Kontrowersyjna akcja miłośników lewicy. Chcą zapalić znicze w hołdzie Armii Czerwonej
"Dekomunizacyjne szaleństwo" i "wymazywanie historii" - tak o wyburzeniu Pomnika Wdzięczności Żołnierzom Armii Radzieckiej wypowiadają się organizatorzy akcji zapalania zniczy w miejscu po monumencie. Chcą, by 1 listopada w stołecznym Parku Skaryszewskim upamiętniono w ten sposób poległych czerwonoarmistów.
31.10.2018 | aktual.: 31.10.2018 15:07
W mediach społecznościowych pojawiło się zaproszenie na dość osobliwe wydarzenie. Kampania Historia Czerwona, która jest organizatorem kontrowersyjnego happeningu, chce zebrać w miejscu wyburzonego pomnika wszystkich, którzy sprzeciwiali się jego usunięciu. Okazją do protestu wobec powszechnej dekomunizacji przestrzeni publicznej oraz oddania hołdu żołnierzom Armii Radzieckiej walczącym na warszawskiej Pradze, ma być dzień Wszystkich Świętych.
"1 listopada o godzinie 15:00 w Parku Skaryszewskim zapraszamy do symbolicznego zapalenia zniczy w miejscu gdzie znajdował się, zburzony w ramach dekomunizacyjnego szaleństwa, pomnik poświęcony żołnierzom Armii Czerwonej poległym podczas wyzwalania warszawskiej Pragi. Pokażmy, że historii nie da się wymazać za pomocą młotów pneumatycznych" - piszą organizatorzy na stronie wydarzenia.
Do końca października chęć udziału w akcji zadeklarowało 70 osób, a niespełna 350 zgłosiło zainteresowanie wydarzeniem. Wśród komentujących pojawiły się mieszane odczucia. "Wolałbym, abyśmy położyli w tym miejscu kwiaty pod pomnikiem spacerującego Paderewskiego i jego żony Heleny - działaczki społecznej. Od wdzięczności za trud żołnierski niech będą mogiły na cmentarzach i niech ten kto chce pali tam znicze. Zbyt dużo krzywd zaznali ludzie od Armii Czerwonej, żeby teraz po nich wzdychać" - napisał Tomasz.
Podobnie myśli Maciej, choć z pewną różnicą: "Znicze na cmentarzu żołnierzy radzieckich są miłym gestem, natomiast na miejscu pomnika wdzięczności - wielką pomyłką" - przekonuje. Z kolei Kasia uważa, że "zamiast nauczać historii pokazując jej dobrą i złą stronę, pokazujemy swoją małość i oszukujemy sami siebie..." - komentuje fakt zniszczenia pomnika przez miasto.
"Otrzymujemy pozytywne komentarze"
Zapytaliśmy pomysłodawców wydarzenia o zamysł, jaki przyświeca całej akcji i powody jej zorganizowania.
- To nie jest pierwsze miejsce pamięci, którego bronimy. Wcześniej w Warszawie występowaliśmy w obronie patronów zmienianych ulic. A dlaczego ten pomnik? To jest miejsce poświęcone zwykłym żołnierzom którzy tam walczyli i zginęli. Po pierwsze to jest niszczenie pamięci historycznej. Po drugie niszczenie przestrzeni miejskiej, bo mieszkańcy nie mieli raczej nic przeciwko, aby ten monument się znajdował w parku - mówi Piotr Ciszewski z Kampanii Historia Czerwona, politolog.
W jego mniemaniu pomnik wcale nie jest kontrowersyjny. - Może być natomiast cierniem w boku pewnych marginalnych środowisk, które starają się rzeczywiście rozpętać jakąś nagonkę czy histerię związaną z pomnikami. My otrzymujemy bardzo pozytywne komentarze również od lokalnej społeczności. Gdy wcześniej rozdawaliśmy ulotki protestując przy jeszcze istniejącym pomniku, ogromna większość przechodzących tamtędy ludzi popierała naszą inicjatywę - przekonuje.
Dlaczego więc wybrano akurat dzień Wszystkich Świętych na termin przeprowadzenia akcji? Ciszewski przekonuje, że to najlepszy moment, by przypomnieć o zniszczeniu tego miejsca pamięci. - Oczywiście wielu z nas będzie też na cmentarzach, gdzie zapalimy znicze. Chcemy przede wszystkim zwrócić uwagę na barbarzyńskie niszczenie pomników - twierdzi. Jego zdaniem to jest główny cel tego wydarzenia.
Organizatora wspólnego zapalania zniczy w Parku Skaryszewskim nie przekonuje też argument przeniesienia monumentu do Muzeum Zimnej Wojny w Podborsku. - Sposób, w jaki dokonano jego rozbiórki, może to bardzo utrudnić. Niezależnie od tego jakieś miejsce upamiętniające powinno powrócić na dotychczasową lokalizację. Najlepiej byłoby, gdyby pierwotny stan został przywrócony. To był jakiś punkt orientacyjny, element krajobrazu, z którym ludzie byli związani - mówi politolog.
Piotr Ciszewski z Kampanii Historia Czerwona nie ma za to oczekiwań dotyczących frekwencji 1 listopada o 15:00. - Na umówioną godzinę przyjdzie pewnie kilkanaście, może kilkadziesiąt osób. Część zapowiadała się w dniach późniejszych, a część, że przyjdzie w ciągu dnia. Warto mieć na uwadze, że to symboliczna akcja, a nie wiec polityczny.
Widzisz coś ciekawego? Masz zdjęcie, filmik? Prześlij nam przez Facebooka na wawalove@grupawp.pl lub dziejesie.wp.pl