RegionalneWarszawaStanął w obronie pracowników, którzy skarżyli się na mobbing w firmie. Dostał 20 dni aresztu

Stanął w obronie pracowników, którzy skarżyli się na mobbing w firmie. Dostał 20 dni aresztu

"Dziś rano zostałem zatrzymany przez policję. Na komisariacie dowiedziałem się, że mam 20 dni do odsiadki za przewodniczenie nielegalnemu zgromadzeniu".

Stanął w obronie pracowników, którzy skarżyli się na mobbing w firmie. Dostał 20 dni aresztu

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Policjanci zatrzymali działacza związku zawodowego za zorganizowanie protestu na Lotnisku Chopina w Warszawie. Związkowiec stanął w obronie pracowników, którzy skarżyli się na mobbing w jednej z firm na lotnisku. Był to protest "przeciwko ograniczaniu wolności słowa i swobody działalności związków zawodowych" - napisał na Facebooku.

"Dziś rano zostałem zatrzymany przez policję. Na komisariacie dowiedziałem się, że mam 20 dni do odsiadki za przewodniczenie nielegalnemu zgromadzeniu. Chodzi o protest przeciwko ograniczaniu wolności słowa i swobody działalności związków zawodowych, który odbył się w 2014 roku przed halą odlotów Lotniska Fryderyka Chopina w Warszawie" - poinformował wczoraj na swoim FB pomysłodawca protestu z OZZ IP.

Przeciwko mobbingowi

Sprawa ma początek latem 2014 roku. Jak podaje wyborcza.pl, pracownicy jednego ze sklepów na warszawskim Lotnisku Chopina postanowili założyć wtedy związek zawodowy. Przyczyną były niepokojące sygnały o możliwym mobbingu w firmie. Gdy menedżerowie sklepu dowiedzieli się o planach pracowników, zwolnili szefową zakładowego związku Annę Kucharzyk. Mimo tego pracownicy zorganizowali protest przed sklepem. Jednym z protestujących był związkowiec, którego policja zatrzymała wczoraj.

- Zgłosiłem wówczas zgromadzenie wysyłając pismo mailem do odpowiedniej jednostki Urzędu Miasta, lecz na miejscu dowiedziałem się od policjantów, że żaden wniosek się nie odbył, a zgromadzenie jest nielegalne - poinformował związkowiec.

Został spisany przez policję. Twierdzi, że nic nie wiedział o postępowaniu, które wobec niego wszczęto. - Zostałem spisany i o sprawie nie byłem informowany. Policja ani prokuratura nie ustaliły mojego miejsca zamieszkania. Wyrok dostałem zaocznie z art. 52. - dodaje.

W poniedziałek rano został zatrzymany w Poznaniu. W areszcie ma spędzić 20 dni za "przewodniczenie nielegalnemu zgromadzeniu".

Mężczyzna poinformował również, że policja od jakiegoś czasu nachodziła jego rodzinę, ale funkcjonariusze nie chcieli powiedzieć, w jakiej sprawie. "Mówili im, że mają dla mnie jakieś pismo. Na miejscu, a spotkaliśmy się na mieście, okazało się, że mnie zatrzymują” - napisał.

Dlaczego mężczyzna nie wiedział o wszczętym postępowaniu?

- Jeśli osoba oskarżona nie stawiła się na rozprawie, a sąd jawnie ogłosił wyrok, to jest już on prawomocny. Natomiast jeśli adres został spisany z dowodu osobistego, a wezwanie na rozprawę kilkukrotnie nie zostało odebrane, to sąd może uznać je za dostarczone. Każdy ma obowiązek pocztę odbierać - powiedziała wyborczej.pl Anisa Gnacikowska, adwokatka.

- Muszę poszukać, czy jakieś posiedzenie aresztowe w sprawie tegopana się odbyło. I czy ewentualnie sąd rejonowy Warszawie robił coś i na tej podstawie ten pan został zatrzymany przez naszą policję ze względu na miejsce zamieszkania. W przypadku popełnienia przestępstwa decydujące jest miejsce, gdzie zostało popełnione. W tym przypadku jest to Warszawa - mówi WawaLove.pl prcownik biura prasowego Sądu Okręgowego w Poznaniu.

źródło: wyborcza.pl

Obraz
Komentarze (0)