Słynny sklep z grami komputerowymi niedługo rozjedzie walec. Znika kultowe miejsce w Warszawie
Pierwsi w Polsce organizowali nocne premiery gier komputerowych. Setki klientów czekało wtedy w kolejce przed sklepem do czwartej nad ranem. Panowała tam rodzinna atmosfera: sprzedawca robił herbatę i dyskutował z klientem o nowinkach. Po 20 latach sklep Ultima zniknie z ul. Chłodnej w Warszawie.
"Kochani! Już niedługo z mapy Warszawy zniknie nasz sklep przy ulicy Chłodnej 35/37. Rozjedzie go walec. Nasze miasto dynamicznie się zmienia i nie ma w nim miejsca na takie relikty epoki jak nasze pawilony. Szkoda że dzieje się to teraz, bo w tym roku obchodzilibyśmy swoje dwudziestolecie” – taki komunikat pojawił się niedawno na stronie sklepu Ultima.
Większa przestrzeń
Rok 1998. Warszawa tuż po okresie transformacji ustrojowej próbuje dogonić kapitalistyczny Zachód. Polacy na potęgę kupują, żeby sprzedaż drożej, kombinują, wchodzą w różne biznesy. Wśród nich dwóch młodych przedsiębiorców zakłada sklep Ultima. Zaczynają sprzedawać produkty Secret Service - popularnego magazynu o grach. Produkują rozmaite gadżety, plecaki, koszulki. Szybko poszerzają ofertę o produkty z gatunku mangi i anime. Z czasem potrzebują większego lokalu, bo ich działalność mieściła się do tej pory w małym mieszkaniu. Znaleźli idealny lokal na ul. Chłodnej: blisko centrum, do dyspozycji piwnica i parter, nareszcie większa przestrzeń.
Biznes się rozkręca. Przedsiębiorcy idą za ciosem i otwierają sklep z grami wideo. - To było dość kuriozalne, bo piractwo wtedy było powszechne. Podróbki można było kupić Stadionie Dziesięciolecia albo na giełdzie komputerowej na ul. Grzybowskiej. Biznes z oryginalnymi produktami był nowością - mówi Łukasz Bura, współwłaściciel sklepu Ultima.
Architektoniczny bubel
Ich sklep mieści się w pawilonach, które dobrze pamiętają czasy PRL. Kilkadziesiąt lat wcześniej niedaleko Chłodnej naziści zbudowali getto, do którego wtłoczyli 400 tysięcy osób. W pierwszych dniach powstania warszawskiego na tej ulicy zamordowali jej mieszkańców. Wydarzenie przeszło potem do historii jako rzeź Woli. Do dzisiaj na ul. Chłodnej zachowała się przedwojenna brukowa nawierzchnia i tory tramwajowe, które były pierwszymi w Warszawie. - Gmina żydowska dba o ulicę. Jak wymieniane są np. rury kanalizacyjne, to każda kostka brukowa jest numerowana, podpisana i kładziona dokładnie w tym samym miejscu - opowiada Bura.
Socjalizm przyniósł stolicy surową architekturę. Głównym jego zadaniem było pokazanie sukcesów socjalistycznego rozwoju. Jeśli budowano urzędy, to z rozmachem, bloki mieszkalne i dworce miały być funkcjonalne, domki dla robotników trwałe. Na ul. Chłodnej coś jednak nie poszło zgodnie z planem i zabudowano ją pawilonami handlowymi. Każdy z nich miał innego właściciela, a regulacje prawne, dzięki którym kupili lokale, pozostawiały wiele do życzenia. Problem ten powróci kilkadziesiąt lat później.
"Musimy się wynieść"
Właściciele Ultimy przyglądali się firmom na Zachodzie. Mieli aspiracje, żeby robić coś większego i znaczącego. Porozumieli się z producentem gier i zaczęli organizować nocne premiery World of Warcraft, Starcraft czy GTA. - Gdy po raz pierwszy zrobiliśmy premierę gry, przed sklepem w kolejce czekało 300 osób. Skończyliśmy sprzedaż o 4 nad ranem. Byliśmy w szoku, że ludzie są w stanie stać do rana po produkt, a później wrócić do domu i grać. Myślałem, że wyrośliśmy z czasów, kiedy stało się w kolejkach do sklepu - śmieje się Bura. Mimo dużej konkurencji na rynku, klienci doceniali ich wysiłek. - Pozwalaliśmy naszym klientom wchodzić z rowerami i zwierzętami do środka. Dziś to nic nowego, wtedy było to nietypowe.
