celem wandali. Ktoś najpierw odciął linę cumującą łódkę, a później zdewastował jej powierzchnię wypisując czerwonym sprayem inicjały. Jak poinformowała na popularnym portalu społecznościowym Wisła Warszawa, łódeczka jest już bezpieczna. - Faluje teraz bliżej mostu kolejowego - czytamy.
Zdjęcia, które pokazujemy, nie oddają w całości skali zniszczenia rzeźby. Opiekuni łódeczki poinformowali: "szczęśliwie, bazgroły bledną w blasku lśniącej od słońca wiślanej toni".
Kształt łódeczki, gazetowe nadruki oraz dystans, z jakiego wypoczywający na plaży mogą ją oglądać sprawia, że rzeźba do złudzenia przypomina papierową zabawkę. W rzeczywistości jednak to spory, ważący ponad 200 kg pływający, metalowy obiekt, którego wymiary zbliżone są do prawdziwej żaglówki (ok. 5 m długości). Motyw papierowej łódeczki ma symbolizować połączenie sztuki z zabawą i rekreacją. Ma również sprawić, by mieszkańcy czerpali większą przyjemność ze spędzania czasu nad Wisłą.
W tym sezonie za jej wygląd w dużej mierze odpowiadają sami mieszkańcy Warszawy. Kilkanaście tygodni temu zaangażowali się w odnalezienie piosenek, które bezpośrednio nawiązują do wdzięcznego tematu jakim jest rzeka i miasto. Prawdopodobnie Helena Kołaczkowska byłaby szczęśliwa, gdyby wiedziała, że „Walczyk nadwiślański” jest dziś jednym z dziesiątek cytatów umieszczonych na łódce.
Autorem rzeźby jest Marek Sułek, absolwent ASP w Warszawie. Swoją pracą pokazał, że Wisła może stać się miejscem nieskrępowanej ekspresji mieszkańców. I już dziś jest unikatową przestrzenią wolną od sztywnych zakazów i otwartą na nietuzinkowe pomysły.
Przeczytaj też: To będą ostatnie urodziny Universamu Grochów?