To zdjęcie wstrząsnęło warszawiakami. Schodki nad Wisłą jak śmietnik
"Dziadostwo i chamstwo", "niektórzy nie dorośli na tyle, by szanować przestrzeń wspólną".
*Rozbite butelki po piwie, torebki foliowe i tony śmieci - to typowy wiosenny widok schodków nad Wisłą wraz z nadejściem pierwszych cieplejszych dni. "Dziadostwo i chamstwo", "niektórzy nie dorośli na tyle, by szanować przestrzeń wspólną" - skarżą się warszawiacy. Czy jesteśmy skazani na widok śmietniska nad rzeką? *
Schodki nad Wisłą są popularnym miejscem spotkań mieszkańców stolicy. W ciepłe weekendowe wieczory warszawiacy chętnie wychodzą do nadwiślańskich knajp i lokali gastronomicznych, jednak zdecydowana większość z nich decyduje się na biesiadowanie na betonowych schodkach tuż obok rzeki. Tym samym nadbrzeże zmienia się w śmietnisko - poranek przynosi widok porozbijanych butelek po piwie, porozrzucanych torebek foliowych oraz tony śmieci.
Fotograf Arkadiusz Ziółek, odpowiedzialny za projekt "Zdjęcia Warszawy", opublikował zdjęcie z niedzielnego poranka, które przedstawia brudny "nadwiślański świt". Fotografia schodków nad Wisła wywołała wielkie kontrowersje. "Dziadostwo i chamstwo", "niektórzy nie dorośli na tyle, by szanować przestrzeń wspólną" - czytamy w komentarzach.
- Zawsze i wszędzie znajdą się ludzie, którzy po sobie nie posprzątają. Tam koszy na śmieci jest zdecydowanie za mało, byłam w piątek na bulwarach i już o godzinie 22 wszystkie białe kosze były przepełnione i dookoła poustawiane były butelki, reklamówki - napisała pod zdjęciem na Facebooku internautka Daria. - Przy takim tłumie jaki tam był i tak widok nie poraża. W linku zdjęcie potwierdzające, ze ludzie mimo wszystko sprzątają po sobie, tylko brakuje tych kontenerów.
Podobny argument podaje Arkadiusz Ziółek w rozmowie z WawaLove.pl - Koszy jest zdecydowanie za mało, ale zwiększanie ich ilości nie ma sensu, gdyż widok co metr kosza albo kontenera wzdłuż Wisły będzie porażający - tłumaczy fotograf. - Lepiej aby bardzo często były opróżniane, ale na takie coś miasto pozwala, więc koszty muszą być. Na śmieciach na pewno ktoś zarobi. Jest tam sporo odpadów wtórnych - dodaje.
Zamiast koszy - edukatorzy?
WawaLove.pl zapytała Tomasza Damieńczuka, rzecznika prasowego UM Warszawa ds. min. sportu i rekreacji, ochrony środowiska czy zieleni w mieście, dlaczego jesteśmy skazani na taki widok schodków nad Wisłą. - My w swoich działaniach staramy się przeciwstawić się przyzwyczajeniom i złym nawykom, które warszawiacy nie wiem skąd wzięli. To jest kwestia dobrego wychowania, że się po sobie sprząta – odpowiada Damieńczuk.
Jak mówi w rozmowie z naszym portalem, problem śmieci nad Wisłą pojawił się trzy lata temu. – Przystąpiliśmy do realizacji rożnych kampanii. Najpierw „Nie rozbijaj się nad Wisłą”, a już dwa lata jest prowadzona „Dzielnica Wisła – wyjdź na czysto”, która jest realizowana w nietypowy sposób - mówi Tomasz Damieńczuk. To znaczy? - To nie są plakaty, bo one nie docierają do warszawiaków. Do akcji przyłączyli się edukatorzy, którzy co wieczór przechodzą się po bulwarach i po stołecznych plażach. Można ich spotkać z nocy piątku na sobotę oraz z soboty na niedzielę od czerwca do sierpnia. Wręczają worki na śmieci tudzież popielniczki i przy okazji tłumaczą, że Wisła jest naszą wspólną przestrzenią, wspólnym dobrem i dlatego powinniśmy brać za nią odpowiedzialność – mówi rzecznik prasowy.
Czy widać efekty tej kampanii? Według stołecznego ratusza śmieci jest mniej. – W minionym sezonie koszy w postaci wielkich beczek były wystawiane co kilkadziesiąt metrów, przede wszystkim obok licznych klubokawiarni, bo ten fragment nadbrzeża jest najczęściej odwiedzany przez warszawiaków – twierdzi Tomasz Damnieńczuk. Na pytanie WawaLove.pl, czy liczba koszy jest wystarczająca odpowiada rzecznik odpowiada tak: - Oczywiście można dostawiać te kosze co kilka metrów. Ale czy warto? Tu już nawet nie chodzi o estetykę, raczej o to żeby donieść te śmieci i je wyrzucić, albo żeby obok wystawić obok torebkę z tymi odpadkami. A niestety, niektórzy z góry zakładają, że i tak będzie brudno i zostawiają śmieci na schodkach – podkreśla Damieńczuk.
Pokazujemy rzecznikowi zdjęcie internautki Darii z stosem torebek foliowych ustawionych obok zapełnionego kosza i pytamy Tomasza Damieńczuka, co należy zrobić w takiej sytuacji. Rzecznik od razu odpowiada, że cieszy się z postawy warszawiaków, którzy spakowali odpadki. - To zwiększa efektywność i szybkość pracy pracowników porządkowych. Z kolei, doskonałym narzędziem na zwiększenie tego tempa działań jest skorzystanie z 19115. Jeśli napłyną takie sygnały od mieszkańców i gości stolicy to operatorzy miejskiego centrum kontaktu mają obowiązek poinformować służby porządkowe, ze sprzątanie jest wymagane natychmiastowo – kwituje Damieńczuk.
*Przeczytajcie również: Sąd: Rosja ma zapłacić Polsce ponad 7,6 mln. Za korzystanie z budynku przy Kieleckiej *