Połączył zdjęcia wojennej Warszawy ze współczesnością. Niezwykły efekt
Róg Grzybowskiej i Żelaznej. Wjazd do getta warszawskiego
Z okazji 75. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim prezentujemy cykl zdjęć Teraz'43. Autor Marcin Dziedzic zestawił na jednej fotografii kadry zdjęć z II wojny światowej ze zdjęciami współczesnymi.
Nowolipie 62/Smocza 2. Płonie kamienica
Album Teraz'43 pokazuje, jak bardzo te dwa światy się różnią. Montaż zdjęć sprawia, że żydowska Warszawa znów pojawia się tam, gdzie dziś już jej nie ma.
Chłodna przy Żelaznej
Marcin Dziedzic w rozmowie z RMF FM tłumaczy, że było bardzo trudno zdobyć fotografie z tamtego wydarzenia. - Zdjęć z powstania właściwie nie ma. Są z likwidacji getta, z raportu Stroopa, są jakieś pojedyncze zdjęcia robione przez Polaków przez mur - wyjaśnia autor zdjęć.
Plac Grzybowski, widok od strony północnej.
Autor książki Teraz'43 wyjaśnia, jak trudno zdobyć wojenne zdjęcia. - Jan Jagielski z Żydowskiego Instytutu Historycznego tłumaczył mi, że nie ma na świecie ani jednego zdjęcia bojownika z powstania w getcie z bronią w ręku. Nikt nie robił wtedy zdjęć. Armia Krajowa miała swoich fotografów etatowych, którzy biegali, robili zdjęcia na użytek propagandy - opowiadał RMF FM Dziedzic.
Gmach Sądów Grodzkich, Leszno 53/55 (dziś al. Solidarności 127)
- Budynek Sądów przy ulicy Leszno według projektu Bohdana Pniewskiego oddano do użytku 30 czerwca 1939 roku. Był wówczas największym budynkiem sądowym w Europie. Przetrwał wojnę w niemal nienaruszonym stanie, spłonęły jedynie dachy. To był jakby portal między światami. Budynek Sądów miał dwa wejścia: z getta od strony Leszna i od Ogrodowej z „aryjskiej strony”. Uchodził za najbezpieczniejsze miejsce spotkań rozłączonych rodzin i przyjaciół, handlu, szmuglu, konspiracji i ucieczek - czytamy na Facebook'u Teraz43.
Leszno 77 róg Żelaznej 86 (dziś al. Solidarności 149)
- Tu była jedna z głównych bram getta. To tu niemiecki żandarm o przezwisku „Frankenstein” dla rozrywki strzelał do dzieci. Ranne zabierano do szpitala przy Żelaznej – dziś to skrzydło Urzędu Dzielnicy Wola, przed wojną mieścił szkoły powszechne nr 10, 17, 56 i 119. Od 1941 roku działała tu filia Szpitala Dziecięcego Bersohnów i Baumanów, przeniesionego zaledwie w ciągu jednego dnia z ulicy Siennej 60/62 (budynek wciąż istnieje). Po drugiej stronie Żelaznej (ul. Leszno 84) stał elegancki gmach Liceum i Gimnazjum Towarzystwa Szkoły Średniej
„Collegium”. Rozebrany w 1962 roku podczas poszerzania ówczesnej ulicy Świerczewskiego (obecnie al. Solidarności). A w widocznym na zdjęciu budynku zarówno przed wojną, jak i w czasie okupacji działała apteka, i jak się okazuje, jest tu do dziś - czytamy na facebookowej stronie Teraz43.
Żelazna przy Chłodnej. Widok w kierunku południowym
- Jest taki argument, że nie powinno się korzystać z raportu Stroopa, bo to są zdjęcia propagandowe. Rozumiem tę wrażliwość, ale nie podzielam tego argumentu - wyjaśnia Dziedzic. Dodaje, że te fotografie zmieniały swoją funkcję. Choć na początku były elementem propagandy, później stały się dowodem zbrodni. - Teraz dla mnie stały się dowodem miejsc, których szukałem - tłumaczy autor.
Nowolipie 30 (dziś Nowolipie 10), widok w kierunku wschodnim
Album 'Teraz '43' Marcina Dziedzica powstał we współpracy z Magdaleną Kicińską, autorką książki "Pani Stefa". Dziedzic odpowiadał za wykonanie zdjęć, Kicińska za teksty.
Podwórzec przed Belwederem. Najprawdopodobniej 19 marca, lata 1930–34
- Imieniny marszałka Piłsudskiego w II Rzeczpospolitej były obchodzone hucznie, bywało, że przez kilka dni. W dzieciństwie musiał zapewne ten dzień dzielić z ojcem – także Józefem. Pierwsze publiczne świętowanie zorganizowali członkowie Legionów w 1915 roku nad Nidą.
Potem, czy to do Belwederu, czy do Sulejówka, co roku ciągnęły parady, marsze i delegacje wszelkich stanów i zawodów. Nie zabrakło również widocznych na zdjęciu przedstawicieli żydowskich szkół powszechnych i średnich - czytamy w sieci.
Ul. Waliców 10
- Dyskutowaliśmy, czy można umieścić zdjęcia ludzi, którzy zmarli na ulicy. Przeważyło zdanie, że gdybyśmy w ogóle nie dali takich zdjęć, to byśmy trochę zakłamali rzeczywistość - wspomina RMF FM Dziedzic. Dodaje, że było to na skalę masową, umieranie na chodniku czy wystawianie zwłok bez ubrania, żeby nie chować na własny koszt. - To byłaby ucieczka od tematu - mówi Marcin Dziedzic.