Miasto się zmieniało, wszędzie rosły budowy, dookoła pojawiały się żurawie, a okolice ul. Chłodnej były nietknięte duchem czasu. Powoli się to zmieniało. - Kilka lat temu zaczęto się interesować pawilonami. Pojawił się nowy właściciel Browarów Warszawskich, które znajdują się na działce obok. Początkowo właściciel mojego lokum zapewniał, że nic się nie wydarzy. Ale niedawno zaprosił mnie na rozmowę i wypowiedział umowę najmu. Podobno pojawiła się firma, która wykupiła roszczenia do tego pawilonu - mówi Bura i dodaje, że mają trzy miesiące na znalezienie nowego miejsca na sklep. – Musimy się wynieść. Wiedziałem, że Warszawa się zmienia i że pawilony nie będą stały wiecznie, ale miałem zapewnienie od właściciela, żebym się nie martwił. Tak giną kultowe miejsca w Warszawie - wzdycha.
Łukasz Bura zamyśla się i przenosi do czasów świetności sklepu. - Chłodna upadała i się odradzała. Miała swoje lepsze i gorsze momenty. Istniało tam kilka ciekawych miejsc. Był klub Klatka, który zlikwidowano około 10 lat temu. Przez lata funkcjonowały serwisy samochodowe. Legendą obrósł serwis motocyklowy, którym zarządzała 70-letnia kobieta. Odziedziczyła go po ojcu, który ścigał się na motocyklach. Wszyscy się znaliśmy. W ostatnim czasie zrobiło się nieciekawie. Powstawały dziwne dyskoteki, zamknięte, w których często pojawiała się policja i wyciągała z niej handlarzy narkotyków. Nadal istnieje pawilon trzynasty, gdzie świadczone są usługi erotyczne. W czternastce był sklep z dopalaczami, który ściągał lumpów na naszą ulicę. Działał klub Gramofon, gdzie zaczynali zabawę w czwartek i kończyli we wtorek. Niestety zamyka się małe biznesy, które nadają miastu koloryt i klimat. A ludzie niekoniecznie chcą kupować w internecie. Wolą przyjść do sklepu i podzielić się opinią. Chcą porozmawiać, zaprzyjaźnić, chcą się czuć częścią społeczności. Nie chcą być anonimowi - przyznaje.
Bura dodaje, że podobny los może spotkać pawilony znajdujące się obok. - Właściciele biznesów dostali podobne informacje od właścicieli lokali i możliwe, że też będą musieli się wynieść - mówi.
Właściciele Ultimy nie wiedzą, co powstanie na miejscu pawilonów. Na razie skupiają się na szukaniu zastępczego lokalu. Jednak, jak mówią, nie jest to takie proste. - Stawki za wynajem są tak wysokie, że głowa boli. Na ul. Żelaznej czynsze za są jak w centrach handlowych. Mniejsze ambitne biznesy i firmy rodzinne nie mają już racji bytu.
Bura zapowiada, że na pewno będą kontynuować działalność w internecie.
Dzielnica odpowiada
Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem dzielnicy Wola, aby zapytać, jak miasto jest w stanie pomóc małym, rodzinnym biznesom. - Lokal, którym znajduje się sklep Ultima nie jest lokalem miejskim, nie miasto wypowiadało umowę najmu. Nie jesteśmy w stanie nic na to poradzić. Jeśli właściciel sklepu sądzi, że odbyło się to z naruszeniem prawa, może to zgłosić odpowiednim służbom. Istnieją programy ochrony małych biznesów, ale chodzi o rzemieślników np. szewców, kaletników, zegarmistrzów. Niektóre z nich płacą o połowę niższy czynsz. Sklep Ultima nie mógł być podciągnięty pod to kryterium. W takim przypadku możemy polecić kontakt z naszym Zarządem Gospodarki Nieruchomościami, który zajmuje się wynajmem lokali komercyjnych, który może przedstawić listę wolnych powierzchni, które są teraz dostępne - wyjaśnia rzecznik dzielnicy Mariusz Gruza.