Kapitulacja Warszawy
Bombardowana przez Luftwaffe, ostrzeliwana przez artylerię, atakowana przez pancerne dywizje Wehrmachtu stolica Polski broniła się cztery tygodnie. Symbolem bohaterskiej walki stał się prezydent Stefan Starzyński. 28 września mija 75 lat od kapitulacji Warszawy.
30.09.2014 12:09
Od pierwszego dnia wojny Warszawa stała się celem nalotów Luftwaffe. 1 września atakowały one m.in. lotnisko Okęcie i osiedle mieszkaniowe na Kole. W kolejnych dniach niemieckie bomby spadły na pozostałe dzielnice miasta, niszcząc liczne budynki zamieszkałe przez ludność cywilną. Pomimo bombardowań, w pierwszych dniach wojny czynne były sklepy, działała elektrownia, wodociągi i transport miejski.
Dowódcą Obrony Warszawy był gen. Walerian Czuma, choć formalnie od 9 września obroną stolicy kierował gen. Juliusz Rómmel, dowódca utworzonej Armii "Warszawa". "Wódz Naczelny powierzył nam obronę stolicy. Żąda on, by o mury Warszawy rozbił się napór wroga. Objęliśmy pozycję, z której nie ma zejścia" - pisał gen. Walerian Czuma w rozkazie do żołnierzy.
3 września, na wieść o wypowiedzeniu wojny III Rzeszy przez Francję i Wielką Brytanię warszawiacy wiwatowali przed ambasadami tych krajów, wierząc, iż wkrótce wypełnią one sojusznicze zobowiązania. Niemiecka propaganda nadała broniącej się stolicy Polski miano "Festung Warschau" (twierdza Warszawa), co miało usprawiedliwić barbarzyńskie naloty. Miasta broniło ok. 50 samolotów myśliwskich PZL P.11 i P. 7 z Brygady Pościgowej płk. pil. Stefana Pawlikowskiego.
Pierwszego dnia nad Warszawą zestrzelono kilkanaście samolotów wroga, jednak 6 września Brygadę ewakuowano na teren Lubelszczyzny. Wówczas stolicy broniły jedynie jednostki artylerii przeciwlotniczej, wspomagane przez tysiące cywilnych ochotników OPL (obrona przeciwlotnicza) i harcerzy. Każda kamienica miała własne pogotowie, dbające o zaciemnienie, ewakuację mieszkańców do schronów, pierwszą pomoc dla rannych, wreszcie gaszenie pożarów za pomocą piasku i wody. O nalotach mieszkańcy byli informowani przez Polskie Radio oraz syreny alarmowe.
Opisał to Antoni Słonimski w wierszu "Alarm dla miasta Warszawy":
"Uwaga! Uwaga! Przeszedł!/ Koma trzy!"/ Ktoś biegnie po schodach./ Trzasnęły gdzieś drzwi./ Ze zgiełku i wrzawy / Dźwięk jeden wybucha rośnie,/ Kołuje jękliwie,/ Głos syren - w oktawy / Opada - i wznosi się jęk: / "Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!"/
W nocy z 6 na 7 września ze stolicy ewakuował się Naczelny Wódz wraz ze sztabem, a także urzędy i ministerstwa. Miasto opuścili również dyplomaci. Szosy w kierunku wschodnim zapełniły się uciekinierami.
8 września pierwsze niemieckie czołgi z 4. Dywizji Pancernej gen. Georga-Hansa Reinhardta dotarły do Okęcia. Odtąd miasto atakowała także artyleria i wsparte przez piechotę czołgi nieprzyjaciela. Do rangi symbolu urósł punkt oporu - barykada przy ul. Grójeckiej i Opaczewskiej, gdzie Niemcy stracili co najmniej kilkadziesiąt czołgów. Skuteczną bronią okazały się butelki z benzyną oraz beczki z terpentyną "Dobrolin", które zatrzymały atak pancerny na Woli. Bronił się Mokotów, Sadyba, Grochów i Saska Kępa.
23 września Stefan Starzyński wygłosił ostatnie, dramatyczne przemówienie radiowe do mieszkańców stolicy:
- Chciałem, by Warszawa była wielka. Wierzyłem, że wielka będzie. Ja i moi współpracownicy kreśliliśmy plany, robiliśmy szkice wielkiej Warszawy przyszłości. I Warszawa jest wielka. Prędzej to nastąpiło, niż przypuszczaliśmy. Nie za lat pięćdziesiąt, nie za sto, lecz dziś widzę wielką Warszawę. Gdy teraz do was mówię, widzę ją przez okna w całej wielkości i chwale, otoczoną kłębami dymu, rozczerwienioną płomieniami ognia, wspaniałą, niezniszczalną, wielka, walczącą Warszawę. I choć tam, gdzie miały być wspaniałe sierocińce - gruzy leżą, choć tam, gdzie miały być parki - dziś są barykady gęsto trupami pokryte, choć płoną nasze biblioteki, choć palą się szpitale - nie za lat pięćdziesiąt, nie za sto, lecz dziś Warszawa broniąca honoru Polski jest u szczytu swej wielkości i sławy.
25 września Luftwaffe przeprowadziło wielki nalot poprzedzający natarcie wojsk lądowych. Mimo dysproporcji sił postępy Wehrmachtu w walkach ulicznych były jednak niewielkie. Decyzję o kapitulacji podjęto po zniszczeniu stacji pomp wodociągowych na Czerniakowie. Bez bieżącej wody nie dało się gasić pożarów. Przestała też działać elektrownia, a tym samym przerwała stałą pracę rozgłośnia Polskiego Radia, emitująca poruszające przemówienia prezydenta.
- W warunkach wojny nowego typu każdy dzień trwania Warszawy w obronie miał bardzo duże znaczenie moralne dla kraju i świata; łagodził wstrząs wywołany niespodziewaną katastrofą państwa. Z drugiej jednak strony na szali spoczywał los blisko półtora miliona mieszkańców oraz załogi. Dlatego decyzja o wszczęciu rozmów kapitulacyjnych podjęta kolektywnie 26 września w godzinach południowych była trafna i całkowicie racjonalna - mówi dr Marek P. Deszczyński z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Straty żołnierzy WP w obronie Warszawy ocenia się na 25-27 tys. zabitych. Ponadto zginęło ok. 50 tys. mieszkańców miasta.
28 września 1939 roku gen. Tadeusz Kutrzeba podpisał umowę kapitulacyjną w kwaterze gen. Johannesa Blaskowitza na Okęciu. Miasto skapitulowało, lecz nie uległo: dzień wcześniej powstała konspiracyjna Służba Zwycięstwu Polski, zalążek Związku Walki Zbrojnej, późniejszej Armii Krajowej.