Miliony złotych wyrzucone w błoto? Nowe wiaty przystankowe do poprawki
1580 wiat, które miały być nowoczesne, okazały się być przede wszystkim niepraktyczne. ZTM prawdopodobnie zdecyduje się na poprawę elementów, które zostały błędnie zaprojektowane.
1580 nowych wiat przystankowych za miliony złotych - projekt modernizacji warszawskich przystanków okazał się klapą. "Za krótkie ławki, a daszek nie chroni przed deszczem" - skarżą się mieszkańcy. Zarząd Transportu Miejskiego zdecydował się na poprawę niepraktycznych elementów. Niestety nie wszystko da się zmienić. Warszawiacy czekając na autobus, nadal będą moknąć.
Koncepcja przystanków została wybrana w 2006 roku w konkursie zorganizowanym przez miasto. Zgodnie z umową, firma AMS SA - pomysłodawca projektu, w ramach koncesji w ciągu trzech lat wybuduje 1580 nowoczesnych przystanków. W tej chwili 479 z nich funkcjonuje na warszawskich ulicach. W założeniu miały być one wygodne, estetyczne i przyjazne dla podróżujących. Wydaje się, że z tych trzech elementów tylko jeden został spełniony - estetyka.
Ostre reakcje pasażerów
"Projektanci powinni jednak bardziej pomyśleć o ludziach, a nie o reklamach. Czy to 'coś' osłoni przed wiatrem i deszczem? Ławeczka dla dwóch osób? Za to miejsce na reklamy jest wielkie" - napisał czytelnik WawaLove.pl w ubiegłym roku, kiedy projekt nowych przystanków został przekazany do wiadomości publicznej. "To nie wiata przystankowa, to nośnik reklam. Jego funkcjonalność w naszych warunkach klimatycznych jest całkiem do bani" - stwierdził jeden z mieszkańców Warszawy. Kolejna z naszych czytelniczek wymienia wady projektu: "przecież to jest kompletnie niefunkcjonalne. Kto to wymyślił? Skandal. Poprzednie przystanki były już mało funkcjonalne. Myślałam, że po skargach ludzi następne będą lepsze, ale nie, są jeszcze gorsze! Ławka jeszcze mniejsza, szpary pod spodem i po bokach, by wiało jeszcze bardziej. I do tego ta zasłonięta, schowana nazwa przystanku! Jeszcze ten płaski dach, na którym będzie się zatrzymywał i zalegał śnieg, i trzeba będzie bez przerwy zatrudniać ekipy do odśnieżania. A wystarczyło
zrobić dach półkolisty, jak w dawnych dobrych przystankach".
Zrobili fuszerkę, bo skupili się na własnych korzyściach?
Firma AMS SA, której projekt na nowe wiaty wygrał w przetargu, podpisała z miastem intratną umowę. Koszt wykonania koncepcji co prawda przejęła na własny rachunek, ale wpływy z reklam umieszczonych na przystankach w całości spłynie na konto AMS. Czy powinno więc dziwić, że przy takim kontrakcie prywatny wykonawca postawił na swoje korzyści, a nie na funkcjonalność? Internauci są oburzeni. "To nie jest wiata przystankowa, to nośnik reklam!" - pisze czytelnik WawaLove.pl. "Miasto oddało prywatnej firmie wszystkie miejskie przystanki, które ta zamienia na billboardy. Zero funkcjonalności" - dodaje inny czytelnik.
Urząd miasta nie przyznaje się do błędu. - Nie mogę powiedzieć, że firma wykonała fuszerkę na rzecz własnych korzyści. Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem - powiedział WawaLove.pl Bartosz Milczarczyk rzecznik prasowy Urzędu Miasta st. Warszawy. Przerzuca też całą odpowiedzialność na Zarząd Transportu Miejskiego. - To oni zatwierdzali i oceniali projekt oraz kontrolują jego wykonawstwo - dodaje rzecznik.
"Przed realizacją projektu mieszkańcy nie zgłaszali uwag"
Zmiany będą, ale tylko połowiczne. Wykonawca wydłuży ławki kosztem jednego panelu reklamowego. - Jest to zmiana konstrukcyjna na korzyść pasażerów - przekonuje WawaLove.pl Wiktor Paul z biura prasowego Zarządu Transportu Miejskiego. Jednak problem zbyt krótkiego zadaszenia nadal pozostanie. "Nie da się" - tak urzędnicy kwitują sprawę. Pasażerowie czekając na autobus nadal, mimo nowych przystanków, nie będą mogli schronić się choćby przed deszczem.
ZTM wytrwale broni koncepcji. - Został wybrany najlepszy z projektów, a przed jego realizacją mieszkańcy i internauci nie zgłaszali uwag - mówi Paul. - Miasto nie ponosi też żadnych kosztów związanych z realizacją całego projektu. Tak samo jest z poprawkami - dodaje rzecznik. Ale czy to usprawiedliwia niefunkcjonalność koncepcji? To już ocenią mieszkańcy, którzy i w upały, i podczas deszczu będą zmuszeni korzystać z nowej inwestycji.
Przeczytaj też: Bulwary wiślane. Tego Gronkiewicz-Waltz nie przewidziała