RegionalneWarszawaKierowca nie pozwolił psu jechać autobusem przez brak kagańca. "Miał prawo"

Kierowca nie pozwolił psu jechać autobusem przez brak kagańca. "Miał prawo"

Kierowca autobusu linii 171 wyprosił pasażerkę z pojazdu po tym, jak weszła do środka z psem, który nie miał kagańca. - Przepisy są przepisami - ucina rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego. - Poza przepisami jest jeszcze życzliwość - komentują mieszkańcy stolicy.

Kierowca nie pozwolił psu jechać autobusem przez brak kagańca. "Miał prawo"
Źródło zdjęć: © WP.PL

12.02.2018 13:02

Mieszkanka stolicy na jednej z facebookowych grup poświęconych mieszkańcom Bemowa opisała sytuację, która przydarzyła się w sobotę. Jak relacjonuje, miała ona miejsce w autobusie linii 171, który kursuje między Bemowem a Śródmieściem. Pies, któremu zabroniono podróży autobusem, to west terrier. Kierowcy nie spodobało się to, że zwierzę nie miało założonego kagańca. Dlatego zatrzymał autobus i wyprosił "nieposłusznych" pasażerów. Jak opisuje właścicielka psa, była zdumiona reakcją kierowcy, bo pojazd był niemal pusty.

Przepisy a budowa czaszki

Pod wpisem rozgorzała dyskusja: kierowca postąpił słusznie i zgodnie z przepisami, czy mógł życzliwiej spojrzeć na właścicielkę małego psa? "Przepisy mówią jasno, że pies musi być w kagańcu. Nie ma zróżnicowania na rasy, wielkość psa czy liczbę pasażerów" - pisze pani Aga. "Ale poza przepisami jest jeszcze coś takiego jak życzliwość. Wieczór był mroźny i nieludzkim jest takie postępowanie, żeby wyprosić na mróz z prawie pustego pojazdu pasażerkę z małym pieskiem" - komentuje pani Anna. Z takim stanowiskiem zdecydowanie nie zgadza się pani Katarzyna: "Po to są przepisy, żeby nikogo nie faworyzować pod pretekstem 'życzliwości'. Następnym razem o wyrozumiałość i życzliwość będzie się domagał ktoś z miotającym się agresywnym psem”.

Inni internauci zwracają uwagę, że bardzo ciężko dostać kaganiec dla małego psa. "Kierowca nie rozumiał, że nie ma kagańca dla tej rasy” - przypomina pani Ewelina. Pani Monika pospieszyła z pomocą: "Podobno można załatwić zaświadczenie od weterynarza, że pies ze względu na budowę czaszki nie może mieć kagańca” – napisała.

Jak to zamieszania wokół całej sytuacji mają się przepisy porządkowe? - Pies może być przewożony w pojazdach oraz wprowadzany na teren stacji metra pod warunkiem, że nie zachowuje się agresywnie, nie jest uciążliwy dla pasażerów oraz ma założony kaganiec i trzymany jest na smyczy. Nie dotyczy to psów asystujących – wyjaśnia nam Igor Krajnow rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie.

Małe psy, owszem, nie muszą mieć założonego kagańca, ale muszą być wtedy przewożone w koszu, skrzynce, klatce. - Jeżeli nie są uciążliwe dla pasażerów - dodaje rzecznik.

Jak rzecznik ZTM ocenia reakcję kierowcy autobusu linii 171? - Zgodnie z przepisami, jeśli pasażer przewozi zwierzę niezgodnie z obowiązującymi zasadami, kierowca lub motorniczy może wyprosić go z pojazdu wraz ze swoim pupilem - mówi.

Łagodzenie

W czasie gdy toczyły się gorące dyskusje na temat west teriera wyrzuconego z autobusu, Rada Miasta zmieniła zasady dotyczące wyprowadzania psów na smyczy w Warszawie. Do tej pory mogły biegać swobodnie "jedynie w miejscach mało uczęszczanych", ale definicja takiego miejsca nie była jasna i często kończyło się to mandatem dla właścicieli psów.

Zgodnie z nowymi przepisami, właściciel może puścić psa ze smyczy, jeśli "pies jest oznakowany w sposób umożliwiający identyfikację właściciela lub opiekuna oraz pod warunkiem zapewnienia przez właściciela lub opiekuna kontroli nad jego zachowaniem mającej na uwadze bezpieczeństwo ludzi, innych zwierząt i uczestników ruchu drogowego". - Aby go oznakować, wystarczy napis na smyczy lub zachipowanie czworonoga - mówią urzędnicy.

Przy okazji łagodzenia przepisów dotyczących wyprowadzania psów w mieście, zapytaliśmy warszawską radną Paulinę Piechnę-Więckiewicz, czy możliwa jest dykusja na temat przewozu zwierząt w pojazdach transportu miejskiego. - Można to rozważyć, ale przy współpracy z ekspertami. Niektóre małe psy też bywają agresywne. Autobus jest trudnym miejscem, bywa w nim tłok, zwierzak może się przestraszyć i zareagować w sposób, którego byśmy nie oczekiwali. Ale wydaje mi się, że nikt zdroworozsądkowy nie obawia się, że zaatakuje go yorkshire - uważa radna.

Jesteś świadkiem zdarzenia w Warszawie, które jest dla Ciebie ważne? Widzisz coś ciekawego? Skontaktuj się z nami przez Facebooka lub na wawalove@grupawp.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)