RegionalneWarszawaNiepełnosprawni oszukani przez fundację. Wyłudzono ponad milion złotych

Niepełnosprawni oszukani przez fundację. Wyłudzono ponad milion złotych

W całej sprawie powołano aż 111 świadków. PFRON twierdzi, że takie historie nie są wyjątkiem i zdarzają się coraz częściej.

Niepełnosprawni oszukani przez fundację. Wyłudzono ponad milion złotych

26.01.2017 17:48

Warszawska fundacja oszukała osoby niepełnosprawne, którym oferowała pracę. Wyłudzenia sięgają ponad miliona złotych. W sprawie zarzuty usłyszały dwie osoby.

W Polsce niepełnosprawnym ciężko jest znaleźć pracę. Z różnych powodów pracodawcy niechętnie patrzą na takie osoby i nie chcą ich zatrudniać. Dlatego, gdy pojawia się jakakolwiek szansa, to niepełnosprawni starają się z niej skorzystać. Tak zrobił np. 32-letni Łukasz, który porusza się na wózku. Fundacja znana mu jako "Akademia Ponad Granicami", mieszcząca się w prywatnym domu przy ulicy Żwanowieckiej w warszawskim Miedzyszynie , zaoferowała zarówno jemu, jak i jego koleżance Ani i koledze Michałowi pracę. Miała ona polegać na roznoszeniu ulotek.

Łukasz i jego znajomi postanowili przyjąć tę propozycję. Na początku wszystko było w porządku, cała trójka jeździła na imprezy plenerowe i tam rozdawała ulotki. Problem pojawił się, gdy nadszedł czas zapłaty. Łukasz dostał jedynie 600 zł. Zadzwonił do fundacji i usłyszał, że jego dokumenty "gdzieś się zawieruszyły". Początkowo odpuścił, ale później razem ze znajomymi poprosił o pomoc wolontariuszkę w ośrodku, w którym są rehabilitowani. Wszyscy chcieli rozliczyć PIT-y.

Wyłudzenie i chęć przekupstwa

- Młodzież poprosiła mnie o pomoc. Wiem, bo trochę orientuję się w tych sprawach, że niepełnosprawni mogą zarobić do 3 tys. w ciągu roku, żeby nie mieć żadnych problemów z rentą. Kiedy przyjrzałam się ich dokumentom stwierdziłam, że dobrze zrobili, bo zarobili dokładnie tyle, ile mogli. Wtedy spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem i przyznali, że dostali po 400 czy 600 zł. Na co ja im odpowiedziałam, że mają przecież rozliczenie - mówi Wanda, wolontariuszka, w rozmowie z Wirtualną Polską.

Wszyscy postanowili udać się do siedziby fundacji, aby wyjaśnić sprawę. - Poprosiłam o pokwitowanie, że młodzież zarobiła tyle, ile wynika z PIT-u. Księgowa nie chciał mi nic wypisać - dodaje Wanda.

W końcu udało im się spotkać z jednym z szefów fundacji. - Ten pan usłyszał od nas, że bez pieniędzy lub prawdziwych dokumentów nie wyjdziemy. Chwilę pomyślał. Po czym wyciągnął z portfela pieniądze i dał nam do ręki po tysiącu złotych - twierdzi Łukasz w rozmowie z Wirtualną Polską. - Powiedział też, żebyśmy nie mówili o tym skarbówce. Przyznaję, że nie donieśliśmy, ale chyba znalazł się ktoś kto ją powiadomił, bo pewnego dnia przyjechało do mnie do domu Centralne Biuro Antykorupcyjne - dodaje.

Zarzuty i 111 świadków

Okazało się, że prezesi fundacji Maja D.-B. i Maciej B. usłyszeli zarzuty z art. 286. § 1. kodeksu karnego. Chodzi próbę osiągnięcia korzyści majątkowej przy udziale innych osób poprzez wprowadzenie ich w błąd. Podejrzanym grozi za to kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. W piśmie z sądu z grudnia 2016 roku jest mowa o 111 świadkach w tej sprawie. Poszkodowanym jest PFRON.

- Maja D.-B. jest oskarżona o wyłudzenie dotacji na kwotę ok. 426 tys. zł, a Maciej B. na kwotę ok. 585 tys. zł. Zarzuty w przypadku obu osób obejmują okres od 1.12.2010 roku do 31.05.2012 r. - poinformowała Wirtualną Polskę Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.

Jak twierdzi PFRON takie sytuacje zdarzały się już nieraz. Dlatego niepełnosprawni powinni zgłaszać na policję wszelkie nieprawidłowości w tego typu sprawach.

Źródło: WP.pl/Wawalove.pl

Obraz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)