"Ludzie widzą we mnie kurczaka, którego można pożreć"
Pisarz, reżyser, scenarzysta. Wydał w sumie ponad 20 książek przełożonych na kilkadziesiąt języków. Nakręcił 6 filmów, do wielu innych napisał scenariusze i nadzorował produkcję jako kierownik literacki zespołów.
Tadeusz Konwicki
Pisarz, reżyser, scenarzysta. Wydał w sumie ponad 20 książek przełożonych na kilkadziesiąt języków. Nakręcił 6 filmów, do wielu innych napisał scenariusze i nadzorował produkcję jako kierownik literacki zespołów. Oto portret Tadeusza Konwickiego (ur. w 1926 roku na Wileńszczyźnie, zm. w 2015 roku w Warszawie), jednego z najwybitniejszych twórców, na tle polskiej obyczajowości i kultury.
"Dzięki Chaplinowi zorientowałem się, z kim trzymać, komu kibicować. Ja siebie stale widzę tak, jak siebie widział Chaplin. Weźmy na przykład Gorączkę złota. Tam w małej chatce wśród śniegów są grubas-potwór i Chaplin. Grubas z głodu zaczyna mieć przywidzenia. Chaplin wydaje mu się kurczakiem. Ja bardzo często mam wrażenie, że ludzie widzą we mnie kurczaka, którego można pożreć. Ktoś patrzy na mnie i zaraz myśli: jak ja mogę na tym facecie zarobić? Jak wykorzystać tę okazję?".
Rok 1964. Tadeusz Konwicki podczas realizacji swojego autorskiego filmu zatytułowanego "Salto".
(WP, Wydawnictwo Czarne, oprac.: mg)
"Seans spirytystyczny, w którym biorą udział aktorzy, reżyser i reszta ekipy"
"(...) na planie filmowym liczy się przede wszystkim temperatura wewnętrzna reżysera. Jeśli reżyser jest w stanie ekstazy, wszystko z siebie daje, to aktorzy się temu poddają. A jeśli widzą, że reżyser swoje odbębnia, czeka na przerwę, żeby się napić kawy i załatwić jakiś interes, to oni podobnie grają. Czyli to jest seans spirytystyczny, w którym biorą udział aktorzy, reżyser i reszta ekipy. No bo jeśli elektryk zapomni o lampie, a dźwiękowiec o mikrofonie, to też się udzieli aktorom".
Rok 1971. Produkcja filmu "Jak daleko stąd, jak blisko" w reżyserii Konwickiego.
"Nie miałem specjalnych zajęć ani propozycji"
"W 'Złocie dla zuchwałych' jest taka scena, kiedy grupa alianckich żołnierzy przygotowująca napad na Niemców szuka do pomocy kogoś zmotoryzowanego. I wtedy Eastwood, dowódca tej grupy, widzi nagle jakiś obozik z czołgami. Stoją tam jakieś stoły, na nich flaszeczki. Szefem czołgistów jest Sutherland. Eastwood go pyta: co wy tu robicie?. A Sutherland na to: no nic, tak sobie popijamy, flirtujemy z panienkami, słoneczko świeci.
Ja też byłem troszeczkę w takiej sytuacji, nie miałem jakichś specjalnych zajęć ani propozycji".
Rok 1981. Konwicki podczas realizacji filmu "Dolina Issy".
"Aktorzy, tak jak w kinie amerykańskim, powinni być przystojni"
"Jeśli idzie o aktorki, to ja, stary lubieżnik, zawsze miałem je na oku. Muszę się przyznać do pewnej słabości. Jestem zdania, że jak się kogoś pokazuje na ekranie, to powinna to być smaczna postać. Dla mnie aktorzy, tak jak w kinie amerykańskim, powinni być przystojni, o ciekawej aparycji. Dopuszczam używanie 'kalek i potworów', ale wtedy kiedy to jest potrzebne".
Rok 1988. Produkcja filmu "Lawa" w reżyserii Tadeusza Konwickiego. Na zdjęciu aktor Artur Żmijewski i Tadeusz Konwicki.
"Trzeba znaleźć siebie"
"Gdy człowiek bierze się za pisanie, chce to robić tak dobrze jak inni. Potem zaczyna mu to wychodzić uszami, chce czegoś innego, chce pójść, mówiąc patetycznie, za własnym głosem. To jest jak na płycie gramofonowej, jeśli igła trafi w rowek, słyszymy muzykę, a jak nie trafi, to jest kakofonia. Trzeba znaleźć - znowu patetyczne słowo - siebie".
Kwiecień 1990. Pisarz, reżyser Tadeusz Konwicki podpisuje swoje książki.
"Ciekawość - pierwszy stopień do piekła"
"Dawniej lubiłem książki wszelkiego rodzaju. Jak była dobrze napisana, każdą chętnie czytałem, z wyjątkiem kryminałów. Dlaczego? Bo u nas na Wileńszczyźnie mówiło się: ciekawość - pierwszy stopień do piekła. Nie wolno było zdradzać tej cechy, nieładnej, nieprzyjemnej. W związku z tym ja nigdy nie byłem ciekaw, na przykład tego - kto zabił? A jak nie byłem ciekaw, kto zabił, to nie opłacało mi się czytać kryminałów".
Pisarze Tadeusz Konwicki i Janusz Głowacki w kawiarni Czytelnik w Warszawie. Konwicki promował czwarte rozszerzone wydanie książki pt. "Kalendarz i klepsydra".
"Gucio przyjął mnie serdecznie"
"Gustawa Holoubka poznałem przy "Salcie". Korzystając z protekcji Dygata, z wielkim strachem zgłosiłem się do niego. On był wtedy w największym uderzeniu w obrębie Warszawy: rozrywany, podziwiany, opiewany, nawet panie, jak się zdaje, trochę za nim szalały. Gucio przyjął mnie serdecznie, przy jakiejś kawie zgodził się zagrać. W radiu, nie tak dawno temu, pani prowadząca ze mną rozmowę zapytała: co Pana łączy z Holoubkiem?. Odpowiedziałem: tylko inteligencja. To jest prawda, my się spasowaliśmy i ponieważ byliśmy blisko, ciągle mi się wydawało, że on może u mnie coś zagrać".
Rok 2005. Pisarz Tadeusz Konwicki i aktor Gustaw Holoubek.
"Pamiętam, że było gorąco"
Wszystkie śródtytuły i cytaty pochodzą z książki "Pamiętam, że było gorąco" - Rozmowa z Tadeuszem Konwickim Katarzyny Bielas i Jacka Szczerby. Fragmenty publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Czarne.