Przykre znalezisko na osiedlu w Warszawie. Sprzed 40 lat
Na osiedlu na warszawskim Służewcu mieszkańcy odkryli składowisko elektrośmieci. Kwestią sporną jest, kto zapłaci 40 tys. zł za ich uprzątnięcie.
Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", wspólnota na osiedlu Mokka Mokotów, które zostało zasiedlone w 2017 roku, teraz postanowiła założyć monitoring. Podczas prac ziemnych odkryto składowisko kondensatorów, które pochodzą z 1984 r.
Jak mówi "Gazecie Wyborczej" jeden z mieszkańców, pan Przemysław "ewidentnie deweloper nie sprawdził terenu tak, jak powinien, bo kondensatory były dość płytko zakopane". Dodaje, że "teraz jednak to my mamy zapłacić za ich utylizację".
"Gazeta Wyborcza" zapytała firmę deweloperską Okam, czy sprawdzała, co znajduje się w ziemi. Deweloper zapewnia, że nigdy wcześniej nie doszło do podobnej sytuacji, a podczas przygotowań przeprowadzono stosowne badania gruntu.
Polska nie zapłaci za Turów? Stanowczy głos z PiS
Warszawa. Spór o koszty
Według informacji Okam kondensatorów jest kilka ton. Kontrowersje budzi fakt, kto ma to teraz posprzątać.
Jak czytamy w "Gazecie Wyborczej", wspólnota mieszkaniowa zwróciła się do dewelopera, by usunął elektrośmieci, ale Okam zaproponował, że tylko dołoży się do usunięcia kondensatorów, jeśli wspólnota skieruje je do utylizacji. - Postanowiliśmy wesprzeć wspólnotę na poziomie 50 proc. kosztów odbioru i utylizacji baterii. Zadeklarowaliśmy też przeprowadzanie badań gruntu na nasz koszt - informują w Okamie.
Takie rozwiązanie nie podoba się mieszkańcom. - Nas oburza bardziej to, że deweloper chce obciążyć mieszkańców kosztami wywózki - mówi pan Przemysław.
Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że kondensatory już zostały zutylizowane, a koszt 40 tys. zł poniosła na razie wspólnota.
Źródło: Gazeta Wyborcza